REKLAMA

Nowa specjalność polskich startupów - technologie ubieralne. Poznaj Travel Translatora i Snowcookie

Boom na gadżety ubieralne trwa w najlepsze. Zegarki, opaski, okulary, wszelkie elementy biżuterii, soczewki kontaktowe - z tym głównie w tej chwili kojarzy się termin „wearables”. Polskie startupy inwestują w te technologie, ale tworzą również rozwiązania, które są bardziej… niecodzienne. I donoszą sukcesy.

07.11.2014 20.32
Polskie startupy mają nową specjalność - wearables
REKLAMA
REKLAMA

Chciałbym Wam pokazać dwa przykłady ciekawych polskich startupów, które potrafią wykorzystać możliwości jakie dają technologie ubieralne. Pierwszy z nich tworzy oprogramowanie, które może być wykorzystywane na smartwatchach, co może samo w sobie nie jest bardzo ekscytujące, ale ta ekipa została doceniona przez Samsunga. Drugi natomiast postawił na zupełnie autorski i niecodzienny hardware.

Travel Translator

Może z tym startupem w pierwszym przypadku przesadziłem, ponieważ firma odpowiedzialna za Travel Translatora zajmuje się różnej maści aplikacjami mobilnymi od czterech lat, ale z pewnością Proexe wie jak przykuć uwagę największego gracza na rynku w branży wearables. Warszawska firma stworzyła bowiem mobilnego translatora, który działa na zegarka Gear z systemem Tizen.

Produkt Proexe udał się tak bardzo, że trafił do światowego top 10 konkursu Samsung Gear App Challenge. W pobitym polu zostało ponad 1000 aplikacji na smartwatche Samsunga. Jeśli chcecie pomóc ekipie Travel Translatora to oddajcie na nich swój głos. O TUTAJ.

Zanim jednak zagłosujecie, zobaczcie czym jest ta aplikacja. Na kilka podstawowych pytań na jej temat odpowiedział Piotr Płuciennik z Madbear.

travel translator

Skąd wziął się pomysł na aplikację?

Aplikację wymyśliło i stworzyło Proexe, natomiast za jej layout oraz późniejsze wsparcie promocyjne odpowiada agencja Madbear. Zarówno Proexe jak i Madbear zajmują się aplikacjami mobilnymi już od kilku lat – w przypadku Proexe to ponad 4 lata. O powstaniu Travel Translatora zadecydowała jego prostota – choć słowniki, mini rozmówki i tłumacze cyfrowe istnieją już od dawna, nadal brakowało narzędzia tak prostego i nieinwazyjnego w normalnym użytku, które nie spowalnia i rozmowy, którego można używać „na żywo“.

Jakie są jej podstawowe funkcje?

Travel Translator to, nic dodać nic ująć, osobisty tłumacz. Jego prostota polega na tym, że po prostu wybieramy interesujący nas język z listy 37 do wyboru i zaczynamy mówić. Aplikacja dokładnie zapisze nasze słowa, przetłumaczy i odczyta. Możemy wybrać, czy lektorem jest kobieta, czy mężczyzna. Ponad to, mamy możliwość zapisania najczęściej używanych zwrotów, dzięki czemu możemy je w każdej chwili odczytać, bez potrzeby dyktowania i tłumaczenia wszystkiego do początku.

Jaki jest killer feature?

Z tego jesteśmy szczególnie dumni. Travel Translator “widzi” czy twój rozmówca również korzysta z tej aplikacji i jeśli tak – nie musisz nawet wybierać języka na jaki chcesz przetłumaczyć zdanie. Dyktujesz coś w swoim języku i klikasz “wyślij”, po dosłownie sekundzie twój rozmówca odbierze tekst na swoim zegarku, w swoim języku.

Dlaczego zdecydowaliście się developwać aplikacje na wearables Samsunga?

To prężnie rozwijający się segment rynku i naturalny krok. Smartfony zmieniły nasze życie, ale okazuje się, że jest wiele sytuacji, w których dużo wygodniejszy jest zegarek. Tak na szybko, nawigacja GPS dla pieszego, nie musimy co chwila wyjmować telefonu z kieszeni i wyglądać na zagubionego. Zegarek ładnie nas prowadzi. Notyfikacje. W meczu Ekstraklasy pada gol a ty masz tę informację prosto na zegarku. Czy organizer - proste notatki czy nagrywanie dźwięku. Pomyśleliśmy, że tłumacz na smartwatchu również zaliczy się do rozwiązań, które będą bardziej funkcjonalne niż na smartfonie.

Jakie szanse i zagrożenia upatrujecie w rozwoju wearables?

Szanse są oczywiste – jak wspomniałem, w wielu sytuacjach inteligentne ubranie jest dużo wygodniejsze niż telefon. No i może odciążymy trochę nasze smartfony, co pozwoli im wreszcie wytrzymać od rana do wieczora na jednym ładowaniu. A zagrożenie? Wiesz, to chyba kwestia samych developerów i pomysłu na te aplikacje. Bardzo łatwo się zagalopować, zamiast stworzyć kolejne ułatwienie życia programy, nieintuicyjnego potwora, który za wiele waży, źle wygląda i nie nadaje się do użycia. Jeśli chodzi o same smartwatche, trzeba zmienić filozofię projektowania interfejsu. Zegarek ma tak małą powierzchnię, że naprawdę trzeba się zastanowić nad rozmieszczeniem elementów. Dodatkowo nie ma on klawiatury, zatem trzeba przemyśleć jak sterować aplikacją, korzystać z poleceń głosowych, prostych gestów. Bardzo łatwo jest tutaj przekombinować, więc zagrożeniem dla wearables jest po prostu to, że źle przemyślane aplikacje zabiją potencjał tej kategorii produktów i smartzegarki zostaną kolejnym niepotrzebnym nikomu wynalazkiem.

Jaki macie model biznesowy monetyzacji tej aplikacji?

Na razie aplikacja jest jeszcze darmowa, ale docelowo będzie ona dostępna za opłatą. Także warto się pospieszyć i zainstalować ją już teraz. Dodatkowo – teraz jest obecna na Samsung Gear oraz na system Tizen (wciąż oczekujący swojej premiery), ale już myślimy nad stworzeniem wersji na Androida. Jeszcze sporo pracy przed nami.

Snowcookie

Drugi przykład na to, że Polacy znają się na technologiach ubieralnych to Snowcookie. Ta ekipa także trafiła do globalnego top 10, ale tym razem konkursu Intela „Make it wearable”. Czym jest owe śnieżne ciasteczko?

Urządzenie stworzone przez Maricna Kawalskiego, Zbigniewa Nawarta i Piotra Łukasiak jest bardzo niecodziennym gadżetem ubieralnym, ponieważ przypina się je do… nart lub deski snowboardowej, ale także do kurtki. Jedno ciasteczko znajduje się na sprzęcie sportowym, a drugie na ubraniu użytkownika.

Snowcookie jest wyposażone w akcelerometr, żyroskop, magnetometr i barometr. Jak wyjaśniają sami autorzy, te wszystkie czujniki zapewniają, że ich urządzenie „dokonuje pomiarów i przeprowadza dynamiczną analizę ruchów narciarza i panujących warunków”. Ważnym elementem układanki jest również smartfon, na którym prezentowane są wszystkie zebrane dane oraz analizy przeprowadzone przez specjalne oprogramowanie.

Dlaczego ktoś miałby używać śnieżnego ciasteczka? Odpowiedź jest prosta - żeby doskonalić swoje umiejętności zdobyte na stoku. Jedni mierzą ile kroków zrobili w ciągu dnia, inni monitorują swoje treningi na siłowni czy na bieżni, ale teraz do grona bardziej ambitnych sportowców-amatorów mogą dołączyć narciarze czy snowboardziści. A dlaczego Snowcookie znalazło się w konkursie Intela? Ponieważ wykorzystuje intelowskiego Edisona, czyli miniaturowy komputer - wielkości karty SD - z dwurdzeniowym Atomem.

Sam zespół też jest dość ciekawy. Tworzą go lekarz, który ma na koncie współpracę z amerykańską i europejską agencją kosmiczną, fizyk i specjalista od robotyki medycznej z Polskiej Akademii Nauk oraz ekspert od wirtualnej rzeczywistości.

snowcookie
REKLAMA

Ostatnimi czasy zwykło się mówić, że Polacy znają się najlepiej na beaconach i druku 3D. Travel Translator i Snowcookie pokazują, że do grona naszych specjalności z branży nowych technologii mogą śmiało dołączyć gadżety ubieralne.

Jeśli znacie inne ciekawe przykłady wykorzystania przez Polaków różnego rodzaju wearables to dajcie znać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA