REKLAMA

I to by było na tyle z marzeń o tanich obiektywach do bezlusterkowców

Samyang w maju zaprezentował dwa obiektywy, które po raz pierwszy u tego producenta były wyposażone autofocus. Miało być tanio - jak to u Samyanga. Wyszło… jak zwykle.

24.06.2016 12.50
Samyang miał dać tanie obiektywy do bezlusterkowców. Nie wyszło
REKLAMA
REKLAMA

Trzeciego maja Samyang zaprezentował dwa nowe obiektywy stałoogniskowe. Były to modele 14mm f/2.8 i 50mm f/1.4, oba przeznaczone do pełnoklatkowych bezlusterkowców Sony.

Śledziłem tę premierę z dużym zainteresowaniem, bowiem dotychczas obiektywy Samyanga były bardzo ciekawymi propozycjami. Szkła były z reguły solidnie wykonane, miały naprawdę dobrą jakość obrazu (w swojej klasie wręcz niebywale dobrą), a na dodatek kosztowały niewiele. Gdzie tu haczyk? W sposobie ustawiania ostrości. Obiektywy Samyanga nie były wyposażone w autofocus.

Dwa nowe obiektywy są wyposażone w silnik AF, dzięki czemu są o wiele bardziej łakomym kąskiem dla fotografów. Szerokokątny model 14mm f/2.8 wydaje się być świetnym pomysłem do krajobrazów i architektury, o ile dystorsja będzie utrzymywana w ryzach, z czym niestety Samyang miewał problemy. Z kolei obiektyw 50mm f/1.4 to niemal must-have, który świetnie sprawdzi się jako uniwersalne, bardzo jasne narzędzie.

Polska cena 50mm f/1.4 jest lekko szokująca

samyang class="wp-image-503208"

Polski dystrybutor nowych Samyangów, firma Foto-Technika, podał polską cenę obiektywu Samyang 50 mm f/1.4 AS IF UMC. Jest to równo 2599 zł. Jestem w szoku. Chętni będą mogli kupić obiektyw począwszy od sierpnia. Kolejek do zakupu nie przewiduję.

Klasyczna „pięćdziesiątka” w chyba każdym systemie jest najtańszym obiektywem w ofercie. Owszem, u Samyanga mamy wariant ze światłem f/1.4, czyli sporo lepszym od podstawowego w tej klasie f/1.8. Mimo to, cena jest kompletnie nieuzasadniona.

Przykładowo, Nikon 50mm f/1.4 w nowszej wersji G kosztuje niespełna 1700 zł. W starszej wersji D jest 200–300 zł tańszy. Canon - 1400 zł. Sigma o takich parametrach kosztuje 1900 zł (chyba że mówimy o zupełnie irracjonalnie wycenionej wersji Art za 3200 zł. Olaboga!).

Jeszcze ciekawiej robi się po spojrzeniu na cenę manualnego Samynaga 50mm f/1.4. Kosztuje on niespełna 1600 zł. Wychodzi na to, że dodanie silnika AF kosztuje 1000 zł. Czyste szaleństwo.

Kiepskie to czasy dla pełnoklatkowców.

Z jednej strony nie ma na co narzekać. Aparaty pełnoklatkowe tanieją, rozdzielczości matryc rosną, a obiektywy stają się coraz doskonalsze i ostrzejsze. Jakość zdjęć nieustannie idzie do góry, a przynajmniej nie spada. Już to jest sukcesem przy stałym zwiększaniu rozdzielczości.

REKLAMA

Tyle tylko, że za tym wszystkim idzie cena obiektywów. Trochę tęsknię za czasami Nikona D700. Aparat był relatywnie drogi, ale udało mi się skompletować do niego rozsądnie wyceniony zestaw obiektywów. 12-megapikselowa matryca nie była szczególnie wymagająca dla szkieł. Teraz, kiedy mam D750 z 24-milionami pikseli, sprawa wygląda nieco gorzej.

I wcale się nie łudzę, że będzie taniej. Taniej - niestety - już było.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA