REKLAMA

14 rzeczy, przez które właśnie to auto stało się moim autem marzeń

Nigdy nie ukrywałem - uwielbiam duże, komfortowe sedany. Ale gdyby przyszło mi wybierać jeden z nich, miałbym problem. Aż do teraz. Oh Lord, won’t you…?

26.08.2016 10.47
mercedes
REKLAMA
REKLAMA

Z wielkim smutkiem zaakceptowałem sugestię, żeby w poniższym tekście nie znalazło się „213 rzeczy, które uwielbiam w nowym Mercedesie klasy E”, a mniej więcej 10. Ograniczony do zaledwie 10 11 12 13 14 punktów, zmuszony byłem wybrać tylko te detale, które w największym stopniu sprawiły, że gdyby dzisiaj ktoś postawił mnie przed wyborem nowego, dużego sedana, nawet bym się nie zastanawiał.

A oto i one:

Nie musisz decydować się na dotykowy ekran, żeby samochód wyglądał nowocześnie. Wręcz nie powinieneś.

mercedes-benz-e220-37 class="wp-image-512870"

Moda na dotykowe ekrany opanowała branżę motoryzacyjną na całego. Im droższy samochód, tym mniej przycisków i większy ekran. Im mniej przycisków i większy ekran, tym szybciej będzie on wypaćkany palcami. Mało premium.

A co na to Mercedes klasy E? Dwa wielkie, piękne ekrany (niestety oba w ramach płatnej opcji), których nie pobrudzisz, bo ich nie dotykasz. Obsługujesz je na milion innych sposobów - dedykowanymi przyciskami (tak!), pokrętłem, dwoma touchpadami i pokrętłem. Do tego ukryto je tak sprytnie pod daszkiem, że nawet światło wpadające przez dach panoramiczny w samo południe nie jest im straszny.

Prosto, wygodnie i estetycznie. Szkoda tylko, że dla zachowania symetrii regulacja głośności trafiła na… stronę pasażera.

A odnośnie symetrii. Nie brakuje wam czegoś na poprzednim zdjęciu?

mercedes-benz-e220-38 class="wp-image-512871"

Nie lubię manualnych skrzyń biegów. A jeśli czegoś nie lubię bardziej, to automatów z wybierakami udającymi manualne skrzynie biegów. Po co? Przecież służy tylko do tego, żeby wybrać, czy mamy jechać do przodu, czy do tyłu. Pomysł eksponowania go brzmi jak zamontowanie w komputerze wielkiego, świecącego przycisku zasilania, w najbardziej widocznym miejscu obudowy. Że tak robią w komputerach z Windowsem? Ciekawe, opowiadaj dalej…

A w Mercedesie, jak to w Mercedesie, wybierak jest elegancko ukryty za kierownicą w formie dźwigienki, nie burząc wystroju centralnego tunelu.

Tego festiwalu barw i świateł długo nie zapomnę

mercedes-benz-e220-47 class="wp-image-512880"

Tak, tak, oświetlenie ambientowe to gadżet, który nic nie daje. Przynajmniej tak można myśleć, dopóki się go nie ma albo jest ono zrobione źle.

Już nawet nie wspominam o tym, że tymi kilkoma kliknięciami można sprawić, że samochód (przynajmniej po zmierzchu) wygląda od środka zupełnie inaczej (do wyboru 64 różne kolory podświetlenia). Takim subtelnie oświetlonym od środka autem jedzie się po prostu dużo, dużo przyjemniej.

Delikatny błękit przy spokojnej jeździe, krwista czerwień w trybie Sport. Mniam.

Nic nie muszę robić sam. Absolutnie nic.

mercedes-benz-e220-4 class="wp-image-512837"

Wszystko w Mercedesie klasy E jest na tyle zautomatyzowane, że aż dziwne, że sam muszę do niego wsiadać. Wszystko ma przycisk, wszystko ma silniczek, a jak nie ma guziczka, to jest bezprzewodowe albo dotykowe. Ba, nawet prowadzić nie muszę.

To się nazywa luksus.

Cisza, ach, cisza

mercedes-benz-e220-11 class="wp-image-512844"

Nowy Mercedes klasy E ma jedną wadę - poruszając nim po mieście mamy wrażenie, że właściwie w ogóle się nie poruszamy. Wyciszenie, nawet bez opcjonalnego zestawu dodatkowego wygłuszenia (laminowane szyby zewnętrzne) i nawet z odsłoniętym dachem panoramicznym, jest wręcz nieprzyzwoicie dobre.

W trasie też trzeba się bardzo, ale to bardzo pilnować, czy przypadkiem nie pędzimy po drodze szybkiego ruchu z prędkością, za którą mogliby zatrzymać nas nawet na autostradzie.

Dźwięk, ach, dźwięk

mercedes-benz-e220-34 class="wp-image-512867"

Ok, nie jestem ekspertem od dźwięku, ale słuchając od lat tych samych utworów wiem, kiedy brzmią lepiej, a kiedy gorzej. I wiem, że na niczym nie brzmiały jeszcze tak dobrze, jak na systemie audio z nowego Mercedesa klasy E.

Nie wiem wprawdzie jak brzmi podstawowy zestaw nagłośnieniowy, ale środkowy, opcjonalny zestaw Burmestera do muzyki, której słucham, nadaje się idealnie. Chirurgiczna czystość, fantastyczne wysokie tony. Ach, słuchałbym i słuchał, nawet jeśli przyszłoby za to zapłacić te niecałe 5000 zł.

Przy okazji - fantastycznie spisuje się zestaw głośnomówiący, szczególnie jeśli zostawimy go z ciszą, jaka panuje wewnątrz. Aż chciałem niektórym rozmówcom powiedzieć „poczekaj, oddzwonię do ciebie z samochodu”.

Jak daleko zajadę bez tankowania? Właściwie wszędzie

IMG_0458 class="wp-image-512892"

Tak, tak, tak, kiedyś elektryki zawładną naszymi drogami. Ale nie teraz. Nie teraz, kiedy prawie 5-metrową, luksusową limuzyną jestem w stanie przejechać grubo ponad 1000 km bez tankowania.

Powyższe zdjęcie (ok, komputer może trochę zaniżać, ale i tak) nie jest żadnym specjalnym zagraniem. Takie spalanie udało mi się uzyskać na prawie 900-kilometrowej trasie, jeżdżąc i po mieście, i po drogach szybkiego ruchu, i po mniejszych drogach krajowych. Bez żadnego eko-jeżdżenia i w trybie podstawowym - Comfort.

Wszystko w samochodzie (220d), który bez większych problemów wyprzedzi zdecydowaną większość aut poruszających się po naszych drogach.

Raj dla fana nowych technologii. Absolutny raj

mercedes-benz-e220-41 class="wp-image-512874"

CarPlay, Android Auto, otwieranie za pomocą smartfona, parkowanie za pomocą smartfona, asystent wykrywania zmęczenia, asystent parkowania (w każdym kierunku i w każdy możliwy sposób), HUD, asystent martwego pola, asystent hamowania, Drive Pilot, hotspot WiFi, aplikacje Mercedesa, zdalne zarządzanie ustawieniami samochodu… ufff. A nie wymieniłem jeszcze nawet 1/10 tego, co możemy znaleźć na pokładzie.

Mercedes reklamuje swoją nową klasę E hasłem „arcydzieło inteligencji”. I o ile przeważnie mam uczulenie na takie górnolotne slogany, o tyle teraz nie zamierzam nawet z tym dyskutować. W klasycznym, eleganckim i gustownym opakowaniu W213 zmieszczono tak wiele nowych technologii, że aż może się zakręcić w głowie.

Ale nie kręci się, z prostego powodu. Wszystko to jest upchnięte do wnętrza tak, że większości uczymy się w trakcie użytkowania samochodu - naturalnie i stopniowo. A reszta to i tak nie więcej, niż kliknięcie guzikiem czy machnięcie dźwigienką. Żadnego krzyczenia „jestem komputerem!”. Bardziej „właśnie ci pomogłem”.

PS Warto dodać, że w nowej klasie E dodatków technologicznych jest nawet więcej niż... w klasie S.

Każda droga jest równa

mercedes-benz-e220-5 class="wp-image-512838"

Kolejna opcja i znów droga - zawieszenie pneumatyczne za nieco ponad 10 tys. zł. Ale, och, jakieś to jest cudowne. Wjazd na pokiereszowane wrocławskie drogi zmusił mnie do zadania jednego pytania - czy ktoś przez ten jeden dzień mojej nieobecności zabrał się do roboty i wszystkie je naprawił?

Oczywiście tak nie było. Po prostu opcjonalne zawieszenie (z opcją podnoszenia i obniżania zawieszenia oraz zmianą jego charakterystyki) jest idealnym uzupełnieniem tego królestwa komfortu. Cichutko i płynnie przejeżdżamy nad niemal każdą nierównością, dziurą czy inną przeszkodą na drodze.

Niemal każdą, bo i na Air Body Control znajdzie się czasem godny przeciwnik. Ale cóż, z polskimi drogami jeszcze nikt nie wygrał, nawet Mercedes.

Kamera cofania. A właściwie to kamery

mercedes-benz-e220-25 class="wp-image-512858"

Za piątym razem, kiedy siedzący z tyłu klasy E nasz redakcyjny fotograf, Marcin Połowianiuk, powtórzył „ależ ta kamera jest przecudowna”, miałem ochotę wysadzić go na najbliższym parkingu z samochodu. Po czym orientowałem się, że przed chwilą po raz n-ty sam powiedziałem to samo.

Ekrany w nowej klasie E są przecudowne - to już powiedzieliśmy. Ale jakość kamer rozmieszczonych dookoła samochodu jest niemal równie imponująca. Genialna jakość obrazu, a do tego fenomenalny tryb widoku z lotu ptaka, wraz z dodatkowymi funkcjami, jak np. informowaniem, czy przy wyjeżdżaniu z miejsca parkingowego ktoś nie wjedzie w nasz tył.

Prze-cu-dow-ne.

Nie mówiąc już o tym, że na wąskich uliczkach pomagają kamery umieszczone pod lusterkami, pokazujące, czy przypadkiem nie zawadzimy o coś naszym Mercedesem.

Detale

mercedes-benz-e220-39 class="wp-image-512872"

Uwielbiam produkty dopracowane do granic możliwości i tego właśnie spodziewałem się po Mercedesie. Ale nie tego, że te granice zostaną przekroczone i samochód, ot, zwykły samochód, będzie mnie w stanie zaskoczyć.

Już nie chodzi nawet o perfekcyjną jakość wykonania, o świetne dobranie materiałów (z wyjątkiem pojedynczych miejsc…), ale o nadmiarowe szczególiki. Takie jak np. piękna sekwencja wygaszania świateł w zablokowanym samochodzie. Fenomenalny pokaz świetlny przy jego odblokowywaniu w nocy. Aromatyzowane w odpowiednich momentach nawiewy. Przyciski umieszczone dokładnie tam, gdzie trafiają nasze palce. Ta lista mogłaby być dużo, dużo dłuższa.

Światła!

mercedes-benz-e220-20 class="wp-image-512853"

Nieistotne, ile kosztuje najwyższa wersja świateł w Mercedesie klasy E - trzeba ją mieć. Adaptacyjne, LED-owe oświetlenie spisuje się praktyce wręcz bajecznie. Niezależnie od pory doby wydaje nam się, że jedziemy w dzień.

Idealnie oświetlone jest niemal wszystko - droga przed nami, znaki drogowe, tablice informacyjne i wszystko inne, co jest nam potrzebne. W cieniu pozostają jedynie samochody jadące przed nami i te nadjeżdżające z naprzeciwka. Przed około 1500 km nie zamrugał mi nikt. Absolutnie nikt.

Te dodatki działają. Po prostu działają. Cóż, to Mercedes

mercedes-benz-e220-10 class="wp-image-512843"

To po prostu działa. Co znajduje się na pokładzie nowego Mercedesa klasy E, po prostu działa i to bez najmniejszego zarzutu. Wszystkie opcje asystentów jazdy - działają tak, jak można byłoby od nich oczekiwać. Wszystkie dodatkowe usługi - działają. Wszystkie dodatkowe rozwiązania na pokładzie - działają.

W czasach wiecznych wersji beta to zaskakująco odświeżające uczucie.

Król komfortu. Absolutny król

mercedes-benz-e220-24 class="wp-image-512857"

A to wszystko składa się na jeden, przepiękny obraz. Mercedes E jest pojazdem absurdalnie wręcz komfortowym. Jeśli w czymś pokonywać setki kilometrów dziennie, to właśnie w nim.

Taka sytuacja: wstaję, ledwo przytomny, około 5 rano. O 6 wyjeżdżam w trasę do Warszawy. Na miejscu jestem około 10. Wysiadam z auta i… w jakiś magiczny sposób nie czuję się tak, jakbym właśnie pokonał długą podróż, wstając przy tym o jakiejś nieludzkiej porze. Mojemu samopoczuciu dużo bliżej do tego, jak gdybym wstał spokojnie koło 9, w pełni wyspany, a potem jeszcze dostał do łóżka śniadanie. Absolutny, pełny komfort, relaks i wypoczynek.

I właśnie za to do szaleństwa wręcz ubóstwiam nową klasę E. Nie tylko za fantastyczne połączenie klasyki z nowoczesnością niedostępną jeszcze dla wielu producentów, ale też za to, że to gadżeciarstwo czemuś konkretnemu służy. Nie jest po to, żeby móc potem mówić „byliśmy pierwsi”.

Jest po to, żeby faktycznie było nam lepiej.

PS Drive Pilot nie znalazł się na tej liście z prostego powodu - jest jej punktem zerowym.

PS Przemek, potrzebuję nowego auta służbowego. Mam kilka propozycji. Właściwie to jedną. 

REKLAMA

* Zdjęcia: Marcin Połowianiuk 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA