REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Co dalej z księżniczką Leią w Gwiezdnych wojnach? Budżet na jej wersję komputerową zapewni… ubezpieczyciel

Tragiczna śmierć Carrie Fisher to cios w serce każdego fana Gwiezdnych wojen. Wiemy już, że przed jej odejściem udało się nakręcić wszystkie sceny z jej udziałem dla Epizodu VIII. No dobrze, a co z IX częścią Star Wars?

03.01.2017
16:08
Disney otrzyma 50 mln dolarów za śmierć Carrie Fisher
REKLAMA
REKLAMA

Leia Organa powróciła w nowej trylogii Gwiezdnych wojen. Miała dość skromną rolę w Przebudzeniu Mocy, która rzekomo jest znacznie rozbudowana w kolejnym, ósmym epizodzie sagi. Na szczęście, mimo tragicznej śmierci Carrie Fisher, udało się nakręcić wszystkie sceny z jej udziałem. Nie trzeba więc będzie zmieniać scenariusza, planowanego montażu czy uzupełniać brakujących scen.

Problem pozostaje aktualny w przypadku trzeciej części nowej trylogii. Jak możemy się domyślać, skoro Leia Organa jest istotna postacią dla ósmej części sagi, to zapewne taką pozostaje również i w dziewiątej. Producenci mają więc do wyboru: zmienić scenariusz, zatrudnić nową aktorkę lub… zrobić to, co udało się z Łotrem 1 i ożywić zmarłą aktorkę poprzez cyfrowe efekty specjalne.

Walt Disney przewidział „niedyspozycję” Carrie Fisher.

gwiezdne wojny przebudzenie mocy plakat leia class="wp-image-56279"

Wytwórnia zdążyła się ubezpieczyć na wypadek braku możliwości nakręcenia kolejnych odsłon Gwiezdnych wojen bez udziału Carrie Fisher. Jeżeli aktorka z jakiegoś względu nie mogła uczestniczyć w realizacji filmów, ubezpieczyciel Lloyd’s of London jest zobowiązany do wypłacenia odszkodowania w wysokości 50 milionów dolarów.

To kwota znacząco przewyższająca koszt stworzenia cyfrowego efektu specjalnego imitującego aktorkę.

REKLAMA

Zwłaszcza, że jedna z najlepszych firm zajmujących się produkcją efektów specjalnych na świecie, legendarne Industrial Light & Magic, zostało przejęte przez Disney’a wraz z Lucasfilm, więc koszty te dodatkowo maleją.

Jaką decyzję podejmie Disney? Nie będę próbował nawet zgadywać. Nie mam jednak żadnego problemu z cyfrowym ożywianiem zmarłych aktorów. Jeżeli Leia będzie wiarygodnie wykreowana i będzie pasować do scenariusza, to… czemu nie? Choć, oczywiście, tęsknoty za prawdziwą Carrie Fisher to raczej nie uleczy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA