REKLAMA

Patrzę na te dane i myślę: czy Apple to nowa Nokia?

Kto by pomyślał, że Windows będzie miał rynkową mniejszość? Albo że Nokia dostanie takiego łupnia od rynku telefonów komórkowych, że z niego zniknie? Albo… że iPhone nie będzie oferował już nic ciekawego?

13.07.2016 18.00
Patrzę na te dane sprzedażowe i myślę: czy Apple to nowa Nokia?
REKLAMA
REKLAMA

Cóż, może nie jestem najbystrzejszym wróżem, czego najlepiej dowodziła moja wiara w Windows jako trzecią istotną platformę dla telefonów. Od dłuższego czasu jednak obserwuję poczynania Apple’a z coraz większym niedowierzaniem. Czy faktycznie to jeden jedyny Steve Jobs odpowiadał za pęd tej firmy do doskonałości? Zawsze postrzegłem Apple’a jako moją drogę ucieczki w momencie, gdy oferta Microsoftu przestanie mnie satysfakcjonować. Dziś tak postrzegam Google’a. Firmy tej nie szanuję za grosz, ale produkty i usługi z półrocza na półrocze stają się coraz bliższe znakomitości. Patrząc na Apple’a… cóż, aż się człowiekowi przykro robi.

Z wynikami sprzedaży i pozycją rynkową dyskutować jednak nie można, tak samo jak z tym, że Windows 10 na telefonach właściwie prawie że nie istnieje. Apple jest firma hiperbogatą, a iPhone, główne źródło tego bogactwa, to jeden z najlepiej sprzedających się telefonów na rynku. Na tym powinniśmy właściwie zakończyć wywód i z tego samego założenia przez ostatnie miesiące wychodziłem.

Pociągnijmy jednak dalej, na razie dla intelektualnej rozrywki, ten tok myślenia

Nie tylko ja zauważam, że coś się w Apple’u dzieje niedobrego. Nowa warstwa interfejsu rezystywnego, wprowadzona w serii 6s, by następnie zniknąć w iPhone SE? To próba obejścia rynkowego standardu zakładającego więcej niż jeden globalny przycisk nawigacyjny. Z której albo Apple się wycofuje, albo rezerwuje ją tylko do najdroższych swoich telefonów. Inne nowości? Użytkownicy Androida po przejrzeniu naszej serii ostatnich tekstów o iOS 10 zauważą, że w zasadzie Apple robi to, co oni znają już od dawna. Użytkownicy Windows właściwie też, ale im już nikt nie wierzy.

Zaraz na naszym redakcyjnym Slacku zostanę zrugany przez Piotrka, że przecież Apple zrobił to lepiej, zaprojektował to lepiej, a tak w ogóle, to w iPhonie się płaci za to, że to po prostu działa i się nie psuje. Po pierwsze, używając iPada, mam inne wrażenia, ale to dość niszowy model, więc może przenoszenie tych wrażeń na iPhone’a, którego mam w rękach tylko od przypadku do przypadku, jest niewłaściwe.

Jest jednak jeszcze „po drugie”. Niedawno kupiłem telefon z Androidem. Bo mogę sobie lubić moją Lumię, ale coraz więcej urządzeń IoT znajduje się w moim gospodarstwie domowym, dla których producenci aplikacji na Windows nie przewidzieli. Potrzebowałem więc prostego „zetafona” z Bluetooth 4.0, Androidem Lollipop lub nowszym, procesorem i pamięcią RAM, który nie wyłoży się na aplikacjach ze Sklepu Play. Z przeznaczeniem wyłącznie jako pilot do IoT.

Coolpad Torino S ekran class="wp-image-494475"

Wybór, dość losowo, padł na „chińczyka” Coolpad Torino S za 700 zł. Poużywałem go jednak dłużej, z ciekawości. Ma sporo wad, to wszak tani telefon. Nie mam z nim jednak żadnego problemu, ani z łatwością obsługi, ani z kulturą pracy, stabilnością, i tak dalej. Właściwie w każdym przypadku, nie licząc spraw wynikających z samego sprzętu (iPhone chociażby z oczywistych względów rejestruje dużo ładniejsze zdjęcia), na tym „chińczyku” z menu w języku polskawym, mogę więcej i lepiej, niż na telefonie z iOS. I zazwyczaj też wygodniej.

Nawet „owce” zmieniają stado

Nauczony doświadczeniem wyniesionym z oceniania potencjału Windowsa na telefonach, nadal nie uważam, by te obserwacje, moje czy innych fascynatów tego rynku, miały jakiekolwiek znaczenie, skoro i tak konsument wie lepiej co jest dla niego fajne. Tyle że również i konsument zaczyna nie tylko odbierać, ale i przyjmować do wiadomości, że „next big thing” to może faktycznie Galaxy S7 edge, a nie „iPhone w nowym kolorze, bo inaczej nikt by się nie zorientował, że mam nowego”. Przyjrzyjmy się trendom sprzedażowym na fajnym narzędziu, jakie oferuje Kantar Worldpanel (zachęcam też do samodzielnej zabawy).

Według tych danych, telefony z Androidem to 76,5 proc. sprzedaży w najbogatszych krajach Unii Europejskiej w drugim kwartale br., a więc o 6 pp. więcej niż w analogicznym kwartale rok temu. Chiny? Prawie 80 proc. rynku. Stany Zjednoczone? 68,5 proc. Przyjrzyjmy się tym trendom bliżej, by na pewno nic nam nie umknęło. Porównujemy dane rok do roku, a więc drugi kwartał 2016 z drugim kwartałem 2015.

Fragment dla dociekliwych, można ominąć ten paragraf

Apple - udziały rynkowe class="wp-image-506408"

Na rynku amerykańskim sprzedaż Androida wrosła o 3,6 pp., iOS-a spada o 1,6 pp. do poziomu 29,3 proc. Windows spadł o 1,9 pp. do poziomu 1,6 proc.

Apple - udziały rynkowe class="wp-image-506409"

W Wielkiej Brytanii, sprzedaż Androida wzrosła o 6,1 pp. (58,6 proc. rynku), iOS utrzymał się na podobnym poziomie (spadek o 0,8 pp.), a udziały Windows zmalały do 5,1 proc.

Apple - udziały rynkowe class="wp-image-506410"

Francja? Spadek Windows o 7 pp. do 4,1 proc., wzrost Androida o 4,9 pp. do 74,8 proc. i wreszcie wzrost iOS-a o 3,8 pp. do 21 proc.

Apple - udziały rynkowe class="wp-image-506411"

To może Niemcy? Spadek iOS-a o 0,7 proc., wzrost Androida o 3,0 pp do 77,7 proc. Windows jak zawsze w ogonie, ze spadkiem do 5,6 proc. rynku.

Apple - udziały rynkowe class="wp-image-506412"

W Hiszpanii możemy mówić o totalnym nokaucie. iOS stracił niewiele (0,6 pp.), ale głównie dlatego, że ma już tam raptem 6,9 proc. rynku. Windows tam nie istnieje (0,2 proc. rynku), a Android… cóż, 92,8 proc. rynku.

Apple - udziały rynkowe class="wp-image-506413"

To zaczyna robić się wtórne, ale już niedługo kończę. Włochy. Windows: spadek o 7,9 pp. do 6 proc. iOS: spadek o 1,1 pp. do 12,7 proc. Android? Wzrost o 10,2 pp. do udziałów na poziomie 80,9 proc.

Apple - udziały rynkowe class="wp-image-506414"

I na deser, bardzo ważny rynek chiński. Android urósł tam o kolejne 2,9 pp. do poziomu 79,3 proc. rynku. iOS stracił 2,4 pp. do 20 proc.

Ale Androidów są tysiące, a iPhone’ów kilka

To prawda, ale czy w świecie chmury i „wszystkiego-jako-usługa” ma to znaczenie? Ma oczywiście dla producentów telefonów, takich jak Samsung, Huawei czy Apple, którzy nadal zarabiają przede wszystkim na sprzedaży fizycznych towarów, mniej lub bardziej udolnie próbując wejść na rynek zdominowany przez Google’a, Microsoft, Amazona i podobnych. Programiści, przedsiębiorcy, twórcy usług patrzą na zasięg. A nie na to, czy ktoś używa LG czy Sony. Dla nich jest to bez większego znaczenia.

Obserwując ignorancję Apple’a, jego ospałość w adaptacji do rynkowych potrzeb i zapatrzenie w samego siebie przypomina mi się pewna firma. Niezatapialny gigant na rynku telefonów komórkowych, do którego przez lata żaden konkurent nie miał podejścia. Mam na myśli oczywiście Nokię.

nokia 5800 class="wp-image-137232"

Nokia również była uwielbiana na całym świecie (poza Stanami Zjednoczonymi, których z jakichś względów nigdy nie podbiła). Była ceniona za jakość, dobre wykonanie, intuicyjny interfejs, innowacyjność, funkcjonalność i bezproblemowość. Długo ignorowała pojawienie się „iPoda touch z funkcją dzwonienia”. A gdy się zorientowała, że App Store i multitouch to przyszłość, było już za późno. Umierała na rynku konsumenckim długo, przez lata idąc siłą rozpędu, a nawet w stanie agonalnym została przejęta przez Microsoft za grubo ponad 7 mld dol.

Android dojrzał już wiele miesięcy temu, a może i jeszcze wcześniej

W tej chwili najtańszym sensownym iPhone’em dostępnym na rynku jest 16-gigabajtowy model 5s, kosztujący 1350 złotych. Mój Coolpad Torino S raczej z nim nie może rywalizować chociażby z uwagi na aparat i lichy czas pracy na baterii, ale porównywalny cenowo Huawei P8 czy LG G4 jak najbardziej.

REKLAMA

Wiem, że narażam się na podśmiechujki ze strony entuzjastów marki, podobnie komentujących wszystkie teksty o „Apple się kończy”. Mam jednak już na tyle dużo lat na karku, że pamiętam te same drwiny na wątpliwości co do przyszłości Nokii czy BlackBerry. A moje subiektywne obserwacje coraz dobitniej potwierdzają rynkowe trendy. Co więcej, Apple, podobnie jak Nokia w kwestii „appów” i wyświetlaczy dotykowych, zupełnie nie jest przygotowany na ten nowy, chmurowo-usługowy świat. Finowie przynajmniej nadal mają lukratywny biznes telekomunikacyjny, na którym po pozbyciu się balastu Windows Phone’a, MeeGo i Symbiana, mogą się koncentrować i na nim zarabiać.

Jaki jest plan awaryjny Apple’a, na wypadek jakbym miał rację? I czy sam majątek na koncie wystarczy, by szybko odnaleźć się na nowo i podążyć za trendami lub, raz jeszcze, wyznaczyć nowe jak kiedyś? Trzymam kciuki, choć pozostaję pesymistą. Bo jednego akurat jestem pewien: będący na dobrej drodze do dominacji absolutnej Android będzie równie szkodliwy dla rynku, co swego czasu Windows w czasach „monopolistycznego” Microsoftu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA