REKLAMA

Ma milion na koncie i się z tym nie kryje. O początkach na YouTubie i przemianie mówi nam Red Lipstick Monster

Po 5 latach działalności na YouTubie, Red Lipstick Monster, czyli Ewa Grzelakowska-Kostoglu, stała się pierwszą kobietą w Polsce z milionem subskrypcji swojego kanału. Co to dla niej znaczy, jaki jest polski YouTube i jak ona sama zmieniła się przez ostatnie lata?

21.07.2017 16.00
Wywiad z Red Lipstick Monster
REKLAMA
REKLAMA

Joanna Tracewicz, Spider's Web: Mówiłaś kiedyś, że łatwo się wzruszasz, kiedy dzieje się coś dobrego i emocjonującego. Popłakałaś się kiedy dowiedziałaś się o milionie subskrypcji?

Red Lipstick Monster: Tak, rzeczywiście, tak było. Pojawiły się łzy w oczach.

Może uderzyć woda sodowa do głowy?

Jasne, że może. Ale trzeba sobie pewne rzeczy poukładać w głowie. Mnie nie uderzyła.

Co ten milion dla ciebie znaczy?

To, że dobrze się stało, że sobie zaufałam.

A nie ufałaś sobie?

Dopiero po jakimś czasie, kiedy zauważyłam postępy. Nauczyłam się tego podczas pracy nad kanałem.

Ostatnio obejrzałam twoje pierwsze wrzucone wideo i zestawiłam je z ostatnimi materiałami. Efekt był piorunujący. Oglądałaś je ostatnio?

Tak, czasem je sobie oglądam. (śmiech)

A jakie emocje budzą w tobie te materiały?

Na pewno dużo sentymentu, to jest takie urocze. Widzę, jaki postęp zrobiłam, co wypracowałam i jest mi z tym dobrze. Niektórzy wstydzą się swoich starych wideo, czasem zresztą ludzie zadają mi pytanie, czy i ja się wstydzę. Ale nie, na tamten moment robiłam wszystko tak, jak umiałam najlepiej. I nie wstydzę się tego. Już wtedy wiedziałam, że to nie jest ten poziom, na jakim chce się zatrzymać. Bo chcę się rozwijać, teraz też. Cieszę się, że nie zatrzymała mnie wtedy świadomość, że nie robię tego na razie tak, jak chciałabym, żeby to wyglądało.

Co się zmieniło w tobie przez te 5 lat?

Najłatwiej jest mówić o tych rzeczach, które widać i które pewnie sama zauważyłaś.

Tak, twoją pewność siebie, która teraz jest naturalna, a na początku była trochę grą, ogromną zmianę jakości technicznej materiałów...

Tak, ale najważniejsze, co się we mnie zmieniło, to właśnie to, że zaczęłam sobie wierzyć, ufać swojemu instynktowi. Jestem swoim własnym szefem, to ja odpowiadam za swoje decyzje i ponoszę za nie pełną odpowiedzialność.

A to nie jest takie proste, zwłaszcza, że to właśnie ty jesteś jedną z osób, które pokazują jak kariera ludzi zajmujących się YouTube'em, tych "ludzi z Internetu" może wyglądać.

To prawda. Przecieramy szlaki i dalej nie wiemy, co będzie za chwilę. Ci, którzy teraz zaczynają mają, w pewnym sensie trochę łatwiej – wiedzą mniej więcej jak to wygląda, przynajmniej początek. I na ten moment łatwiej też są w stanie zintegrować się z innymi twórcami, wymienić doświadczenia, porozmawiać. Kiedy zaczynałam, tak nie było.

Jesteś pierwszą kobietą w Polsce, która zajmuje się YouTube'em i zdobyła milion subskrybentów. Myślisz, że dziewczyn jest mniej na polskim YouTubie tylko dlatego – jak sama wspominałaś w jednym z wywiadów – że boją się krytyki, tego, że będą oceniane?

To nie jest jedyny powód, ale wszystkie są uwarunkowane kulturowo.

To co jeszcze?

Kobiety nie są zachęcane, żeby zajmować się takimi rzeczami. Wszyscy wokół przygotowali dla nich inny scenariusz – mają mieć stałą pracę, dom, dzieci. Nie klepie się ich po plecach, a wychowuje tak, żeby cały czas myślały, co inni o nich pomyślą.

A ty sama przejmujesz się krytyką? Dotyka cię jeszcze?

Jestem zwykłym człowiekiem, oczywiście, że czasem mnie to dotyka, ale dzięki doświadczeniu nie odbieram tego osobiście. Nauczyłam się filtrować takie komentarze, wiadomości. Ważny jest dystans do krytyki, ale nie polegający na tym, żeby ją zignorować, tylko żeby dobrze ją zinterpretować. Bo jeżeli wszyscy coś krytykują, warto zastanowić się, że jednak może coś być na rzeczy. Sporo czasu spędzam na kontakcie z widzami, rozwijam swój kanał tak, by robić to, co sama chcę, ale by i oni dostali to, czym są zainteresowani.

Pokutuje przekonanie, że np. YouTube nie jest normalną pracą albo już za chwilę nią nie będzie, bo nie jest pewny czy dobrze znany. A jak myślisz, czy YouTube może być twoją pracą za 5, 10, 15 lat?

Nie wiem, nie zakładam tego. Być może tak, być może nie. Może będę działać na YouTubie, a może po prostu w Internecie, bo wszystko będzie inne. Zresztą YouTube to tylko część mojej działalności. Robię poza tym wiele rzeczy, o których nie mówię, ale zajmują mi one sporą część mojego czasu.

Tak jak na przykład próba stworzenia własnej marki kosmetyków?

Tak, to też. Tym tematem zajmuję się już jakieś dwa lata, a przecież "na zewnątrz" tego nie widać. Podchodzę do tego jednak bardzo poważnie i chcę, żeby było to zrobione jak najlepiej. A to trwa.

Minęło 5 lat, sama się zmieniłaś, osiągnęłaś sukces. A kiedy patrzysz na polskie ulice widać namacalne ślady, że kobiety cię oglądają? Wzrasta świadomość dotycząca makijażu, pielęgnacji?

Tak, bardzo! Przede wszystkim kobiety chcą wiedzieć, jak o siebie dbać. Bo nie chodzi o to, by nakładać wszystko na siebie, ale zrozumieć, jak każdy kosmetyk działa, do czego służy i jak je ze sobą łączyć.

A jak chodzisz tymi polskimi ulicami, to jesteś w stanie przejść spokojnie?

Jeśli biegnę, to tak. (śmiech)

Męczy taka popularność? To, że ludzie mają wrażenie, że ty też ich znasz, bo przecież regularnie cię oglądają?

Jest fajnie, jak się dużo dzieje, ale jestem zwykłym człowiekiem i też chciałabym czasem zwyczajnie odpocząć, u mnie działają okulary przeciwsłoneczne i czapeczka.

W sieci sporo jest innych kanałów urodowych. Dlaczego to tobie się udało, a innym nie?

To już trzeba by spytać publiczność. Myślę, że zadziałało wszystko po trochu, zagrały ze sobą różne elementy. Decyzja, czy coś zasubskrybuję i będę to śledzić, jest bardzo szybka. Youtuber musi przekonać szczerością, musi mówić o ciekawych rzeczach, wiedzieć, o czym mówi, mieć jakąś osobowość.

A jakie kanały sama oglądasz na polskim YouTubie?

Bardzo lubię kanały popularnonaukowe, takie jak SciFun, emce, Mówiąc Inaczej, Polimaty. Śledzę także kanały rozrywkowe, np. Szparagi czy Lisie Piekło. Oglądam też kanały beauty.

Youtuberzy wspierają się czy traktują się jak konkurencję?

Ja bym powiedziała, że się wspierają i że dobrze siebie rozumieją. Jeśli nagrywają z kimś wspólne materiały, to dlatego, że się lubią i chcą zrobić coś fajnego. To nie jest robione pod publikę.

To czego oni, ja i widzowie moglibyśmy ci życzyć w dalszej działalności?

Oj, nie wiem. Ja się chcę jeszcze chwilę pocieszyć tym, co jest. Niczego mi nie trzeba życzyć! (śmiech)

REKLAMA

Hej, bo się zaraz okaże, że są jacyś zazdrośnicy, co powiedzą, że masz za dobrze.

To może tego, żebym spotykała na swojej drodze kolejnych ludzi, z którymi można robić świetne rzeczy. Bo dobrzy ludzie blisko są potrzebni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA