REKLAMA

Tidal nie zastąpi mi Spotify, ale nadal może przebić Apple Music

Podczas gdy wszędzie dookoła słychać tylko o Apple Music, które ewidentnie cierpi na masę bolączek wieku dziecięcego, ja od kilku tygodni nieprzerwanie korzystam z Tidala, który z kolei stara się wszystkie bolączki sukcesywnie wyleczyć. Jedną z nich z pewnością był brak aplikacji desktopowej, na szczęście możemy już mówić o tym w czasie przeszłym.

03.07.2015 11.02
Tidal nie zastąpi mi Spotify, ale nadal może przebić Apple Music
REKLAMA
REKLAMA

O samej platformie pisaliśmy już kilka razy na łamach Spider's Web i były to bardzo mieszane opinie. Głównie za sprawą Jaya-Z, który uroił sobie wizję platformy idealnej dla "uciśnionych przez serwisy streamingowe, biednych artystów" (stosując w swojej kampanii marketingowej samych milionerów).

Jeśli jednak odejmiemy chorą ideologię, zostaje produkt, który musi się obronić bez wizji swojego właściciela. Jak mu się to udaje?

Tidal w końcu doczekał się aplikacji na desktopy

Jednym z największych braków Tidala do tej pory była konieczność odsłuchu przez przeglądarkę, przy czym nadal jedynie Chrome jest w stanie odtwarzać muzykę w formacie FLAC, który przecież jest największą kartą przetargową usługi.

Parę tygodni temu pojawiła się jednak beta aplikacji desktopowej, wobec tego czym prędzej skorzystałem z okazji i zainstalowałem ją na swoim MacBooku.

W skrócie: jest dobrze.

Być może moje potrzeby w zakresie możliwości aplikacji nie są zbyt wygórowane, jednak przesiadając się ze Spotify nie zauważyłem w Tidalu absolutnie żadnych braków funkcjonalnych. Również wizualnie jest naprawdę dobrze. Aplikacja będzie znajoma do wszystkich, którzy kiedykolwiek korzystali z Wimpa a wszystkie podstawowe opcje takie jak udostępnianie, tryb offline czy tworzenie playlist są bardzo intuicyjne.

tidal2

Podoba mi się też opcja przełączenia trybu odtwarzania bez przerw, aby móc cieszyć się ciągłością np. albumów koncertowych czy muzyki klasycznej. Pomimo wersji Beta, aplikacja przez cały czas działała mi bardzo stabilnie, a zarówno muzyka jak i wideo odtwarzały się bezproblemowo.

Zmiany ku lepszemu

W ostatnich miesiącach Tidal robił naprawdę wiele, aby powalczyć na zatłoczonym rynku. Jakby na kanwie wypowiedzi Jaya-Z uruchomił wewnątrz usługi opcję Discovery, czyli program dla nieznanych artystów, którzy dzięki niemu mają możliwość pokazać się szerszej publiczności.

W tym samym duchu platforma nawiązała współpracę z DistroKid, TuneCore, Record Union i Phonofile, którzy są odpowiedzialni za wprowadzanie do Tidala artystów niezwiązanych kontraktem z żadną wytwórnią.

tidal-mobile

W tej chwili w bazie dostępnych jest ponad 75 tys. materiałów wideo, w tym wiele na wyłączność. Co bardzo mi się podoba, platforma średnio raz na tydzień streamuje koncerty na żywo, również na wyłączność, w bardzo wysokiej jakości. Od startu Tidala w Polsce zmieniły się także modele subskrypcyjne - w tej chwili dostępne są dwa. Premium, kosztujący 19,99 (z maksymalną jakością w formacie AAC 320 kbps) oraz HiFi za 39,99 zł z muzyką w formacie bezstratnym.

Czy słychać różnicę? Oczywiście, że tak

Do tego, aby w pełni skorzystać z dobrodziejstw bezstratnych formatów muzycznych wcale nie trzeba sprzętu za grube tysiące i kabli o grubości kciuka. Nie usłyszymy jej jednak na tanich słuchawkach dołączanych do telefonów, więc jeśli ktoś odtwarzając na takim sprzęcie mówi, że nie słyszy różnicy - ma rację. Nie ma prawa jej słyszeć.

Dysponując jednak odpowiednim osprzętem naprawdę trudno nie docenić dobrodziejstw formatu FLAC na tle AAC 320 kbps, o Apple Music (w 256 kbps) nie wspominając. Różnica jest kolosalna, nawet słuchając muzyki z telefonu - choć to, oczywiście, również zależy od jakości wyjścia audio w telefonie. Przez ostatnie tygodnie słuchałem muzyki na komputerze poprzez interfejs audio i podłączone do niego głośniki, na zmianę ze słuchawkami studyjnymi. Sporo słuchałem też na Huaweiu P8 oraz Oppo N3, które mają naprawdę rewelacyjną jakość wyjścia audio.

tidal1

Powrót do stratnych kompresji jest naprawdę... bolesny.

Pomimo wysokiej ceny i równie wysokiego wykorzystania pakietów transmisji danych, Tidal broni się tym jednym argumentem, którego nie ma nikt inny.

Czy porzucę dla niego Spotify? Chciałbym, ale...

…po prostu nie mogę. Z prostego powodu, czyli braków w bibliotece.

Może gdybym słuchał bardziej mainstreamowej muzyki, a moim jedynym zmartwieniem byłby brak płyty Taylor Swift w usłudze, to nie miałbym problemów z biblioteką. Słucham jednak takiej a nie innej muzyki i tutaj Tidal ma naprawdę dużo dziur, z czego największą jest nieobecność dyskografii Metallicy. Powiem więcej, czasami zdarza się tak, że na pięć albumów wykonawcy, w Tidalu dostępne są trzy, bo pozostałe dwa nagrała inna wytwórnia.

Okropnie kuleje także dostępność albumów ze ścieżkami dźwiękowymi, zwłaszcza do gier. Albo nie ma ich w ogóle, albo pojawiają się z wielomiesięcznym opóźnieniem. Wielka szkoda, bo bez problemu przełknąłbym te dodatkowe 20 zł miesięcznie na rzecz lepszej jakości muzyki, ale nie zrobię tego kosztem porzucenia wielu albumów, które są dostępne w Spotify, a brak ich w Tidalu.

To jeszcze nie czas. Jednak nie stawiam krzyżyka na tej platformie

Będę pilnował rozwoju Tidala i regularnie sprawdzał bibliotekę, bo naprawdę chciałbym posłuchać moich ulubionych albumów w formacie bezstratnym. To zupełnie inny wymiar odbioru muzyki.

Czekam także, aż do Polski dotrą inne dwie nowości, które platforma skutecznie wdraża w Stanach - sprzedaż biletów na koncerty oraz 50% zniżki dla studentów. Zwłaszcza to drugie może skutecznie przyciągnąć do usługi nowych klientów. Trzymam też rękę na pulsie jeśli chodzi o wypuszczenie aplikacji na Windows Phone. Nie nastąpi to w najbliższym czasie, niestety, lecz sytuacja może się diametralnie zmienić po premierze Windowsa 10. Nie tracę nadziei.

REKLAMA

W Tidalu czuć wiele niewykorzystanego potencjału, a szkoda, bo platforma ma go naprawdę wiele, żeby zawalczyć z gigantami na rynku. Może nie strąci z piedestału Spotify, ale może spokojnie przeszkodzić ekspansji Apple Music, które okazało się być produktem... dość ułomnym, jak na mój gust. Jestem bardzo ciekaw, jak rozkład sił będzie się prezentował za pół roku.

Na razie, z bólem serca, mogę powiedzieć tylko tyle - przepraszam, to jeszcze nie czas.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA