REKLAMA

Sprawdzamy zaskakująco dobrą opaskę fitness za grosze. Xiaomi Mi Band - pierwsze wrażenia Spider's Web

Co tu dużo mówić, moja aparycja nie należy do najlepszych. Z tego powodu od kilku tygodni staram się nieco zmienić swój tryb życia. Pierwszym krokiem do zmiany była dieta. Niskokaloryczny catering dietetyczny rzeczywiście robi robotę, ale… zdaję sobie sprawę, że on nie wystarczy. Potrzebny jest też ruch, na który składają się zarówno treningi, jak też drobne, codzienne aktywności.

20.03.2015 08.36
Sprawdzamy zaskakująco dobrą opaskę fitness za grosze. Xiaomi Mi Band – pierwsze wrażenia Spider’s Web
REKLAMA
REKLAMA

Jednak jak sprawdzać, ile czasu dziennie się ruszam? Teoretycznie mógłbym do tego celu używać mojego smartfonu. LG G3 ma wbudowany krokomierz i dokonuje całkiem dokładnych pomiarów. Ma jednak ogromną wadę. Częściej niż w mojej kieszeni znajduje się na biurku. Nie zabieram go, gdy wychodzę na chwilę do sklepu, nie chodzę z nim po domu, nie biorę go też na dużą część spotkań ze znajomymi.

Gdy sobie to uświadomiłem, pomyślałem o kupnie zegarka z systemem Android Wear. Po sprawdzeniu kilku z nich okazało się jednak, że w większości przypadków są to urządzenia drogie, działające krótko bez ładowania i brzydkie jak noc. Wtedy przypomniałem sobie o kategorii smartbandów i zdecydowałem się na wybór jednego z nich.

A konkretnie Xiaomi Mi Band

Nie ukrywam, że zdecydowałem się na to urządzenie ze względu na jego niską cenę. Ten kupiony na portalu Aliexpress gadżet kosztował mnie zaledwie 70 zł, czyli ułamek tego, co typowy inteligentny zegarek. Nie wiedziałem, czy sprzęt ten nie okaże się niewypałem, dlatego starałem się zminimalizować zainwestowaną w niego kwotę. Spodobał mi się też prosty, niewyróżniający się wygląd, dzięki któremu Mi Band pasuje do praktycznie każdego typu stroju. Sprawdzi się zarówno jako dodatek do marynarki, jak też ubioru typowo sportowego.

SAMSUNG CSC

Na urządzenie czekałem długo, bo prawie miesiąc. Cóż, takie uroki kupowania sprzętu z Chin. Dotarł do mnie stosunkowo niedawno i… od razu miło mnie zaskoczył. Okazało się, że sprzedający oprócz zestawu składającego się z silikonowej opaski i umieszczonego w niej modułu dodał też drugą opaskę w innym, bardziej jaskrawym kolorze. To bardzo miły dodatek, dzięki któremu możliwe jest jeszcze większe dopasowanie Mi Banda do własnych potrzeb.

Oba akcesoria były zapakowane w proste, kartonowe pudełka, które wyglądają na tanie, ale mają swój urok. Wewnątrz oprócz urządzenia można znaleźć też ładowarkę USB oraz instrukcję w języku chińskim.

Instrukcja tu jednak nie jest potrzebna.

Wystarczy w sklepie Google Play wpisać “Mi Band”, by na liście proponowanych aplikacji pojawił się oficjalny program Mi Fit. Po zarejestrowaniu się w nim i przejściu przez kilka ekranów pełnych łacińskich i chińskich znaczków konieczne jest połączenie opaski ze smartfonem. Proces ten jednak odbywa się automatycznie, więc nie sprawia jakichkolwiek problemów. Od tego momentu opaska po prostu działa, sprawdza naszą aktywność, jakość snu i funkcjonuje bez większych problemów.

O ile zna się język angielski, obsługa programu Xiaomi nie powinna budzić większych problemów. Po zakończeniu konfiguracji chiński alfabet będzie można zobaczyć w niej sporadycznie. Program jest praktycznie bezobsługowy i służy tylko do odczytywania danych zbieranych przez opaskę. Oprócz tego można w niej włączyć powiadomienia i funkcję odblokowywania smartfonu właśnie za pomocą wspomnianej opaski. Wszystko jest proste jak konstrukcja cepa.

Sama opaska cechuje się wysoką jakością wykonania.

Silikonowa opaska, w którym znajduje się moduł monitorujący wygląda na całkiem wytrzymałą i nie powinna zniszczyć się zbyt szybko. Nawet jeśli tak się stanie, nie będzie to problem, ponieważ sama silikonowa opaska kosztuje zaledwie kilkanaście złotych i kupienie nawet kilku takich akcesoriów nie powinno nikomu nadwyrężyć budżetu. Oprócz tego opaski w ogóle nie czuje się na ręku. O ile po kilku godzinach noszenia zegarków LG G Watch lub LG G Watch R ręka mnie po prostu bolała i musiałem zdejmować to akcesorium. Już teraz wiem, że w przypadku Xiaomi Mi Band problem ten nie będzie występował.

Warto też dodać, że opaska ta nie jest stworzona dla osób otyłych.  Jest mała, projektowana typowo pod azjatów i widać to już na pierwszy rzut oka. Osoba bardziej przy kości będzie miała kłopoty z dopasowaniem jej do ręki. U mnie na szczęście takich problemów nie ma, ale powiem szczerze, muszę ją zapinać na przedostatnią dziurkę. Jeśli produkt ten trafi oficjalnie do Europy lub do Stanów Zjednoczonych, będzie musiał być wyposażony w opaskę o większych rozmiarach. Jest to bardziej niż pewne.

Wczesne wnioski: jest nieźle

REKLAMA

Oczywiście na razie jest za wcześnie, by ocenić Xiaomi Mi Band. Jednak po kilkunastu godzinach używania wydaje się on produktem udanym i wartym swojej ceny. Pełną recenzję opaski opublikuję za około dwa tygodnie. Wtedy lepiej się z nią zapoznam i będę wiedział, czy warto wydać na nią kilkadziesiąt złotych. Jednak przeczucie już teraz mówi mi, że w tej cenie trudno będzie znaleźć dla niego jakąkolwiek konkurencję.

Jeśli macie pytania dotyczące tego gadżetu, śmiało je zadawajcie. Chętnie na nie odpowiem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA