REKLAMA

Szeroko, komfortowo i niedrogo. Monitor LG 34UM58 - recenzja Spider's Web

lg-34um58-10 class="wp-image-515871"
13.09.2016 15.15
Monitor LG 34UM58 - recenzja Spider's Web
REKLAMA

Monitor o przekątnej 34” i proporcjach 21:9. Pierwsza myśl? „Mój Boże, ależ to musi być drogie!”. To jednak nieprawda, bo dokładnie takimi parametrami cechuje się LG 34UM58, który ostatnio miałem przyjemność testować, a jego zakup wcale nie zrujnuje budżetu. Zacznę tę recenzję od małego zwierzenia – smutno mi. Zdjąłem właśnie z biurka wielki monitor o proporcjach 21:9, by powrócić do monitora o standardowych proporcjach 16:9 i…. coś jest nie tak. Nie mieszczą mi się karty w przeglądarce (tzn, no, mieszczą się, tylko nie widzę, co na nich jest), w Lightroomie mam jakoś za mało miejsca, nie mówiąc o tym że w Adobe Audition czy Premiere muszę scrollować w poziomie dwa razy więcej, niż jeszcze przed chwilą. Czy wspominałem już, że Wiedźmin 3 też wygląda jakoś tak… mniej imponująco? No właśnie. Monitory o przekątnej 21:9 to zupełnie inna, nowa jakość, której każdy powinien spróbować. Tylko ostrzegam – jak raz spróbujecie, na bank nie będziecie chcieli wrócić. Przynajmniej dla mnie nawet korzystanie z dwóch monitorów pod Windows 10 nie jest tak wygodne, jak z jednego, dobrego monitora 21:9. Problem z takimi konstrukcjami dotychczas był taki, że albo mogliśmy wybierać spośród monitorów o przekątnej 29” (które są de facto zbliżone rozmiarem do monitorów 23”), dostępnych we względnie przystępnych cenach, albo szykować dwukrotnie wyższą sumę pieniędzy na monitor o przekątnej 34” (czasem zakrzywiony), który nie zawsze był jakiejś przesadnie dobrej jakości, a jednak swoje trzeba za niego zapłacić.

REKLAMA

LG 34UM58 to świetnie wyważony kompromis między ceną, rozmiarem i jakością.

lg-34um58-5 class="wp-image-515866"
lg-34um58-6 class="wp-image-515867"

LG, jako prekursor kategorii monitorów 21:9, kolejny raz nie zawodzi. Po 25- i 29-calowych egzemplarzach ze swojej budżetowej linii monitorów, do stawki dołącza największy z nich, o przekątnej aż 34”, który jest niskokosztową odpowiedzią na flagowe modele firmy, w których zakochali się gracze, graficy i filmowcy całego świata. LG 34UM58 to bez wątpienia produkt kompromisowy i widać to już po pierwszym rzucie oka na specyfikację. Po pierwsze – nie uświadczymy tu rozdzielczości 3440x1440, lecz mamy do czynienia z panelem o rozdzielczości 2560x1080. Przy panelu 29” może nie ma to znaczenia, ale przy 34” widać już poszczególne piksele i zdecydowanie trzeba zwiększyć dystans między oczami a monitorem, by móc z niego komfortowo korzystać. Nie mamy tu też rozlicznych bajerów, super-niskiego czasu reakcji (wynosi on 5 ms), a zastosowane tricki oprogramowania „dedykowane graczom”, typu zmiana kontrastu i kolorystyki w wyświetlanym obrazie działają co najwyżej poprawnie. Za to do samego panelu w tej półce cenowej trudno się przyczepić. Panel IPS pokrywa 99% przestrzeni barw sRBG, aczkolwiek wymaga kalibracji, by tę paletę wyświetlać poprawnie. Po skalibrowaniu można tego monitora z powodzeniem używać w produkcji wideo, grafiki, czy amatorskiej obróbce zdjęć. Jak na panel tej klasy podświetlenie jest też zaskakująco równomierne. W moim egzemplarzu jedynie lewy dolny róg wyraźnie odcinał się od reszty panelu.

Gdzie jeszcze widać kompromisy? W jakości wykonania.

lg-34um58-9 class="wp-image-515870"
lg-34um58-4 class="wp-image-515865"

Obudowa spasowana jest dobrze, jednak wykonano ją – podobnie jak inne, budżetowe konstrukcje LG – z błyszczącego plastiku, który niemiłosiernie eksponuje nagromadzony na nim kurz. Lepiej być przygotowanym na częste przecieranie obudowy szmatką. Podstawa, choć solidna, nie jest też regulowana w pionie, ani nie pozwala na obrót monitora. Zostaje jedynie delikatna regulacja kąta nachylenia. W kwestii złącz też jest dość ubogo – mamy tu tylko dwa gniazda HDMI (przewód dołączono do zestawu), wyjście słuchawkowe i gniazdo ładowania. Na plus muszę zaliczyć gabaryty ładowarki i zasilacz ukryty w obudowie monitora. Z tyłu znajdziemy też otwory do montażu w standardzie VESA (100 x 100 mm), zabezpieczenie Kensingtona i… to w zasadzie wszystko. Funkcjami monitora sterujemy przy pomocy joysticka umieszczonego pod ekranem, tuż poniżej migającej diody LED. Menu jest bardzo proste i intuicyjne, ale też nie ma w nim zbyt wiele; ot zupełne podstawy. Aby wykorzystać pełnię potencjału tak wielkiego monitora, dobrze jest zainstalować aplikację OnScreen Control od LG. Umożliwia ona przede wszystkim dzielenie ekranu w różnych proporcjach, oraz wykorzystanie trybów Picture in Picture czy Picture by Picture. Niestety, aplikacja nie współpracowała zbyt dobrze z moim laptopem, nie mogłem więc przetestować jej działania w praktyce.

Jednak to, co LG 34UM58 oferował bez dodatków, i tak przełożyło się na bardzo przyjemne wrażenia z użytkowania.

lg-34um58-1 class="wp-image-515862"
lg-34um58-8 class="wp-image-515869"
LG 34UM58 jest idealny do Wiedźmina. class="wp-image-515868"

Wykorzystując natywne dzielenie okien w Windows 10 zazwyczaj pracowałem na ekranie podzielonym na trzy części – na lewej połowie przeglądarka, na prawej przedzielone na pół okna Slacka i np. Spotify. Swoją największą siłę, jak już wspomniałem, monitory 21:9 pokazują jednak w aplikacjach do pracy oraz w grach. Zacznijmy od tych pierwszych. Każda osoba, która zmontowała w swoim życiu chociaż trzy filmiki lub zmiksowała chociaż trzy utwory wie, jak uciążliwe jest przewijanie w poziomie, czy to timeline’u wideo, czy to projektu muzycznego w DAW. Na monitorze 21:9 ten problem znika. Nie mówiąc już o tym, ile okien z wtyczkami można sobie otworzyć obok siebie, nie zasłaniając przy tym głównego okna projektu. Tak samo w Photoshopie można mieć obok siebie otwartych kilka paneli i nie zasłaniają one obrazka, nad którym pracujemy. Nawet tabelki w Excelu, takie z dużą liczbą rekordów, przegląda się lepiej, mając tyle pikseli w poziomie. Wiem, że wiele osób chciałoby mieć nieco więcej pikseli także w pionie, ale dla mnie ta przewaga pikseli w poziomie przekłada się na bardzo wygodną pracę i znacznie bardziej efektywny workflow. A jeśli chodzi o gry… cóż, nawet bez zakrzywionego ekranu rozgrywka na LG 34UM58 zmienia się nie do poznania. Spróbujcie odpalić sobie właśnie Wiedźmina 3 czy MGS V, czy jakieś nowe wyścigi najpierw w proporcjach 16:9, a potem w natywnej rozdzielczości monitora. Różnica jest kolosalna, immersja podnosi się o stokroć. Tutaj – paradoksalnie – niższa rozdzielczość panelu staje się zaletą, bo nie trzeba nie wiadomo jak potężnego komputera, by cieszyć się rozrywką w rozdzielczości 2560x1080. Mój laptop wyposażony jest w GeForce’a GTX 970M, a mimo to w natywnej rozdzielczości monitora Wiedźmin 3 na wysokich ustawieniach śmigał bez zająknięcia. Polecam też z całego serca taki monitor, jeśli podobnie jak ja otwierasz zyliard kart w przeglądarce na raz. Na LG 34UM58 moja przeglądarka zazwyczaj wyglądała… tak:

REKLAMA

I dla tego komfortu pracy warto rozważyć zakup LG 34UM58.

Tak, nie jest to propozycja z najwyższej półki. Samo LG ma w swoim portfolio monitory znacznie lepsze, ale też… znacznie droższe. Jeśli szukasz solidnego monitora o proporcjach ekranu 21:9 i masz odpowiednio duże biurko, żeby zmieścić na nim 34-calowego potwora, to LG 34UM58 jest znacznie lepszym wyborem w tej kategorii cenowej, niż mikrych rozmiarów panele o przekątnej 29”. LG musiało pójść na pewne kompromisy, by zbić cenę do poziomu 1800 zł. Jednak zalety tego monitora zdecydowanie przewyższają wszelkie cięcia kosztów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA