REKLAMA

Chciałbyś posłuchać jak rozmawiają komputery? Z nowym rozszerzeniem do Chrome możesz

Jedną z możliwości technologii powszedniego użytku, którą bardzo sobie cenię, jest możliwość dostępu do otwartych okien tej samej przeglądarki z poziomu wielu urządzeń. Jeśli mam otwartą kartę w komputerze, mogę ją także jednym kliknięciem otworzyć w przeglądarce mojego telefonu. Problem pojawia się wtedy, kiedy chcę się z kimś podzielić aktualnie otwartą kartą. Oczywiście, można wysłać link dowolnym komunikatorem, ale czy nie dałoby się prościej? Zwłaszcza gdy chcemy podzielić się z osobami w tym samym pomieszczeniu? Google właśnie sprawiło, że da się.

20.05.2015 14.21
Chciałbyś posłuchać jak rozmawiają komputery? Z nowym rozszerzeniem do Chrome możesz
REKLAMA
REKLAMA

Google Tone to jedno z tych rozszerzeń, które dla zwykłego użytkownika, posiadającego w domu tylko jeden komputer będzie... cóż, bezużyteczne. Jednak w sytuacji, gdy w naszym otoczeniu regularnie znajduje się wielu użytkowników, jest ono bardzo wygodne i niebywale uprasza sposób, w jaki dzielimy się adresami URL.

Po instalacji rozszerzenia dla przeglądarki Chrome, na pasku pojawi się ikonka megafonu. Wystarczy ją nacisnąć, a otwarty URL zostanie przekazany do innego komputera z tym samym rozszerzeniem za pomocą... dźwięku.

Na urządzeniach, które odbiorą transmisję audio, pojawi się komunikat i wystarczy jedno kliknięcie, by wszyscy znaleźli się na tej samej stronie.

Google Tone z założenia działa na takiej samej zasadzie jak komunikacja twarzą w twarz.

A co za tym idzie, ma takie same ograniczenia. Tone nie przenika przez ściany, nie ma też wielometrowego zasięgu komunikacji radiowej. Aby odebrać komunikat, urządzenia musza się nawzajem słyszeć.

I tak, podobnie jak w zatłoczonej sali możemy nie dosłyszeć, co mówi do nas rozmówca, tak komunikat Google Tone może zostać niedosłyszany, gdy otoczenie dookoła niego jest zbyt gwarne. Laptopy muszą też znajdować się w zasięgu "głosu" urządzenia udostępniającego, co czasem wymaga, żeby skierowane były mikrofonem w stronę nadawcy komunikatu.

Ciekawy jest też fakt, że przy tym rozszerzeniu naprawdę dużo zależy od używanego przez nas sprzętu - im lepszy mikrofon oraz głośniki, tym większy zasięg. Przykładowo, gdy próbowałem przesłać URL pomiędzy dwoma komputerami używając tylko wbudowanego sprzętu audio, byłem w stanie to zrobić tylko z poziomu jednego pokoju. Gdy podłączyłem do jednego komputera bardzo czuły mikrofon USB, a do drugiego zewnętrzne głośniki, zasięg "rozmowy" rozszerzył się o drugi pokój.

Oczywiście ma to tyle samo sensu, co krzyczenie do siebie z oddali, ale jest bardzo ciekawe, że faktycznie technologia nowego rozszerzenia zachowuje się jak... ludzki głos i słuch.

Google Tone ma również te same obostrzenia w zakresie bezpieczeństwa jak rozmowa twarzą w twarz. Oznacza to, że dopóki nie zostaniemy fizycznie podsłuchani, jesteśmy bezpieczni. I choć teoretycznie nowy mechanizm nie stanowi zagrożenia wycieku danych (w przypadku dzielenia się URL z Gmaila albo Hangouts nadal może być wymagana dodatkowa weryfikacja), to sam Google mimo wszystko nie zaleca wykorzystywania Tone do przesyłania poufnych informacji.

Czyli lepiej dmuchać na zimne.

Tone wykorzystuje do działania mechanizm Copresence; mające nieco ponad pół roku API, które jeśli zostanie w końcu szerzej zaimplementowane, ma szansę stać się czymś a'la AirDrop dla urządzeń z nadgryzionym jabłkiem, tylko że działającym multiplatformowo, a nie w obrębie jednego ekosystemu. I choć wyjściowo Copresence zaprojektowany jest do transmisji danych i plików poprzez WiFi oraz WiFi-direct, ten sam mechanizm przekazywania informacji użyty jest w przypadku Google Tone.

Rozszerzenie jest eksperymentalne, a to znaczy, że nie wiadomo czy na długo ostanie się w katalogu dodatków do przeglądarki Chrome. Sądzę jednak, że ma spore szanse być powszechnie używane na spotkaniach biznesowych, w klasach informatycznych (lub innych, gdzie korzysta się z komputerów) albo po prostu podczas wspólnej pracy na wielu komputerach, niezależnie od warunków.

REKLAMA

Oprócz powyżej wspomnianych sytuacji, nie ma ono niestety wielu zastosowań, ale i tak jest bardzo ciekawą opcją. Stałoby się jeszcze ciekawsze, gdyby pojawiło się także na urządzeniach mobilnych.

Szkoda tylko, że odtwarzana sekwencja dźwiękowa, która łudząco przypomina "wypowiedzi" R2D2 z Gwiezdnych Wojen nie wybrzmiewa jego głosem. Lecz cóż - nie można mieć wszystkiego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA