REKLAMA

MacBook właśnie zniknął z mojego życia. Czy jest za czym tęsknić?

Stało się. Przyszła pora, by rozstać się z Makiem. Za czym będę tęsknił, a co pożegnałem z ulgą, porzucając macOS?

10.05.2017 18.40
MacBook zniknął z mojego życia. Za czym będę tęsknił, przesiadając się na Windowsa?
REKLAMA
REKLAMA

Mój MacBook Air właśnie znalazł nowego właściciela. Rozstałem się z nim z niemałym bólem serca, gdyż przez ostatnich 30 miesięcy był to mój główny komputer do pracy, rozrywki, nauki i życia. Napisałem na nim setki tekstów dla Spider’s Web i nie tylko, zmontowałem dziesiątki materiałów wideo. Zjechałem z nim pół świata.

A jednak zdecydowałem, że czas pożegnać macOS i postawić na workflow w 100% oparty o komputery z Windowsem 10. Do poważnych zadań i codziennych trudów służy mi od kilku miesięcy dość mocny PC, a rolę wyjazdowego konia roboczego przejął podstawowy Surface Pro 4 z Core i5.

Surface Pro 4 to najlepszy laptop z Windowsem na rynku. class="wp-image-541048"

Nie posiadam żadnych innych urządzeń Apple, więc przejście na inny „ekosystem” nie stanowiło większego problemu.

Jest jednak kilka rzeczy, przez które będę ogromnie tęsknił za MacBookiem i klika, przez które dobrze się zastanowię, zanim drugi raz postawię na komputer od Apple.

Oprogramowanie dla kreatywnych na Maca wyprzedza Windowsa o lata świetlne.

Nie przesadzę mówiąc, że nawet te same wersje programów do pisania, tworzenia muzyki czy wideo działają i wyglądają na Macach po prostu lepiej. Dotyczy to też wielu innych aplikacji (chociażby Evernote czy Todoist), ale ja najboleśniej odczuwam różnicę właśnie w programach dla twórców.

Szczególnie będę tęsknił za jednym z nich: iA Writerem, czyli najlepszym edytorze tekstu distraction-free, jaki istnieje. I który – niestety – nie ma ani swojej wersji na Windowsa 10, ani godnej alternatywy.

 class="wp-image-524338"
Microsoft ma już sprzęt dla kreatywnych. Teraz czas na oprogramowanie.

Bolesny jest też fakt, że mój drugi ulubiony edytor tekstu, do „poważniejszego” pisania - Scrivener - w wersji na Windowsa nie umywa się do macOS-owego odpowiednika. Działa fatalnie, wygląda jak z ery Win 98 i raczej frustruje, niż ułatwia pracę.

Tęsknił będę też za dwoma wbudowanymi w macOS narzędziami dla twórców – iMovie i Garage Band. Pewnie, że na Windowsie znajdę dziesiątki potężniejszych zamienników (nierzadko darmowych), ale żadne z nich nie oferują takiego stosunku prostoty obsługi do możliwości. O estetyce nie wspominając.

Po stronie Windowsa nie istnieje też program do edycji wideo, który pracowałby na słabej konfiguracji sprzętowej tak dobrze, jak iMovie pracuje na najsłabszych Macach.

Nie będę za to tęsknił za tym, jak na Macu działa Microsoft Word.

Wierzcie lub nie, ale Microsoft Word na MacBooku i Microsoft Word na Surface Pro 4 czy dobrym komputerze z Windowsem dzieli przepaść. Czasem nawet myślę, że to nie są te same programy!

Odkąd pojawił się Office 365, skończyła się era z potężnymi problemami Worda na Windowsie. Zostało kilka rzeczy do poprawki (jak choćby płynność działania kilkusetstronicowych plików), ale w ogólnym rozrachunku Word to bardzo użyteczne narzędzie i obecnie mój podstawowy edytor tekstu na Windowsie. Za to na Macu…

Word Online class="wp-image-509984"
Tak wygląda praca z Wordem na Macu. Przez większość czasu.

Praca z Wordem na macOS była drogą przez mękę. Ten program po prostu nie chce, żeby go używać na komputerach Apple. Ustawiczne problemy z synchronizacją, niedające się zamknąć okienka dialogowe informujące o aktualizacji, wysypywanie się na każdym kroku… długo by wymieniać. A niestety, Word nadal pozostaje branżowym standardem edycji tekstu, więc korzystać trzeba.

Nie zatęsknię też za cennikiem sklepu z aplikacjami.

Ok, aplikacje na Maca może i są lepsze, niż te na Windowsa 10, ale... czy to naprawdę oznacza, że muszą tyle kosztować? Słone ceny programów jestem w stanie przyjąć w przypadku użytecznych narzędzi do pracy, ale już takie kwiatki, jak kalendarz za 20 dolców, czy aplikacja pokazująca pogodę na górnym pasku za 50 zł budzą we mnie zdecydowany sprzeciw.

Najbardziej będę tęsknił za spokojem ducha, który dawał mi MacBook.

Z nielicznymi wyjątkami – mój MacBook Air przez cały czas użytkowania nie sprawił mi większych kłopotów. To sprzęt, na którym zawsze mogłem polegać, co do którego miałem 99,9-procentową pewność, że nie zawiedzie mnie na ważnym wyjeździe.

Takiej samej pewności nie dał mi jeszcze żaden komputer z Windowsem. Pokładam spore nadzieje w tym zakresie w Surface Pro 4, który jak dotąd mnie nie zawiódł, ale doświadczenie mówi mi wyraźnie, że lepiej być gotowym na mniejsze lub większe czkawki, jak w przypadku każdego innego sprzętu z systemem Microsoftu. Niezależnie od producenta i półki cenowej.

Siri na Maci macOS Sierra class="wp-image-491740"

Przy Macu takich obaw nie miałem. Sprzęt był gotowy do pracy zawsze i wszędzie. Nie musiałem się też z nim cackać. MacBook Air był ze mną na wielu wyjazdach i używałem go bardzo intensywnie, a jednak po 2,5 roku wciąż wygląda jak nowy (dzięki temu odsprzedałem go też za kwotę, której nie dostałbym za absolutnie ŻADEN 2,5-letni laptop z Windowsem o zbliżonych parametrach).

Nie będzie mi brakować ambiwalencji uczuć towarzyszących posiadaniu komputera Apple.

Jakkolwiek dziwnie to brzmi u nas, w Polsce, kupując komputer od Apple zostajemy skazani na niekończącą się feerię uwag i komentarzy, które potrafią namieszać w głowie. U nas niemal nie istnieje obóz traktujący MacBooki jako „po prostu” narzędzia, nie.

W Polsce jak masz Maca to – zależnie od punktu widzenia – albo jesteś zerem, na niczym się nie znasz i masz nadmiar gotówki, albo dokonałeś najlepszej zakupowej decyzji życia i powinieneś patrzeć z góry na każdego, kto dokonał innej.

 class="wp-image-503807"

Z jednej strony płotu jest taki Szymon Radzewicz, który odkąd odkrył MacBooki świata poza nimi nie widzi i zdążył już nawet zapomnieć, że komputery są napędzane przez fizyczne podzespoły, a nie magię i siedzące na różowych chmurach jednorożce.

Z drugiej strony stoi rzesza ludzi, którzy z Macami miała styczność tylko na sklepowych wystawkach. Dla nich z kolei komputer to tylko podzespoły, a skoro za 2 tys zł można kupić badziewny laptop o takiej samej konfiguracji (na papierze), jak MacBook za 7,5 tys zł, to kupując tego drugiego trzeba mieć nieźle poprzewracane w głowie. Wiadomo.

Oczywiście nieco hiperbolizuję na użytek tego tekstu, celem podkreślenia istoty problemu, ale faktem jest, że Mac w Polsce nadal traktowany jest jako zabawa dla bogatych i coś niemalże egzotycznego. Co jest w gruncie rzeczy zabawne, biorąc pod uwagę, jak popularne są komputery Apple chociażby w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii.

 class="wp-image-524768"

Na 100% nie zatęsknię więc za tym, że z jednej strony jestem traktowany jak kretyn, a z drugiej jak członek bardzo elitarnego klubu snobów.

Nie wykluczam jednak, że nadgryzione jabłko w przyszłości powróci na moje biurko.

Dzisiejsze pożegnanie z MacBookiem nie oznacza jednak, że żegnam się z komputerami Apple na zawsze. Wprost przeciwnie – nie wykluczam ani trochę, że któryś z MacBooków Pro stanie kiedyś na moim biurku.

To fantastyczne narzędzia pracy i gdybym musiał dziś postawić na jeden komputer do obsługi wszystkich zadań, bez dwóch zdań byłby to właśnie laptop od Apple. Bo te komputery robią mnóstwo rzeczy dobrze i najlepiej nadają się do pracy, którą wykonuję zawodowo, i prywatnie.

Na razie jednak nie czuję takiej potrzeby. Microsoft ostatnimi czasy podąża w bardzo, bardzo dobrym kierunku i coraz bardziej dba o potrzeby kreatywnych twórców. Windows 10 staje się coraz lepszym systemem. Laptopy pracujące pod jego kontrolą dościgają, a momentami i prześcigają MacBooki (patrz: Surface Laptop).

 class="wp-image-561923"

Do tego – w końcu! – dysponuję PC-tem zdolnym odpalić każdą grę, który… kosztował mnie jakieś pół ceny porównywalnego specyfikacją iMaca, na którym w gry raczej bym nie pograł.

REKLAMA

I chociaż za kilkoma aspektami pracy na macOS będę szczerze i z serca tęsknił (chlip, iA Writer, chlip…) to zdążyłem już wyrobić sobie na tyle wygodny workflow i dysponuję na tyle dobrymi sprzętami z Windowsem, by nie planować powrotu do komputerów Apple w najbliższym czasie.

A jeśli Microsoft i Apple nadal będą podążać w swym rozwoju obecnymi drogami, to nie wykluczam też, że… powrotu nigdy nie będzie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA