REKLAMA

Niespodzianka - rynek kompaktów może jeszcze zaskoczyć. Nie aparatami, ale akcesoriami

Rynek aparatów kompaktowych z roku na rok umiera, ale w jego ostatnich podrygach w końcu widać jakiś świeży pomysł i próbę rewolucji. Canon zaprezentował dziś urządzenie Connect Station, które bezprzewodowo pobierze zdjęcia z aparatu i da do nich dostęp z poziomu komputera i urządzeń mobilnych. Dlaczego takie urządzenie powstało dopiero teraz?

06.01.2015 19.27
Niespodzianka – rynek kompaktów może jeszcze zaskoczyć. Nie aparatami, ale akcesoriami
REKLAMA
REKLAMA

Informację o dzisiejszej premierze całej gamy nowych kompaktów Canona przyjąłem niemal z ziewnięciem. Poznaliśmy siedem nowych aparatów z serii PowerShot i IXUS, jednak próba odróżnienia ich od innych kompaktów na rynku jest skazana na porażkę. Jasne, obudowy trochę się różnią, parametry być może też, ale to tak naprawdę kosmetyka. Od kilku lat najtańsze cyfrówki drepczą w miejscu i nie mają na siebie pomysłu. Kiedy czytam o 30-krotnych zoomach z podłym światłem i z jeszcze słabszą matrycą, w cenie lustrzanki entry-level, to doprawdy współczuję nabywcom takich aparatów.

PowerShot N2_two

Canon próbuje co prawda wnieść w ten segment trochę życia za sprawą miniaturowego kompaktu PowerShot N2, ale jest to taka sztuka dla sztuki. Dużo bardziej doceniłbym solidny aparat odporny na trudne warunki pogodowe, albo nowy kompakt premium z dużą matrycą. To właśnie ta ostatnia kategoria grzeje najmocniej i wydaje mi się, że jest to jedyny ratunek dla rynku kompaktów.

Rewolucja skrzętnie omija proste kompakty, za to niespodziewanie ujawnia się w akcesoriach

Canon pokazał dziś jednak urządzenie, które ma wielki potencjał i może odmienić branżę nie tylko aparatów kompaktowych, ale aparatów w ogóle. Jest nim nowa stacja Connect Station CS100, która wnosi długo oczekiwany powiew świeżości.

Idea stojąca za Connect Station jest prosta. Wracamy po sesji zdjęć, kładziemy aparat na specjalnej podstawce, a zdjęcia po chwili przenoszą się na terabajtowy dysk wbudowany w stację i są dostępne z poziomu komputera i urządzeń mobilnych. I tyle. Bez kabli, bez szukania czytników i bez całej zabawy z przekładaniem kart pamięci.

canon stacja 1

Transfer zdjęć odbywa się za pośrednictwem Wi-Fi i NFC, a więc wystarczy tylko zbliżyć aparat do czytnika, by porozumiał się ze stacją. Dla tradycjonalistów nie zabrakło jednak slotów kart SD i CF. Oczywiście nowe kompakty Canona mają wbudowaną łączność NFC i mają wsparcie nowej stacji.

Do tej pory Wi-Fi i NFC w aparatach było miłym, ale nie do końca funkcjonalnym dodatkiem. Pozwalało ono bowiem na łączenie się z samymi urządzeniami mobilnymi. Kiedy zdjęcie trzeba było przenieść na komputer, do gry wchodziły kable lub czytniki kart pamięci. W tym rozwiązaniu jest więc coś zasadniczo nie tak, bo przecież w większości przypadków zależy nam na przetransportowaniu zdjęć na komputer, nie na tablet.

CS100_

Connect Station zrywa z tym ograniczeniem i daje dostęp do zdjęć z poziomu każdego urządzenia podłączonego do Internetu. Jeżeli chcemy, zdjęciami możemy podzielić się także z osobami spoza naszej domowej sieci, np. w serwisie społecznościowym lub poprzez multimedialną chmurę Irista od Canona.

Czekam aż zalety platformą będą wykorzystywać także bardziej zaawansowane aparaty

REKLAMA

Connect Station debiutuje razem z kompaktami, ale prawdziwy potencjał tego urządzenia zostanie odkryty dopiero wtedy, gdy będzie ono współpracować z lustrzankami i innymi zaawansowanymi aparatami. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko bezprzewodowego ładowania baterii. Wyobraź sobie – po sesji zdjęciowej odstawiasz aparat na taką stację, a on jednocześnie przesyła zdjęcia na dysk i ładuje swoją baterię. Tego brakuje w pierwszej odsłonie Connect Station CS100, ale wszyscy wiemy, że tak właśnie wygląda przyszłość. Może za jakiś czas wersja CS200 będzie wyposażona w technologię bezprzewodowego ładowania.

Bo kable w 2015 roku powinny być już passé.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA