REKLAMA

Rok i 300 tys. złotych później - co sukces Gonciarza zmienił na Patronite

Minął rok odkąd Krzysztof Gonciarz rozbił bank i „zamknął usta sceptykom mówiącym o kraju cebuli” zgarniając na Patronite ponad 15 tys. zł. miesięcznie. Ten rok nie był jednak wielkim sukcesem wyłącznie dla popularnego youtubera, ale także dla idei cyfrowego mecenatu.

29.05.2017 16.55
Rok i 300 tys. złotych później – co sukces Gonciarza zmienił na Patronite
REKLAMA
REKLAMA

Nim rok temu Gonciarz odpalił swoją spektakularną kampanię na Patronite, platforma ta – mówiąc wprost – nie cieszyła się wielką popularnością, a patroni, delikatnie rzecz ujmując, nie zasypywali twórców pieniędzmi.

Największą kampanię do tamtej pory przeprowadził kanał popularnonaukowy „Uwaga, Naukowy Bełkot”, gromadząc około 250 patronów. Dobrze radziła sobie też Katarzyna Czajka, czyli Zwierz Popkulturalny, otrzymując od nieco ponad setki fanów wsparcie w granicach 1500 zł miesięcznie.

I wtedy wchodzi Gonciarz, cały na biało.

Wystarczyły dwa dni, by do puli dorzuciło się ponad tysiąc osób, gwarantując 20 tys. zł. wsparcia miesięcznie. Na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy wpływ z kampanii nieco zmalał, ale youtubera wciąż wspiera ponad 1000 patronów gwarantując mu ponad 15 tys. zł. miesięcznie, a łącznie (w chwili pisania tego wpisu) licznik zebranych pieniędzy zatrzymał się na 293560 zł.

 class="wp-image-567725"

Krzysztof Gonciarz dobrze wykorzystał środki pozyskane od fanów, inwestując w sprzęt, konsekwentnie podnosząc jakość swoich materiałów i zabierając widzów w fascynujące miejsca, począwszy od lasu samobójców:

poprzez serię vlogów z Polski:

aż po ostatnią wyprawę na Grenlandię, która jakością wizualną zawstydziła niejeden telewizyjny program podróżniczy:

Kolejna na liście jest Australia i Nowa Zelandia, a nie ma też wątpliwości, że Gonciarz jeszcze niejednym zaskoczy swoich patronów.

Sukces Krzysztofa Gonciarza to tylko połowa historii. Dzięki jego kampanii sam Patronite zaczął tętnić życiem.

Tuż po tym, jak swoją kampanię rozpoczął Gonciarz, kolejni twórcy, z mniejszym lub większym sukcesem, rozpoczynali swoje kampanie. W efekcie dziś Patronite nie jest malutką stronką dla niszy, lecz potężną społecznością sieciowego mecenatu, gromadzącą ponad 1000 autorów i ponad 8 tys. wspierających. Niemal 40 tys. osób wsparło jakiegoś autora przynajmniej raz. To robi ogromne wrażenie!

Nikt jak dotąd nie przebił Krzyśka pod względem sumy wpłat, ale udanych kampanii nie brakuje. Największą z nich jest w tej chwili kampania społeczności internetowej „Szukamy ustawek”, gromadząca 1100 patronów wpłacających ok. 17 tys. złotych miesięcznie, ale jest też wielu twórców, którzy pomimo stosunkowo niewielkiej liczby patronów zarabiają dzięki Patronite naprawdę przyzwoite pieniądze.

Czy jednak „efekt Gonciarza” pozytywnie wpłynął na postrzeganie idei cyfrowego mecenatu przez polskich odbiorców Internetu, którzy – jak dobrze wiemy – nieszczególnie lubią płacić za treści?

Postanowiliśmy zadać kilka pytań twórcom serwisu o to, jak zmienił się Patronite na przestrzeni ostatniego roku

Łukasz Kotkowski, Spider’s Web: Jaki był Patronite rok temu, a jaki jest dziś?

Michał Leksiński, Patronite: Kiedy rozmawiamy o Patronite, często myślimy że to taki nasz statek. Razem z autorami, twórcami i mecenasami rok temu płynęliśmy w stronę zupełnie nieznanych wód. E-mecenat był i w sumie nadal jest czymś zupełnie nowym w Polsce.

Uczymy się jako ludzie, że wspieranie pasji innych też jest fajnie i może przynieść wiele radość. Rok temu niepewnie trzymaliśmy ster, a przed nami rozciągał się horyzont wątpliwości. Dzisiaj wierzymy, że Patronite to bardzo efektywny okręt. Portal codziennie (również dzięki wielkiemu zaangażowaniu naszej społeczności) przechodzi przeobrażenia i drobne zmiany. Zbudowaliśmy wehikuł, który umożliwia rozwijać pasję ludzi z całej Polski i to napędza nas do działania.

Sądząc z posta na Facebooku, nie do końca spodziewaliście się aż tak dużego sukcesu. Jakie były wasze pierwotne założenia co do tej kampanii?

Domyślaliśmy się, że wejście Krzyśka na platformę na pewno przyniesie trochę szumu w sieci. Chcieliśmy, jak najlepiej pokazać naszą platformę szerszej publiczności. Jednak to co zdarzyło się potem zwaliło nas z nóg.

Problemy z przepustowością serwerów. Lawinowa liczba nowych użytkowników. Gigantyczna liczba informacji w sieci na temat działań Krzyśka i Patronite. To był dla nas prawdziwy szok. Szczęśliwie dzięki wielu nieprzespanym nocom i rewelacyjnemu zespołowi ludzi stojących za Patronite opanowaliśmy tą sytuację i wyprowadziliśmy Patronite na szerokie wody e-mecenatu.

Oczywiście po Krzyśku jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać kolejne kampanie. Nikt Krzyśka nie przebił, a większość kampanii to - mówiąc wprost - porażki. Patrząc na całokształt - co odróżnia te udane kampanie od tych nieudanych?

Myślę, że słowo porażka to za dużo. Ważna jest oczywiście społeczność i jej siła, a raczej zaangażowanie w działalność danego autora. To przepis na sukces. Mamy na przykład „Kontestację” - radio internetowe, która dzięki wsparciu Patronite nie zawiesiło swojej działalności i funkcjonuje jak nigdy dotąd.

Społeczność „Zwierza Popkulturalnego” to jedna z najbardziej konsekwentnych i spoistych grup Patronów - niemal zerowy współczynnik odejść od czasu założenia profilu. Pierwsza olimpijka na Patronite - Weronika Nowakowska, która niedawno rozpoczęła swoją przygodę z portalem i już ma ponad 500 zł miesięcznie.

Widzimy bardzo precyzyjnie, że sukces na Patronite zależy od tego, jak autor współgra ze swoją społecznością i jak mocno jest ona zaangażowana w jego działania. Im więź silniejsza tym szanse na sukces na Patronite są większe.

Jest jakaś uniwersalna "recepta na sukces" na Patronite?

Jest na pewno kilka czynników, które należy brać pod uwagę i pamiętać o nich przy rozpoczynaniu swojej przygody z Patronite: społeczności i jej siła, moment wejścia na portal i promocji profilu, angażowanie uczestników.

Każdy z tych etapów jest w równej mierze ważny i odpowiada za całokształt sukcesu. Można dobrze wypromować swój profil, ale bez zaangażowanej społeczności można nie uzyskać wsparcia. Można też mieć bardzo dużą społeczność, ale bez dobrej promocji nikt nie dowie się o naszym istnieniu na portalu.

Warto o Patronite myśleć, jak o naszym narzędziu komunikacji z fanami i mecenasami - wtedy świetnie realizuje się założenia i pobudza społeczność do współpracy.

Kogo przyciąga Patronite? Tylko influencerów i twórców contentu z Sieci, czy może serwis już sięgnął głębiej?

Zdecydowanie głębiej. Dużym segmentem jest rękodzieło, gdzie możemy znaleźć na przykład knifemakerów, introligatorów, malarzy czy rzeźbiarzy. Zależy nam, aby Patronite był miejscem uniwersalnym, gdzie spotykają się twórcy internetowi oraz twórcy-rzemieślnicy. Wydaje nam się, że im szerzej o e-mecenacie mówić będziemy, tym większa szansa na odkrywania „pereł” i twórców, którzy chcą rozwijać swoją pasję, a nie mieli dotychczas możliwości jej rozwijania.

Jakaś kampania szczególnie wyróżniła się na tle innych?

Każda kampania i każdy twórca to wyjątkowa i nowa przygoda dla naszego portalu. Od Kamila Wrońkiego - młodego geniusza i najmłodszego w Polsce studenta (10 lat)-  przez Kontestecję - radio, które przetrwało dzięki Patronite po Tomka Drabika, czyli Quaza - który postanowił rzucić pracę i zająć się na stałe swoją twórczością i społecznością.

Mieliśmy też koncerty naszych artystów na imprezach organizowanych wspólnie z ZIPSEE „Cyfrowa Polska” tam chyba najbardziej zapadł nam w pamięci koncert zespołu „Dziczka” wykonującego, niemal zapomniane już pieśni ukraińskie. Ciężko to wszystko zapamiętać, bo Patronite to w sumie jedna wielka przygoda, której scenariusz piszą setki twórców na naszej platformie.

Zauważyliście przez ten rok jakąś zmianę w postrzeganiu "internetowego mecenatu" przez polskich internautów? Bo mam wrażenie, że nasi rodacy nadal podchodzą do tego modelu bardzo nieufnie…

To była nasza obawa na początku drogi z Patronite. Nieufność wobec idei pomagania innym w ich pasji. Często mylona z „żebraniem” na wakacje, czy na swoje „wymysły”. Rozumieliśmy problem i widzieliśmy go.

Jednak stwierdziliśmy, że jedynym panaceum na taką sytuację jest po prostu iść przed siebie i rozwijać ideę e-mecenatu; mówić, że pomaganie i wspieranie jest fajne. Spotykamy się z środowiskiem crowdfundigowym na imprezach branżowych. Rozmawiamy. Czujemy, że zmiana już nie tyle wisi w powietrzu, co jest wręcz zauważalna.

Zmienia się myślenie o pomaganiu i wspieraniu. Ludzie dostrzegają w tym coś więcej, aniżeli tylko chęć zdobycia pieniędzy przez kogoś z internetów. Sam na ścianie mam mnóstwo grafik od artystki (Asi Ambrozji Lewandowskiej), która zajmuje się designem, grafiką i introligatorstwem.

Co jakiś czas odbieram na poczcie prezent od niej w postaci nowych grafik i po pierwsze czuję, że realnie ją wspieram, a po drugie mam ciekawą i unikatową sztukę na ścianie dzięki niej. Możliwość wspierania młodych artystów może stać się powoli trendem i mamy nadzieję, że Patronite w tym pomoże.

Co teraz czeka Patronite? Planujecie w najbliższym czasie wdrożenie jakichś nowych, ciekawych funkcji lub inne zaskoczenia?

Chcemy, aby platforma była jak najbardziej przyjazna twórcy i mecenasowi. Wprowadzamy szereg udoskonaleń związanych z prowadzeniem profili i kwestiami rozliczeń oraz analityki. Przybliżamy się również do premiery nowej bardzo interesującej funkcji w Patronite. Będziemy chcieli, aby platforma pomagała również dużym mecenasom, takim jak firmy, w doborze swoich influencerów.

REKLAMA

W dobie trendu związanego z rozwojem micro-influncerów Patronite będzie mógł pomóc w pokazaniu całego wachlarza twórców, których będzie można kojarzyć i wskazywać konkretnym markom. To przed nami.

Zdecydowanie chcemy rozwijać naszą platformę i udoskonalać ją w takim kierunku, aby e-mecenat był przyjazny dla wszystkich a sama jego idea niosła się szeroko. Wierzymy, że cyfrowy mecenat to przyszłość finansowania sztuki i kultury. Chcemy w tej rewolucji brać udział!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA