REKLAMA

To największa porażka Apple od lat. Może już pora zabić Apple Watcha i zacząć wszystko od początku

Jestem świeżo po lekturze biografii Steve’a Jobsa pióra Waltera Isaacsona oraz po przeczytaniu felietonu Piotrka Grabca pt.: “Aplikacje na Apple Watcha, czyli nawet w raju trafia się zatrute jabłko”. I mam dość smutne spostrzeżenia dotyczące Apple Watcha.

05.05.2017 17.57
Apple Watch
REKLAMA
REKLAMA

Apple ma talent do wypuszczania na rynek produktów, które zmieniają świat. Dano temu dowody wiele razy.

Komputery Mac odmieniły rynek komputerów osobistych pokazując, że wzornictwo i dopracowane oprogramowanie mają znaczenie. Apple mierzył wysoko i z wyprzedzeniem odpowiadał na rynkowe potrzeby. Stawiał swoje produkty nie w miejscu, gdzie aktualnie stała konkurencja, ale tam, gdzie wszyscy chcieli być dopiero za kilka lat - czy to przez usuwanie stacji dyskietek, czytnika płyt CD, portów USB lub gniazda Ethernet.

iPod - czyli “1000 piosenek w kieszeni” - a potem iTunes - czyli utwory sprzedawane w cenie 99 centów - zmieniły rynek muzyczny. Powstrzymały falę piractwa i dały wytwórniom narzędzie do dystrybucji muzyki, z którego chcieli w końcu korzystać konsumenci.

iPhone to już prawdziwa petarda. Apple zmienił to, jak wyglądają i działają telefony komórkowe, a sklep z aplikacjami mobilnymi nie tylko przełożył się na olbrzymie zyski i zwiększenie funkcjonalności smartfonów, ale stworzył zupełnie nowe miejsca pracy na rynku.

iPadowi też się udało. Mimo że dzisiaj tablety schodzą trochę do cienia, między innymi dlatego, że smartfony strasznie urosły, to iPad też przyłożył się do zmian na rynku. Apple pokazał, że rysik do obsługi urządzenia komputerowego nie jest potrzebny, a początkowy sukces iPadów praktycznie zabił rynek netbooków. iPad zmienił też rynek wydawniczy i pozwolił wydawcom, którzy oddawali swoje treści za darmo w sieci, w końcu zacząć na nich zarabiać, dzięki aplikacjom mobilnym i systemom cyfrowej prenumeraty.

Apple Watch guzik zmienił

Apple Watch miał być produktem modowym. Nie był to zwyczajny gadżet, po który w kolejce mieli się ustawiać fani nowych technologii. Przynajmniej w założeniu Apple’a, miał to być supermodny element garderoby, który tylko przy okazji został naszpikowany nowymi technologiami. Tak promowano pierwszą wersję tego urządzenia.

Nic z tego nie wyszło. Najdroższe wersje urządzenia szybko wycofano z oferty. Zapewne nie stałoby się tak, gdyby sprzedawały się wyśmienicie. Apple po prostu przestrzelił i nie podołał w realizacji własnych planów. Apple Watch, jako modny gadżet, okazał się porażką.

Teraz okazało się, że kolejna cecha Apple Watcha nie ma większego sensu. Są to aplikacje mobilne, z których produkcji zrezygnowali (lub w najlepszym wypadku wstrzymali się) tacy giganci internetowego rynku jak Google, Amazon czy eBay.

Jakby tego było mało, Piotrek Grabiec - który używa Apple Watcha od samego początku jego istnienia - w swoim felietonie totalnie zjechał ideę aplikacji mobilnych na zegarkach:

Nie żeby coś, ale… powtarzałem ten argument od samego początku: smartzegarki są promowane jako urządzenia, na których możemy zrobić coś na szybko lub w biegu, ale to zupełnie nie ma sensu, bo do ich obsługi potrzebujemy obu rąk. Wygodniej sięgnąć po smartfona.

Czyli drugi argument za zakupem Apple Watcha właśnie upadł.

To może funkcje sportowe i fitnessowe mają sens?

No tak, do tego Apple Watch, a szczególnie jego druga wersja, się nadaje. Problem jest taki, że na tym polu panuje już straszny tłok i konkurencja jest ogromna. Apple musi zmierzyć się z Fitbitem, Garminem, TomTomem, Polarem czy bardziej niszowym Suunto, a nawet z takimi markami jak Michael Kors, które - o zgrozo - potrafią zrobić ładny zegarek fitnessowy.

Na tle takiej konkurencji Apple Watch niczym szczególnym się nie wyróżnia. Nie zmienia statusu quo, nie wprowadza rewolucji. Co gorsze, ma braki - fatalny akumulator, liche funkcje treningowe i mocno ograniczoną aplikację sportową.

Zaraz ktoś napisze w komentarzach: zamknij się Nowak, Apple zarabia coś tam na Apple Watchu, więc zegarek ma sens.

Zgoda, coś tam zarabia, ale… Apple Watch jest zupełnie niezgodny z filozofią Steve’a Jobsa.

Sorry, Apple, ale przy Apple Watchu się pogubiliście. Zegarek nie zdał egzaminu jako urządzenie modowe, niewypałem okazały się aplikacje, a pod względem sportowym i fitnessowym nie udało się wam zawstydzić konkurencji.

Apple ma już na swoim koncie podobny fakap

Zanim Steve Jobs i jego ekipa wypuściła na rynek świetną chmurę iCloud oraz system synchronizacji danych między iPhone’em, iPadem, a komputerami Mac, zaliczyli wpadkę. Była to płatna usługa MobileMe, która działała tragicznie i często gubiła dane użytkowników, więc nie powinno nikogo dziwić, że spotkała się z ostrą krytyką.

Co wtedy zrobił Jobs?

Wtedy poleciały głowy. Projekt ubito i wrócił na rynek z nową nazwą, dopiero wtedy, gdy w końcu działał tak, jak powinien od samego początku.

REKLAMA

Dlatego, gdy dzisiaj patrzę na to, co powinien według Apple robić Apple Watch, czyli być pięknym dodatkiem modowym, pozwalać na obsługę świetnych aplikacji zewnętrznych oraz spełniać zaawansowane funkcje fitness, to aż chce się sparafrazować Steve’a Jobsa i zapytać: czemu, kurwa, tego nie robi?

Może warto się nad tym zastanowić i wyciągnąć odpowiednie wnioski.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA