REKLAMA

To powinien wiedzieć każdy fotograf, czyli co właściwie daje nam lustro

Mówi się, że lustro to przeżytek, a przyszłością aparatów są bezlusterkowce. Prawdopodobnie tak jest, ale póki co lustrzanki są z nami i mają się dobrze, podobnie jak np. niezastąpione lusterka w samochodach. Tylko tak właściwie, co daje lustro w lustrzance?

22.12.2015 08.06
To powinien wiedzieć każdy fotograf, czyli co właściwie daje nam lustro
REKLAMA
REKLAMA

Lustro w fotografii ma ogromną tradycję i towarzyszy aparatom właściwie od samego początku. Ba, już w XVII wieku, na długo przed powstaniem pierwszego aparatu, lustro było wykorzystywane do oglądania świata w pierwowzorze aparatu, czyli camerze obscura.

Później zaczęła się podróż przez formaty i typy aparatów, która mniej więcej 80 lat temu zaowocowała powstaniem pierwszej lustrzanki jednoobiektywowej. Główna zasada działania tego typu aparatu nie uległa zmianie aż do dziś. Zmieniały się jedynie technologie, czyli de facto opakowanie tej koncepcji.

Tak jak nie ma samochodu bez wstecznych lusterek, tak nie ma lustrzanki bez… lustra

To naprawdę niesamowite, że w dobie pędzących technologii nadal korzystamy z rozwiązań opierających się o lustro. Doskonale widać to na przykładzie nowoczesnych aut, gdzie mimo kamer cofania, dotykowych systemów multimedialnych, czy wyświetlaczy HUD, nadal korzystamy z niezawodnych lusterek.

W fotografii jest podobnie. W 2015 roku lustrzanki mają się świetnie, a po wykresach sprzedaży widać, że nowocześniejsze technologicznie bezlusterkowce sprzedają się znacznie gorzej. Lustrzanka kojarzy się z niezawodnością i z dobrą jakością. Nawet kompletny fotograficzny laik rozumie, że ten typ aparatu zapewnia ponadprzeciętną jakość zdjęć.

Tylko po co nam lustro?

lustrzanka-lustro

Kluczowym elementem lustrzanki jest tor optyczny, który prowadzi światło wpadające przez obiektyw albo do wizjera, albo na matrycę aparatu. Domyślnie światło wpada przez obiektyw, odbija się wewnątrz aparatu od lustra ustawionego pod kątem 45 stopni, a następnie po serii odbić w pryzmacie (bądź zestawie lusterek) trafia do wizjera. Dzięki temu fotograf podczas kadrowania patrzy przez środek obiektywu, mimo że wizjer i obiektyw nie leżą w jednej linii.

W jednej linii leżą natomiast obiektyw i matryca aparatu. Aby światło trafiło na światłoczuły przetwornik, lustro aparatu musi się wcześniej podnieść. Kiedy lustro jest uniesione fotograf nie widzi nic w wizjerze, ale za to obraz trafia na matrycę.

Mechanizm lustra jest jednym z najważniejszych elementów każdej lustrzanki. Nawet w erze cyfrowej mamy do czynienia z mechanizmem, czyli ruchomym zestawem elementów. Jak łatwo się domyślić, wszystko co się rusza jest znacznie bardziej podatne na uszkodzenia. Tak też jest w lustrzankach, które mają określoną żywotność zestawu mechanizmu lustra oraz migawki. Producent może zagwarantować np. 200 tys. zdjęć. Co będzie później – nie wiadomo. Czasami mechanizmy trzeba wymienić już po 100 tys. „klapnięć”, a czasami przebiegi sięgają pół miliona zdjęć, albo i więcej.

Ruchomy element to nie tylko problem z trwałością

To także drgania, które w każdym aparacie są bardzo niepożądane. Przy szybkiej serii zdjęć lustro potrafi podnosić się i opadać nawet 6 lub 8 razy w ciągu sekundy. To przekłada się na wibracje, z którymi walczą producenci aparatów. Im mniej mikrodrgań, tym ostrzejsze zdjęcie można uzyskać. Jest to szczególnie ważne w dobie rosnących rozdzielczości, które wybaczają coraz mniej błędów.

Canon właśnie pochwalił się swoim nowych mechanizmem naciągu lustra, który znajduje się m.in. w lustrzankach EOS 5DS i EOS 5DS R. Przyznam szczerze, że poziom skomplikowania tego układu mocno mnie zaskoczył. Podobnie jak sama zasada działania. Canon zastosował bowiem cały silnik regulujący ruch lustra, a nie układ sprężyn.

Na filmie widzimy jak ciężarki równoważą ruchy mechanizmu, redukując wibracje lustra głównego i pomocniczego, odpowiedzialnego za działanie systemu autofocusu. Canon zapewnia, że mechanizmy lustra i migawki wytrzymają 150 tys. zdjęć.

A co zamiast ruchomego lustra?

Póki co producenci mają dwa pomysły. Sony od kilku lat forsuje ideę półprzepuszczalnego, nieruchomego lustra, które część światła stale przepuszcza na matrycę, a część odbija do niezbędnych czujników AF. W ten sposób w wizjerze nie widać prawdziwego optycznego obrazu, tylko miniaturowy ekran pokazujący to samo, co główny ekran aparatu.

REKLAMA

Inną koncepcją jest całkowite pozbycie się lustra, które jest jak najbardziej możliwe w dobie cyfrowych przetworników i wizjerów elektronicznych. Tę ideę realizują bezlusterkowce, które docelowo wyeliminują z aparatu wszystkie ruchome elementy. Obecnie większość bezlusterkowców wykorzystuje jednak migawkę mechaniczną, z ruchomymi kurtynami. Prawdopodobnie ten element także zostanie całkowicie wyeliminowany na rzecz migawki elektronicznej.

Z biegiem lat standardowe lustrzanki będą dla fotografów tym, czym dziś są dla miłośników zegarków zegarki mechaniczne. Na szczęście ten moment jeszcze nie nadszedł.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA