REKLAMA

W końcu płacący za Spotify będą mieli realną przewagę. Ale jest też druga strona medalu

Spotify to firma, która cały czas szuka dla siebie sposobu na zarabianie, a w popularyzacji usługi bez wątpienia pomógł darmowy dostęp do katalogu muzycznego. Teraz Spotify chce się jednak ugiąć pod naciskami i wprowadzić dla niepłacących użytkowników spore ograniczenia.

11.08.2015 16.34
W końcu płacący za Spotify będą mieli realną przewagę. Ale jest też druga strona medalu
REKLAMA
REKLAMA

Obecnie darmowa wersja Spotify nie ma zbyt wielu wad względem płatnej. Za darmo użytkownicy mają dostęp do pełnego katalogu muzycznego i mogą słuchać muzyki w zadowalającej jakości. Bardziej wymagającym może przeszkadzać brak możliwości zapisu muzyki do pamięci urządzenia, aby możliwe było słuchanie jej bez konieczności połączenia z Internetem. Druga wada to brak możliwości ustawienia wyższej jakości dźwięku. Trzecia to sporadyczne reklamy. Czwarta to odtwarzanie losowe utworów z albumów i playlist.

Różnice między darmowym, a płatnym Spotify są tak niewielkie, że sam nie płaciłem za usługę przez kilka miesięcy.

Wróciłem jednak do płatnego abonamentu ze względu na chęć korzystania z funkcji premium oraz wsparcia finansowego usługi, która towarzyszy mi niemal każdego dnia. Przyznaję, że w moim przypadku impulsem do zapłaty były bardziej względy natury moralnej, niż fakt, że oferta płatnego Spotify była rzeczywiście kusząca.

Warto płacić za Spotify

Dlatego nie powinny dziwić zmiany, które ma planować Spotify. Jeśli informacje podane przez źródła Digital Music News się potwierdzą, to już niebawem możemy być świadkami pogorszenia darmowej oferty Spotify.

Digital Music News informuje, że rozważane są obecnie różne scenariusze. Brane jest pod uwagę wprowadzenie limitowanego czasu, w którym wybrane treści będą dostępne za darmo. Mówi się również, że podczas premier nowych albumów w planie darmowym pojawią się wyłącznie pojedyncze utwory. Pełne portfolio Spotify będzie dostępne wyłącznie dla płacących.

Co ciekawe ta opcja jest już testowana. Najnowszy album Muse jest w Spotify, ale jeden z utworów pozostaje dostępny wyłącznie dla płacących użytkowników.

Jeśli powyższe zmiany zostaną wprowadzone na szeroką skalę okaże się, że płacący będą mieli w końcu realną przewagę. Po pierwsze brak limitów czasowych, po drugie nieograniczony dostęp do katalogu muzycznego. A do tego wszystkie obecne już dzisiaj przywileje, czyli wyższa jakość, brak reklam i możliwość słuchania muzyki bez dostępu do Sieci.

Druga strona medalu

Niestety, wprowadzenie takich zmian to nie tylko krok ku lepszemu. Obawiam się, że ograniczenia w planie darmowym, które będą wiązały się nie z jakością i reklamami, ale właśnie z niepełnym dostępem do katalogu muzycznego sprawią, iż część użytkowników wróci do piractwa.

W jakimś stopniu takie zmiany przełożą się oczywiście na to, że wzrośnie grono płacących. Spotify, jak każdy inny streaming, nie jest drogą usługą i wielu użytkowników darmowego planu zapewne stać na comiesięczne opłaty abonamentowe.

Jednak podejrzewam, że wychowanie odbiorców i wytworzenie w nich świadomości, że warto płacić za kulturę w formie cyfrowej, jest jeszcze na dość niskim poziomie, a to może się przełożyć na niepożądaną reakcję, jaką bez wątpienia byłby powrót niepłacących za Spotify do grona niepłacących za torrenty.

A to już spory krok w tył. Przecież użytkownik niepłacący za Spotify jest lepszy od takiego, który nie płaci za torrenty i chomiki. W Spotify są reklamy, które może nie są wystarczającym źródłem dochodu dla serwisu, ale pozwalają w jakiś sposób regulować należności z artystami i ich przedstawicielami.

Uważam, że użytkownik niepłacący za Spotify jest łatwiejszy do nawrócenia na dobrą drogę od takiego, który się zrazi i wróci do torrentów.

W darmowym planie Spotify dostrzegam misję edukacyjną. Wierzę, że użytkownicy słuchający w ten sposób muzyki zaczną się z czasem przesiadać na płatne wersje. Może nie w ciągu kilku miesięcy, może nie po roku, ale po czasie, gdy w Spotify będą mieli tak bogatą bazę ulubionych playlist, że nie przyjdzie im nawet do głowy, żeby to wszystko zostawić i przejść do konkurencji lub wrócić do piractwa.

To się dzieje za szybko

W pewnym sensie przeczuwałem, że Spotify kiedyś weźmie się za eldorado, jakim obecnie jest plan darmowy. Wiedziałem, że nadejdzie chwila, kiedy darmowa usługa będzie znacznie gorsza od płatnej i nawet się tego nie obawiałem, gdyż wierzyłem w jej edukacyjny charakter.

Jednak proces edukacji użytkowników, przekonywania ich do legalnych źródeł i sprawienie, że zapomną o piractwie wymaga sporo czasu. A darmowa wersja Spotify zadebiutowała zaledwie półtora roku temu - w grudniu 2013 roku.

To za krótko, żeby zbudować dużą bazę użytkowników. To za krótko, żeby przekonać ich do Spotify, jako sposobu na słuchanie muzyki. To za krótko, żeby wygrać z piractwem. Zdecydowanie jeszcze nie pora na wycofanie się z pomysłu pt.: darmowy streaming.

Niestety naciski w branży muzycznej są dość spore. Na korzyść Spotify nie przekłada się również niedawny debiut Apple Music - serwisu muzycznego należącego do Apple, czyli giganta cyfrowej sprzedaży muzyki.

Branża chce wielkich pieniędzy ze streamingu. Wytwórnie i wydawcy nie chcą czekać. Zdają się mieć w nosie edukację użytkowników i to, że w końcu pojawił się realny sposób na walkę z piractwem. Chcą milionów dolarów. Teraz.

REKLAMA

A to teraz oznacza niestety za szybko.

* Zdjęcie: Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA