REKLAMA

Facebooku, nie kłam. Nie zależy ci na tym, bym dostawał wartościowe treści

Choćbym nie wiem jak starannie dobierał źródła na Facebooku, każdego dnia przez moje aktualności przewija się sporo śmieciowych treści. Wszystko za sprawą znajomych, którzy klikają w co popadnie.

20.05.2017 09.51
Facebook zmienia zasady publikacji treści dla twórców. I co z tego?
REKLAMA
REKLAMA

Hitem ostatnich dni był fake news mówiący o tym, że partia rządząca zlikwidowała program 500 plus. Część moich znajomych (na szczęście coraz mniej liczna za sprawą takich narzędzi, jak zaprzestanie obserwowania) zupełnie nie zwraca uwagi na źródła "newsów". Rozdając polubienia zarażają innych użytkowników tą dżumą Facebooka, jaką są nieprawdziwe informacje. A przecież często wystarczy tak niewiele. We wspomnianym przypadku autor fake newsa nie postarał się nawet, by podszyć się pod znaną redakcję. Już nazwa fałszywej strony zdradzała jej charakter.

Facebook, ale też inni giganci, od miesięcy próbują walczyć z fałszywymi informacjami. Wdrażają mechanizmy raportowania, zmieniają algorytmy. Póki co, nie udało się wyeliminować zjawiska.

19 maja biuro prasowe Facebooka opublikowało tekst dotyczący zasad publikowania dla twórców treści. Nie jest to żadne sensacyjne oświadczenie, mające odmienić los serwisu i mediów. To jednak malutki, ale ważny sygnał płynący z Kalifornii, że Facebook średnio sobie radzi z problemem.

Skąd taki wniosek? Bo zamieszczona informacja jest rodzajem apelu do wydawców. Zarządzający serwisem przypominają im o idealnym świecie, w którym użytkownik otrzymuje treści, jakich oczekuje i potrzebuje. Słowo klucz to "wartości". Pojawia się w tekście, w różnych odmianach, dziewięciokrotnie.

Facebook uczy, Facebook radzi, Facebook nigdy cię nie zdradzi.

Facebook lubi grać rolę dobrego wujka. Potrafi też sięgnąć po pałkę. Przypomina zatem, że wdrożone zostały mechanizmy mające na celu walkę z fake newsami i clickbaitami. Wojnę z tymi ostatnimi zapowiedziano w ubiegłym roku. Miała na celu ograniczenie zasięgu treści zbudowanych na sensacyjnych i bezwartościowych nagłówkach. Innymi słowy Facebook obiecał wówczas, że nie zobaczymy w aktualnościach choćby "newsów" o czosnku w bucie.

17 maja na blogu serwisu pojawił się kolejny raport dotyczący tej niekończącej się wojny. Ma ona toczyć się już na poziomie indywidualnych postów i w kolejnych językach. Facebook podzielił też clickbaity na dwa rodzaje. Pierwsze, to nagłówki pozbawione waloru informacyjnego (np. "Ta wypowiedź ministra wzbudziła obawy przedsiębiorców"). Drugie zbudowane są na wyolbrzymianiu. (np. "Szok! Ministerstwo Finansów chce zabrać bogatym i oddać biednym").

Wróćmy do wartości mających sprawić, że Facebook zamieni się w informacyjny raj. "Wydawcy powinni skupiać się na publikowaniu dostosowanej, autentycznej treści" - czytamy. Są też inne przymiotniki: pouczający czy znaczący. Ten manifest staje się szybko niestrawny dla każdego, kto przepracował choć tydzień w mediach. Dlaczego? Bo sporej części dziennikarzy i wydawców przyjdzie do głowy dość wulgarne powiedzenie. Wybaczcie, że je przypomnę, ale pasuje jak ulał.

Facebooku, nie ucz ojca robić dzieci.

Nie, nie chodzi o zawodową dumę. Twórcy serwisu, jak zwykle zresztą, próbują odgrywać rolę "tych dobrych", zatroskanych o jakość, mentorów wszystkiego, co wartościowe w sieci. Zapominają przy tym, że to ich serwis stał się jednym z głównych źródeł epidemii, jaką są nieprawdziwe informacje. Ludzie Zuckerberga zachowują się, jak matka, która tłumaczy dziecku, że dotykanie gorącego pieca może źle się skończyć po tym, jak jej pociecha się poparzy.

Czytam te wszystkie gładkie słowa o wartościach i oczom nie wierzę. Serwis, który swoimi algorytmami zabija niezły content, publikuje odezwy do wydawców z pouczeniami, jak ci mają podawać informacje.

Facebooku, bardzo starannie dobieram treści w swoich aktualnościach, ale przecież ty wiesz lepiej, co jest dla mnie dobre. Za każdym razem, gdy włączę filtrowanie po najnowszych postach, ty zmieniasz mi filtr na najpopularniejsze. Mało tego, w swojej aplikacji mobilnej (śmiało można to powiedzieć) ukrywasz ten rodzaj segregowania postów. To jeden z przykładów na to, jak dbasz bym dostał to, co chcesz bym przeczytał.

REKLAMA

Co jakiś czas robię przegląd polubionych stron. Dociera do mnie wówczas, jak wiele ciekawych źródeł w ogóle nie wyświetla mi się w aktualnościach. Widzę za to rzeczy, które kompletnie mnie nie interesują.

Choćby dlatego, wybacz, ale nie wierzę, że chcesz mojego dobra. Między nim i twoim wyobrażeniem o nim niestety zieje przepaść.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA