REKLAMA

Biurko, które powie ci, kiedy powinieneś od niego wstać. Tak, to nowy pomysł producenta mebli

Czy ktoś może zatrzymać tę ogólną obsesję mierzenia aktywności fizycznej? Robimy to w czasie ćwiczeń. Robimy to w czasie odpoczynku. Robimy to w życiu prywatnym, a firma Herman Miller chce, żebyśmy robili to także w pracy. I stworzyła ku temu specjalny system – Live OS.

13.06.2017 11.30
Live OS
REKLAMA
REKLAMA

Legendarny producent najwygodniejszych na świecie krzeseł ergonomicznych (i – ciekawostka – twórca biurowego boksa, który widzimy dziś w każdym biurowcu) chce wymyślić biuro na nowo.

W tym celu firma próbuje wykorzystać trend (podobno taki istnieje) przestrzeni biurowych, w których pracownicy nie mają jednego, przydzielonego miejsca pracy, lecz zamieniają się miejscami, korzystając z różnych biurek zależnie od potrzeby i ochoty.

Herman Miller wymyślił więc, że można ten trend połączyć z modą na biurka siedząco-stojące i wykorzystać je do stworzenia przestrzeni biurowej, która byłaby… nieco bardziej aktywna.

Live OS, czyli twój szef będzie cię rozliczał nie tylko za pracę, ale także za to, czy siedzisz wyprostowany.

Założenie systemu Herman Miller jest proste. Do każdego biura siedząco-stojącego podłączony jest czujnik Bluetooth, który automatycznie lub na żądanie zmienia wysokość blatu, aby wymusić zmianę pozycji. Mało tego, biurko może też podpowiedzieć, kiedy powinieneś zmienić miejsce pracy albo po prostu zarejestrować zmianę, której dokonasz samodzielnie.

 class="wp-image-571214"

W przyszłości do regulowanego biurka mają dołączyć jeszcze specjalnie zmodyfikowane krzesła Aeron, które będą monitorować postawę i automatycznie dostosowywać swoje ustawienia do konkretnego pracownika, który na nich usiądzie.

To wszystko jest spięte ze sobą w jednej aplikacji analitycznej, gdzie pracownicy mogą podejrzeć, jak aktywni byli danego dnia, a także mogą wyznaczać sobie cele. Naturalnie celem systemu Live OS jest zwiększenie aktywności w całym biurze, więc dostęp do statystyk ma także szef i to on prawdopodobnie będzie ustalał cele „aktywności” (i niewykluczone, że także z nich rozliczał…).

 class="wp-image-571215"

System nie należy do tanich, bo same sensory podłączane do biurka to koszt 100 dol. (nie mówiąc o cenie samego biurka, która waha się od 500 do 1500 dol.), zaś subskrypcja aplikacji kosztuje 60 dol. od biurka – cena jest zależna od liczby pracowników; im ich więcej, tym cena niższa.

Czy ktoś może zatrzymać to szaleństwo?

Obsesja mierzenia aktywności, która dopada nas od kilku lat, zawsze była dla mnie kompletnie niezrozumiała. Rozumiem do pewnego stopnia chęć śledzenia progresu podczas ćwiczeń, szczególnie gdy walczymy o lepszą formę czy utratę wagi. Rozumiem, że te wszystkie kółeczka do zapełniania i cele aktywności mają nas odrobinę zmobilizować, żebyśmy wstali i przeszli kilka kroków.

Ale nachalność, z jaką monitorowanie aktywności wpycha się wszystkim i wszędzie, jest po prostu nie do przyjęcia. Mój zegarek naprawdę nie musi co godzinę informować mnie wibracją, że wypadałoby zmienić pozycję. Nie czuję potrzeby, żeby mój telefon ustawicznie mierzył, ile przeszedłem dziś kroków i nie, naprawdę nie chcę być pod koniec dnia karcony przez urządzenie elektroniczne za to, że nie nabiłem ich 10 tysięcy.

Narzucenie monitorowania aktywności w miejscu pracy to już totalny absurd, tym bardziej patrząc na to, o jakiej „aktywności” mówimy. Jeżeli ktoś naprawdę uważa, że przejście od biurka do biurka kilka razy w ciągu kilku godzin to „aktywność fizyczna”, to chyba dawno się faktycznie nie zmęczył.

I tak, tak, ja rozumiem, że „aktywność” nie jest tu celem samym w sobie, ale sama idea mnie przeraża. Biuro, w którym na sygnał aplikacji pracownicy przesiadają się z miejsca na miejsce, a pod koniec miesiąca szef analizuje ich statystyki? Toć to obrazek rodem z dystopijnego science-fiction.

Nie kupuję tej wizji.

REKLAMA

Domyślam się, że Herman Miller nie miał nic złego na myśli, tworząc Live OS (prócz bezczelnego zagrania na naszej manii monitorowania aktywności, ale cóż… biznes jest biznes). Jednak temu systemowi jest stanowczo zbyt blisko do stania się kolejnym narzędziem kontroli, bym był w stanie spojrzeć na nie przychylnym okiem.

Poza tym ludzie, dajcie spokój… mierzenie tego, jak często przeszedłeś od biurka do biurka? Serio?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA