REKLAMA

Recenzenci coraz bardziej buntują się przed ocenami. A ja je tak lubię!

Od lat da się słyszeć z ust rozmaitych recenzentów, że nienawidzą oceniania w skali (np. 1-10), że to w ogóle wypacza ideę recenzji, a do tego zmuszają ich wydawcy. I bardzo dobrze, że zmuszają, ja oceny bardzo lubię. 

09.09.2016 12.00
Recenzenci coraz bardziej buntują się przed ocenami. A ja je tak lubię!
REKLAMA
REKLAMA

Recenzowałem w swoim życiu to i owo. Naprawdę chciałbym powiedzieć, że jestem w stanie wejść w skórę recenzentów i powiedzieć, że ich rozumiem. Ale nie rozumiem. Ocenianie jest bardzo łatwe. Herbata Lipton 6/10, Cherry Coke 9/10, Bękarty Wojny 10/10, LG G5 6/10, Samsung Galaxy Note 7 - 7/10 i znaczek "wybuchowa cena". Ustalacie sobie jakiś pułap od "totalna kaszanka" po "geniusz absolutny" i staracie się wypoziomować, gdzie w tej skali znajduje się miejsce recenzowanego produktu, usługi.

Oczywiście ocenianie w skali rzeczywiście niesie za sobą pewne dylematy. Na przykład oglądając bardzo dobry, ale bardzo nudny film Ridleya Scotta zawsze mam problem z tym czy powinienem oceniać obiektywny warsztat filmowca, czy jednak subiektywne odczucia. Nie jestem profesjonalnym recenzentem, więc ostatecznie na Filmwebie skłaniam się ku "jak bardzo mi się podobało, od 1 do 10", co oczywiście często prowadzi do bardzo bolesnego upraszczania, gdy ambitne kazachskie kino o jaku snującym się po pustyni jest kilka oczek niżej od jakiejś prymitywnej komedii z Ameryki.

Jak mówię jednak, jest to przywilej nierecenzenta. A nie ukrywam, że oceny są mi bardzo pomocne. Nie chodzi nawet o jednego człowieka. Big data! Jeśli idę do kina to rzucam okiem na średnią IMDB/Filmweb, podobnie przed seansem na Netflix czy w telewizji. Trochę bardziej obracam się w środowisku gier wideo, więc tutaj już sam potrafię ocenić czy dana produkcja mi się spodoba. Ale jeśli widzę falę siódemek, jak w przypadku No Man's Sky, to nie ukrywam, że jest w stanie wzbudzić ona moje uzasadnione wątpliwości.

Siódemek w przypadku recenzentów, bo gracze nie ograniczają się w tańcu, wystawiając coś pomiędzy 4 a 5. To też niestety popularna przypadłość recenzentów, która niejako przemawia za likwidacją ocen - inflacja skali. Generalnie dziś gier z oceną poniżej 7/10 nie należy ruszać wcale. Jest to trochę zrozumiałe. Słabych na przykład gier się już dziś nie tworzy, a nawet jeśli, to szkoda czasu i miejsca na ich recenzowanie. Być może jednak recenzenci powinni zwołać jakiś synod, zorganizować terapię szokową, nie bać się wyjść poza skalę 8-10 dla wszystkiego, gdzie nie blokujemy się o niewidzialne ściany.

Zaczynałem pisać ten tekst jako zadeklarowany zwolennik oceniania, a teraz w miarę kolejnych akapitów już sam zaczynam zastanawiać się, po której stoję stronie.

Wyjaśnię więc może, dlaczego ocenianie jest dla mnie ważne. Po pierwsze - wspomniane "big data". Rzadko kiedy gust jednego człowieka jest wymierny, nawet swojemu własnemu gustowi nie ufam aż do tego stopnia, podatny jest w końcu na przykład na nastrój. Kiedy matematycznie zbieramy opinię setek, a może nawet i tysięcy osób, pozwala to wyrobić sobie pewne... podejrzenie o jakości konkretnego dzieła.

Po drugie - czas. O ile smartfon czy samochód zwykle wybieramy dość starannie, po dokładnym zbadaniu właściwości i wielu opinii, to w odniesieniu do dóbr kultury, które są stosunkowo tanie, nie zależy nam aż tak na szczegółowym wertowaniu opinii. Zwłaszcza, że mogą one po prostu pozbawić części zabawy, zdradzając treść czy zaplanowane niespodzianki.

Po trzecie - ocena nie jest obowiązkowa. Natomiast może stanowić zaproszenie do lektury recenzji. Jeżeli w jakimś agregatorze widzę dziewięć recenzji z pozytywnymi opiniami i nagle wśród nich jedną z negatywną - prawdopodobnie z zainteresowaniem zapoznam się właśnie z tą ostatnią, starając zrozumieć czy właśnie te wady, podobnie jak w przypadku autora, nie będą dla mnie przekreślały całego produktu.

REKLAMA

Reasumując. Oceny są dla mnie ważne. Uwielbiam oceny. Zgadzam się, że mogą spłaszczać, a nawet wypaczać pogląd oceniające, ale z drugiej strony w dzisiejszym świecie szybkiej konsumpcji informacji oraz wielkich statystyk, powoli zaczynają stanowić warunek konieczny opisu każdego przedmiotu, usługi, utworu.

Ps Bardzo dobry tekst, chociaż trochę chaotyczny, 2/10.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA