REKLAMA

Jawbone się zwija? Nie powiem, będzie mi żal

Wszystko wskazuje na to, że Jawbone wycofa się z produkcji technologicznych urządzeń ubieralnych. I coś mi się wydaje, że to nie jedyny znany gracz z tego rynku, który będzie zmuszony do podobnie trudnych decyzji.

30.05.2016 09.54
Jawbone się zwija? Nie powiem, będzie mi żal
REKLAMA
REKLAMA

To na razie spekulacje. Business Insider doniósł, że Jawbone wyprzedaje inwentarze, ktoś kupił cały zapas produkcyjny opasek UP2, UP3 i UP4 i że Jawbone nie planuje wznowienia produkcji. Nie ma oficjalnego potwierdzenia ze strony zainteresowanej firmy, więc na 100 proc. pewni nie możemy być niczego (może chodzi tylko o outsourcing dystrybucji). O problemach Jawbone mówi się jednak od dłuższego czasu, więc możemy domniemywać, że coś jest na rzeczy.

Nie powiem, jeśli Jawbone padnie będzie mi żal.

Pierwsza opaska UP to był prawdziwy powiew świeżości na rynku technologii konsumenckich. Opaska + aplikacja, która wyznaczyła trendy wśród programów monitorujących aktywność ruchową oraz podstawowe parametry zdrowotne.

Pamiętam też swoje podekscytowanie produktem, gdy udało mi się go kupić w Stanach. Takich emocji nie czuję do wielu produktów.

Co więc poszło nie tak? Jawbone nie miał pomysłów na rozwój UP. Kolejne inkarnacje UP nie tylko nie przynosiły znacznie ulepszonych funkcji i opcji, lecz okazywały się bublami, które klienci rzucali producentowi w twarz.

Moja UP2 też niestety była felerna i producent nie chciał mi przyjąć gwarancji twierdząc, że kupiony w Stanach Zjednoczonych produkt mogę reklamować tylko w Stanach. Wkurzony wyrzuciłem więc UP2 do kosza i już nigdy do produktów Jawbone nie wróciłem.

Brak pomysłów na rozwój produktu, fatalna postawa anty-konsumecka = problemy

Tyle że odnoszę przy okazji wrażenie, że podobnie trudny los może czekać inne niezależne podmioty z rynku technologii ubieralnych. Weźmy chociażby Pebble’a, którego nowe produkty nie wydają się być przesadnie lepszymi od poprzednich inkarnacji - w ich przypadku również mówi się o powracających problemach finansowych, choć sprzedaż za kilka milinów dolarów na Kickstarterze przychodzi Ericowi Micigovskiemu bardzo łatwo.

Ta technologia nie rozwija się nazbyt szybko

Może to być wynik tego, że żaden produkt z tej kategorii nie odniósł wybitnie spektakularnego sukcesu. Nie oszukujmy się - mimo kilkuletniej już obecności wearables na rynku, nie są to gadżety, które stałyby się powszechne. Bardzo rzadko na rękach przeciętnych, zwykłych ludzi widać smartwatche, nie mówiąc o opaskach fitness, czy innych wpinkach do ubrań. Nie były przełomem również ani zegarki i opaski fitness Samsunga, ani Apple Watch. To wciąż domena technologicznych freaków - tylko oni wydaj się być tymi gadżetami oczarowani.

A jak nie ma wielkiego sukcesu, to nie ma również wielkich pieniędzy. Jak nie ma funduszy, to nie pracują na rynku najlepsi fachowcy. Koło się domyka.

REKLAMA

W różnych spekulacjach medialnych dot. przyszłości Jawbone można znaleźć informację, że producent chce porzucić masowy rynek, a skupić się na zaawansowanych produktach medycznych, które rozwijane byłyby wspólnie z medycznymi instytutami naukowymi i prywatnymi ubezpieczycielami.

Kto wie, może to jest właśnie kierunek wearables. Przypomnijmy, że ponoć podobne plany w stosunku do Watcha ma Apple.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA