REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Alkohol, piękne kobiety i szybkie samochody. Wszystkie uzależnienia Jamesa Bonda

Jeden z najbardziej kultowych wzorców męskości od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku boryka się z dość licznymi nałogami. Co prawda dziś już nie pali, ma jednak silne skłonności do innych uzależnień. A niektóre z nich tylko dodają mu uroku…

09.09.2016
17:12
Wszystkie uzależnienia Jamesa Bonda
REKLAMA
REKLAMA

Niejeden dzisiejszy koneser trunków pobierał pierwsze lekcje w tym temacie, pilnie śledząc preferencje alkoholowe 007. Kultowe martini wstrząśnięte nie mieszane zna chyba każdy. Przepis na ten kanoniczny już drink został podany przez Iana Fleminga w powieści Casino Royal, a brzmi on tak: „Trzy miarki ginu, jedna miarka wódki, pół miarki likieru Lillet. Wstrząsnąć z lodem, nie mieszać, udekorować spiralką z cytrynowej skórki. Zaleca się podawać w głębokim pucharku (do wina), najlepiej w dużych porcjach...” Mało kto jednak wie, dlaczego ulubiony drink brytyjskiego agenta powinien być koniecznie wstrząśnięty. Co więcej, niektórzy eksperci z branży twierdzą, że taki sposób przygotowania tego drinka powoduje, że jest on słabszy, ponieważ podczas wstrząsania lód szybciej się roztapia i rozcieńcza napój. Inni z kolei zwracają uwagą na fakt, że tak przygotowany drink jest mocniej natlenowany, co poprawia jego walory smakowe, a także działa prozdrowotnie.

Daniel Craig class="wp-image-43363"

Także słynna książka Harry Craddock's Savoy Cocktail Book wydana w Londynie w 1930 zaleca zawsze wstrząsać i nigdy nie mieszać martini. Przykrą wiadomością jest to, że nawet podążając krok za krokiem za przepisami starych mistrzów, dziś odtworzenie oryginalnego smaku tego drinka jest praktycznie niemożliwe – niestety, niegdysiejszy gin był o niebo mocniejszy, zaś producent likieru Lillet zmienił recepturę swojego produktu. Być może więc wraz z duchem czasu trzeba podążać za zmieniającym się gustem Jamesa Bonda, by rozwinąć wysmakowane podniebienie i degustować ekskluzywnego szampana Dom Perignon, a może i przerzucić się na piwo spod znaku Heinekena?

Kolejną słabością (a może właśnie silną stroną?) Jamesa Bonda był hazard.

Pokerowa twarz i stalowe nerwy sprawiały, że James Bond w kasynach czuje się jak ryba w wodzie i bywał w nich niemal równie często. Do jego ulubionych rozrywek w tych przybytkach pieniądza i rozpusty należą gry karciane, wymagające wysoce rozwiniętych umiejętności obserwacji sytuacji w grze, jak i przeciwnika. Często więc grywał Bond w chemin de fer, czyli odmianę bakarata, oraz w Texas Hold’em. W wielu ekranizacjach powieści Iana Fleminga Bond podejmuje się gry ze swoim przeciwnikiem na poważniejszym froncie, niejako dając widzom przedsmak ostatecznej i finezyjnej wygranej dobra nad złem. I tak w Operacji Piorun (1965) agent 007 gra z Emilem Largo, w Goldeneye (1995) pokonuje piękną i diabelnie niebezpieczną rosyjską agentkę Ksenię Onatopp, zaś w Casino Royal (2006) w dużej mierze poświęcone jest rozgrywce Texas Hold’em z głównym czarnym charakterem, Le Chiffrem.

james-bond-kasyno class="wp-image-74032"

Kasyna są zresztą miejscami, w których James Bond poznał nie jedną ze swoich uroczych partnerek. Trzeba przyznać, że urok osobisty szpiega od lat przyciąga piękne kobiety jak magnes i nieświadome niebezpieczeństwa, jakie czai się na nie w każdej fabule Fleminga, same ciągną do Bonda jak ćmy do ognia. W Dr. No (1962) to właśnie grając w bakarata agent MI6 dostrzega przyglądającą mu się przepiękną Sylvię Trench i wygłasza bezsprzecznie najlepiej znaną kwestię w historii filmu: Bond. James Bond. Niewątpliwe napięcie pojawia się także między nim i przebiegłą Ksenią Onatopp. W zupełnie innym charakterze pojawia się natomiast w kasynie Vesper Lynd, poznana przez Bonda już wcześniej i występująca jako inne wcielenie panny Moneypenny. Posiadająca niezwykły seksapil Vesper przyciąga nie tylko spojrzenia, lecz także uwagę mężczyzn zasiadających przy pokerowym stole, a także zdecydowanie podnosi morale Bonda, który będą partnerem tak atrakcyjnej kobiety natychmiast zyskuje określoną pozycję w samczej hierarchii.

Kolejnym uzależnieniem agenta MI6 jest motoryzacja.

Czy jest zresztą bardziej męski pośród nałogów? Brytyjski bohater wykazuje się jednak na tym polu niezwykłą lojalnością, bowiem James Bond od ponad pół wieku jest najsławniejszym ambasadorem marki Aston Martin. Doskonałym nawiązaniem i potwierdzeniem tej wiernej miłości jest ponowne wykorzystanie w filmie Skyfall (2012) Astona Martina DB5 z oryginalną rejestracją BMT 216A. Zdobycie tego pojazdu dla celów filmu było też nie lada sztuką. Oryginalny Aston wyposażony we wszystkie znane z filmu niezwykłe gadżety, dokładnie ten egzemplarz, który wystąpił w Goldfingerze (1964) został zakupiony w 2010 roku za niebagatelną kwotę 2,9 mln funtów. Samochód, który posłużył twórcom Skyfall kosztował natomiast „zaledwie” 224 tys. funtów, a fakt, że był ciemnozielony, nie stanowił dla ekipy filmowej dużego wyzwania.

james-bond-samochody class="wp-image-74033"

Bond jeździł jednak nie tylko Astonem Martinem DB5. Siadał również za kierownicą takich pojazdów jak Ford Mustang Mach 1 (Diamenty są wieczne, 1971), Toyota 2000GT Roadster (Żyje się tylko dwa razy, 1967), Lotus Esprit Turbo (Tylko dla twoich oczu, 1981), Aston Martin V8 Vantage (W obliczu śmierci, 1987), BMW 750iL (Jutro nie umiera nigdy, 1997), Aston Martin DBS (dwa razy, w Casino Royal, 2006 oraz Quantum of Solace, 2008), a także Aston Martin DB10 (Spectre, 2015). Warto przypomnieć, że choć wszystkie maszyny Bonda są zawsze niezwykle imponującymi pojazdami, to ich wykorzystaniu w filmach towarzyszyło kilka wpadek. Najsłynniejsza z nich przytrafiła się Fordowi Mustangowi Mach 1: w słynnej scenie z przejazdem na dwóch kołach przez wąską uliczkę, Bond wjeżdża w nią na prawych kołach, a wyjeżdża na lewych. Mimo to pościgi takimi maszynami zawsze niezmiennie trzymają w napięciu.

james-bond-gadzety class="wp-image-74034"

Samochody to jednak nie wyłączny przejaw gadżetomanii Jamesa Bonda. Kto może przewidzieć, czym byłby szpieg w służbie jej królewskiej mości bez swoich ratujących życie gadżetów? Choć wydział Q pojawia się dopiero w drugim filmie o Bondzie, to od razu wprowadza do popkultury sprzęt, który robi duże wrażenie: strzelającą aktówkę ze składanym karabinem AR7, nożami do rzucania oraz zbiornikiem z gazem obezwładniającym każdą niepowołaną osobę, która podjęłaby próbę otwarcia walizeczki. Co ciekawe komercyjny model tej teczki, produkowany przez brytyjską firmę Swaine Adeney Brigg, do dziś cieszy się ogromną popularnością wśród klientów. Do najmniejszych, lecz równie skutecznych gadżetów Bonda należą także inne przedmioty kanonicznie stanowiące o statusie mężczyzny, tj. zegarki wyposażone w piły, potężne magnesy, harpuny czy lasery (np. w Żyj i pozwól umrzeć, 1973) lub wybuchowy długopis, który niejako zadecydował o powodzeniu misji 007 w Goldeneye (1995).

Ostatnią być może rzeczą, do jakiej Bond żywi niezwykle silne przywiązanie, jest luksus.

Niewielu z nas może sobie pozwolić na rezerwacje noclegów służbowych w hotelach takiej klasy jak agent jej królewskiej mości. Do najdroższych należą z pewnością hotel Lake Palace znajdujący się na indyjskim jeziorze Pichola w Udaipur, który wystąpił w filmie Ośmiorniczka (1983) oraz zbudowany w XVI wieku wenecki Belmond Hotel Cipriani, w których za jedną noc dla dwojga zapłacimy więcej niż wynosi obecna średnia krajowa, lecz wszystkie miejsca odwiedzone przez Bonda – a można by przecież jego śladem udać się w podróż dookoła świata – należą do hoteli z wyższej półki.

james-bond-luksus class="wp-image-74039"
REKLAMA

Bez wątpienia nie jeden widz zastanawiał się, czy faktycznie życie agenta wywiadu opływa w takie luksusy. Czy jedną z najpotężniejszych monarchii świata stać na to, by jej agenci specjalni wozili się najnowszymi cudami motoryzacji, rozsmakowywali się w ekskluzywnych trunkach i nocowali w najdroższych hotelach na ziemi? Odpowiedzi na te pytanie możemy poszukać w konkurencyjnych powieściach Fredericka Forsytha czy Johna Le Carrego, które przedstawią nam nieco inny obraz życia agentów MI5 i MI6.

W filmach o Jamesie Bondzie nie chodzi jednak przecież wyłącznie o realizm. Po te produkcje sięgamy między innymi po to, by zobaczyć rzeczy i poczuć emocje niedostępne na co dzień. Dlatego też w tych filmach nawet nałogi mają swój pociągający urok i chyba nikt nie umiałby wyobrazić sobie Jamesa Bonda, który przechodzi na weganizm, odstawia alkohol i zaczyna regularnie uprawiać pilates przed śniadaniem składającym się z owsianki i zielonej herbaty.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA