REKLAMA

Twórcy Pokemon GO przyznali się do porażki, ale... fani i tak szykują pozew zbiorowy

Pokemon GO Fest okazało się katastrofą. Kurz po pierwszym zlocie fanów już opadł, a szef Niantic postanowił wyjaśnić na spokojnie przyczynę problemów w Chicago. Części uczestników imprezy przeprosiny nie satysfakcjonują. Szykują się do walki, ale nie w towarzystwie Pokemonów, a prawników.

28.07.2017 16.26
pokemon go fest chicago niantic john hanke
REKLAMA
REKLAMA

Niantic postanowiło uczcić pierwszy rok istnienia Pokemon GO imprezą dla fanów. 20 tys. biletów na zlot Pokemon GO Fest w Chicago rozeszło się w kilka minut. Wydarzenie okazało się niestety katastrofą. Gracze ze względu na przeciążone stacje bazowe i problemy z serwerami gry nie mogli się bawić.

John Hanke, czyli szef firmy odpowiedzialnej za Pokemon GO wcale nie ukrywa, że firma nie sprostała wyzwaniu.

W oświadczeniu zamieszczonym na blogu Niantic nie ma typowej marketingowej nowomowy. Hanke nie próbuje doszukiwać się winy w czynnikach zewnętrznych i bierze pełną odpowiedzialność za porażkę. Zamiast wymówek dostaliśmy rzeczowe wyjaśnienie problemów, z którymi borykali się gracze.

pokemon go fest chicago niantic john hanke class="wp-image-581145"

Podoba mi się taka postawa. John Hanke już w pierwszym akapicie wspomina, że fani wygwizdali go, gdy tylko wszedł na scenę. Z pewnością napisanie czegoś takiego nie przyszło mu łatwo. Przypomniał przy tym, że podczas wydarzenia ekipa techniczna rozwiązywała problemy, a on rozmawiał osobiście z fanami.

Pokemon GO Fest - co poszło nie tak?

Hanke wspomina o wielu różnych problemach, które dotknęły graczy. Pierwszy z nich związany był z samą grą, która zawieszała się i wyłączała. Zmiana po stronie serwera sprawiła, że u wielu graczy - chociaż jak szef Niantic sam przyznaje, nie u wszystkich - problemy przestały występować.

Błędy w konfiguracji serwerów były niestety tym mniejszym problemem, który Niantic mogło rozwiązać samodzielnie. Podczas Pokemon GO Fest okazało się, że 20 tys. graczy łączących się z internetem w jednym parku przeciążyło okoliczne stacje bazowe. John Hanke przekonuje, że jego firma starała się zapobiec takiej sytuacji.

Kolejnym wyzwaniem, z jakim zmierzyło się Ninatic, były opóźnienia uniemożliwiające zalogowanie się na konto w grze.

Kolejna rekonfiguracja po stronie serwerów, która wzięła pod uwagę opóźnienia w transmisji danych wynikające z przeciążenia sieci, pozwoliła kolejnej grupie graczy dołączyć do zabawy. Z dwoma problemami firma poradziła sobie we własnym zakresie, ale poważniejszy był ten związany z siecią komórkową.

Po fakcie graczom łatwo jest napisać, że Niantic powinno lepiej zabezpieczyć imprezę - zwłaszcza biorąc pod uwagę problemy, które występowały zaraz po starcie gry. Wiedząc, ile osób kupiło bilety, firma nie powinna mieć problemu z zabezpieczeniem infrastruktury - przynajmniej w teorii.

pokemon go fest chicago niantic john hanke class="wp-image-581144"

W praktyce sprawdził się czarny scenariusz, a wydarzenie nie mogło się odbyć w normalnym trybie.

John Hanke twierdzi, że jego firma za pośrednictwem partnera organizującego event przedstawiła firmom telekomunikacyjnym informacje na temat tego, ile osób pojawi się na Pokemon GO Fest. Oszacowano też, ile danych średnio będzie transferował podczas wydarzenia każdy z uczestników.

Reakcje telekomów były bardzo różne, a tylko niektóre z amerykańskich sieci zdecydowały się na dostawienie mobilnych stacji bazowych (ang. Cellular on Wheels, w skrócie COW) do rozładowania wzmożonego ruchu. Niektóre z nich uznały jednak, że obecna na miejscu infrastruktura będzie wystarczająca.

John Hanke nie zdradził, które konkretnie sieci sprawiały problemy.

Szef firmy Niantic pochwalił natomiast wprost operatora Sprint... który jest oficjalnym sponsorem Pokemon GO. Można byłoby widzieć w tym kadzenie partnerowi biznesowemu, ale z relacji fanów wynika, że faktycznie Sprint przygotował się do obsługi imprezy może nie idealnie, ale lepiej, niż np. Verizon.

Niantic przyznało się błędów po swojej stronie. Przedstawiciele Verizona wskazywali palcem na twórców Pokemon GO i zrzucili na nich całą odpowiedzialność. Wedle stanowiska firmy inne usługi działały podczas imprezy bez problemu. Uczestnicy mają na ten temat odmienne zdanie i zarzucają Verizonowi kłamstwo.

Niantic postanowiło wynagrodzić graczom problemy podczas Pokemon GO Fest.

Bonusy przewidziane dla uczestników zaczęły się pojawiać poza terenem Pokemon GO Fest w okręgu o promieniu dwóch mil. Dzięki temu gracze mogli opuścić park i maszerować po ulicach Chicago. Pracownicy telekomów odetchnęli z ulgą, a gracze mogli wreszcie zacząć się bawić podczas niespodziewanego after-party.

pokemon go fest chicago niantic john hanke class="wp-image-581146"

W centrum Chicago odbyło się 69 tys. raidów, a gracze złapali 7,7 mln Pokemonów. Wśród nich było 440 tys. legendarnych ptaków. Gracze z całego świata też nie próżnowali. Odbyło się aż 4,6 mln raidów i złapano aż 0,5 mld (!) stworków. Wśród nich 1,9 mln stanowiły legendarne Lugie i Articuno. Niesamowite liczby.

John Hanke wspomniał też o rozmowach, jakie przeprowadził na miejscu z graczami.

Osoby mające okazję porozmawiać z twórcą tego hitu, dzieliły się swoimi historiami. Gracze chwalili się tym, ile schudli, biegając za Pokemonami (to działa, potwierdzam!), opowiadali o tym, jak gra pomogła im poradzić sobie z chorobami i odbudować więzi rodzinne.

Jestem przekonany, że szef firmy odpowiedzialnej za Pokemon GO tutaj nie koloryzuje. Czytałem przez ostatni rok wiele podobnych opowieści w serwisach społecznościowych. Reddit jest pełen wyznań graczy, których sytuacja życiowa poprawiła się, od kiedy zaczęli łapać Pokemony.

Te niesamowite historie nie powinny jednak przysłonić tego, że Pokemon GO Fest nie spełniło oczekiwań.

Jeszcze w trakcie imprezy Niantic ogłosiło, że wszyscy uczestnicy otrzymają zwrot pieniędzy za bilet oraz rekompensatę w postaci wirtualnej waluty Poke Coins o wartości 100 dol. Nie wszyscy uczestnicy Pokemon GO Fest są usatysfakcjonowani tym rozwiązaniem i żądają od Niantic innego zadośćuczynienia.

Bilety kosztowały 20 dol. Wielu graczy wydało wielokrotność tej kwoty na bilety lotnicze, hotele itp. Ceny za wejściówkę na czarnym rynku dochodziły nawet do kilkuset dol. Osoby korzystające z usług koników mogą zapomnieć o odzyskaniu pieniędzy, a w dodatku to handlarze otrzymają zwrot od Niantic, a nie uczestnicy.

pokemon go legendarne pokemony raidy lugia articuno class="wp-image-580055"

Szykuje się pozew zbiorowy przeciwko Niantic ze względu na kiepską organizację Pokemon GO Fest.

Gracze, którzy przyjechali do Chicago, by snuć się cały dzień w słońcu, patrząc na ekran ładowania gry, postanowili wspólnie powalczyć z Niantic o rekompensatę w innej formie. Kwota 20 dol. jest kroplą w morzu kosztów, jakie wiele osób poniosło z tytułu tej imprezy.

Rozczarowanym fanom przewodzi Jonatahn Norton mieszkający w Kalifornii. Zdecydował się na pomoc prawnika i chce uzyskać od Niantic zwrot kosztów za dojazd na miejsce imprezy. Do pozwu dołączyło się jak dotąd ok. 20-30 innych graczy (na wydarzenie sprzedano 20 tys. biletów).

Trudno mi krytykować graczy, którzy chcą odzyskać swoje pieniądze.

Doceniam szczerość, z jaką John Hanke opowiedział o genezie problemów z grą. Współczuję mu, bo reputacja firmy po raz kolejny mocno ucierpiała. Rozumiem, że przynajmniej po części winę za awarie i przestoje ponosiły sieci komórkowe, ale... solidaryzuję się z graczami.

Doskonale pamiętam, jaką frustrację wywoływały notoryczne problemy z uruchomieniem gry podczas normalnej zabawy w lipcu ubiegłego roku. Jestem w stanie sobie wyobrazić rozgoryczenie fanów, którzy wydali setki dolarów, by znaleźć się w Chicago. Zamiast się dobrze bawić, wrócili do domu zmęczeni i źli.

REKLAMA

Niezmiernie ciekawi mnie, jaki będzie finał sprawy i obawiam się, że jeśli Niantic zostanie zobligowane, by spełnić żądania graczy, to rozwój Pokemon GO znów stanie w miejscu, a firma utonie w kolejnych pozwach i straci na odszkodowania środki przeznaczone na rozwój gry...

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA