REKLAMA

9 rzeczy, które warto wiedzieć o nowym Nissanie Leaf

Większy zasięg, lepszy wygląd, cena niższa od konkurencji – w końcu doczekaliśmy się premiery Nissana Leaf nowej generacji. I było na co czekać.

Nocna premiera najnowszego elektrycznego modelu Nissana nie była może tak medialna, jak chociażby Tesli Model 3, ale biorąc pod uwagę fakt, że to właśnie Leaf pozostaje najlepiej sprzedającym się samochodem elektrycznym w historii, warto wiedzieć, co przynosi nam jego druga odsłona. Tym bardziej, że to samochód, który faktycznie będzie można kupić, a nie tylko ustawić się po niego w kolejce.

Cóż więc nowego słychać w Leafie?

 

06.09.2017 06.51
nissan leaf samochody elektryczne sprzedaż
REKLAMA

Przede wszystkim najnowszy Leaf… w końcu jakoś wygląda. Mierzące 4,48 m długości i 1,79m szerokości auto może i nie porywa swoją stylistyką i trudno się w tym samochodzie zakochać, ale cóż – to i tak spory krok do przodu w porównaniu z poprzednią generacją.

 

REKLAMA

Zupełnie odmieniono też wnętrze – nie tylko pod względem projektu, ale również pod kątem jakości materiałów wykończeniowych.

 

Nowy Nissan Leaf kusi jednak głównie nie wyglądem, a ceną. Ta ma (przynajmniej na terenie Stanów Zjednoczonych) wynieść mniej niż 30 tys. dol. i to przed wszelkimi zniżkami i dopłatami. Mamy więc do czynienia z pojazdem tańszym od najtańszej Tesli czy elektrycznego Chevroleta o kilka tysięcy dolarów.

 

Przy okazji sensowne stały się też parametry nowego Leafa. Jego elektryczny układ napędowy generuje teraz 150 KM i 320 Nm, co przy masie auta na poziomie 1535 kg powinno wystarczyć większości kierowców.  Niestety wciąż nie będzie to demon (niemieckich) autostrad – maksymalna prędkość wynosi zaledwie 144 km/h.

 

Narzekać (w tej cenie) nie można też przesadnie na zasięg. Zgodnie z pomiarami z cyklu NEDC Leaf, wyposażony w litowo-jonowy akumulator o pojemności 40 kWh, zaoferuje 378 km jazdy bez ładowania. To jednak optymistyczne szacunki – według amerykańskich standardów pomiarowych ten wynik będzie bliższy 240 km. Szybkie ładowanie do 80 proc. zajmie 40 minut, natomiast domowe ładowanie do pełna zajmie 8 godzin (6 kW) lub 16 godzin (3 kW).

 

Jeśli dla kogoś deklarowany dla tej wersji zasięg jest zbyt mały, Nissan pod koniec przyszłego roku wprowadzi lepszą i droższą odmianę Leafa – ta będzie nie tylko mocniejsza, ale też otrzyma pojemniejsze akumulatory, pozwalając tym samym pokonać większy dystans bez ładowania.

 

Nowy Leaf to jednak nie tylko układ napędowy. Nissan kusi klientów chociażby systemem w pełni autonomicznego parkowania (nie asystentem parkowania). Rozwiązanie to na czas wykonywania tego manewru całkowicie przejmuje kontrolę nad samochodem.

 

Częściowa automatyzacja pojawia się także w przypadku jazdy autostradowej. Nissan Leaf z systemem ProPILOT ma być w stanie poruszać się samodzielnie (choć pod nadzorem kierowcy) po autostradzie, pod warunkiem, że pozostajemy na jednym pasie ruchu.

 

REKLAMA

Natomiast jeśli chcemy sami prowadzić Leafa, możemy to robić… niemal wyłącznie z użyciem pedału przyspieszenia, korzystając z rozwiązania e-Pedal. Po jego aktywacji, gdy zdejmiemy nogę z pedału przyspieszenia w trakcie jazdy, samochód zacznie hamować, natomiast gdy się zatrzymamy – nie poruszy się, dopóki nie wciśniemy pedału ponownie. Według Nissana korzystanie z pedału hamulca ma być konieczne tylko przy gwałtownym hamowaniu.

 

Nowy Nissan Leaf oferuje też nowości, z których na razie w Polsce raczej trudno będzie skorzystać. Przykładowo system V2G (Vehicle-to-Grid) pozwala nie tylko ładować samochód z sieci, ale też dostarczać energię z samochodu do sieci. W ten sposób moglibyśmy np. ładować akumulator na tanim prądzie i oddawać go do sieci w momencie większego zapotrzebowania, tym samym generując dla właściciela dodatkowy zysk.

Samochód trafi do sprzedaży w Europie w styczniu przyszłego roku.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA