REKLAMA

W końcu doczekałem się ciekawej alternatywy dla SwiftKey na Androida

Możliwość instalacji klawiatury innej niż systemowa jest z całą pewnością jedną z największych zalet Androida (a od niedawna także i iOS). Wybór w tej kwestii jest naprawdę ogromny, ale faktycznie wartościowych pozycji nie ma tak wiele. Na szczęście niedawno dołączyła do nich klawiatura Fleksy, która uzupełniła jeden z najpoważniejszych dotychczasowych braków - brak polskiego słownika.

02.10.2014 12.06
W końcu doczekałem się ciekawej alternatywy dla SwiftKey na Androida
REKLAMA
REKLAMA

Od dnia, w którym zacząłem korzystać regularnie z Androida, wybór klawiatury był dość prosty. Padło na SwiftKey, na którym w dużej mierze opiera się klawiatura BlackBerry 10 i którą uważam za jedną z najlepszych na rynku. SK dzielnie wywiązywał się ze swojego zadania, ale czy to przez wzgląd na jego jej estetykę, czy też po prostu znudzenie, zacząłem szukać czegoś innego. Selekcję przetrwało właściwie wyłącznie Fleksy, ale z uwagi na brak polskiego słownika i co za tym idzie, odpowiedniej autokorekty, nie nadawało się szczególnie do pracy.

Na szczęście zaprezentowana ostatnio aktualizacja rozwiązała ten problem. Polski słownik, choć nadal w wersji beta, jest już dostępny i spisuje się bardzo dobrze. Na tyle, że Fleksy stało się teraz moją podstawową klawiaturą.

Screenshot_2014-10-02-13-03-02

Co przyciąga do niej najmocniej? Bez wątpienia wygląd - absolutny minimalizm, pełna przejrzystość, przy jednoczesnym zachowaniu atrakcyjności. Fleksy jest tak bardzo "flat", że chyba bardziej już się nie da. Proste tło, prosty krój czcionki, brak niepotrzebnych znaków czy przycisków. Przy tym wszystkim wcale nie jest ograniczona funkcjonalnie. Wręcz przeciwnie.

W przypadku tej aplikacji możemy niemal dowolnie zmieniać większość elementów wizualnych. Od koloru przycisków z literami i klawiszy funkcyjnych, aż po ich rozmiar. W zależności od naszych preferencji możemy więc wybierać pomiędzy wielkimi klawiszami zasłaniającymi sporą część ekranu, ale za to wygodnymi w obsłudze, a nieco trudniejszymi w użytkowaniu, ale za to pozostawiającymi dużo większą powierzchnię roboczą.

Screenshot_2014-10-02-13-03-51

Nic nie stoi także na przeszkodzie, aby ukryć wybrane fragmenty lub całą klawiaturę. Można np. ukryć przycisk... spacji, który będzie wyświetlał się dopiero po wykonaniu odpowiedniego gestu, albo całkowicie polegać na gestach (pojedyncze przesunięcie w prawo). W połączeniu z opcją zmniejszenia rozmiaru klawiszy może być to świetną opcją dla posiadaczy telefonów z mniejszymi ekranami.

Regulacja dźwięków naciśnięć czy wibracji - oczywiście też jest w standardzie. Bardziej zaawansowanych opcji również mamy pod dostatkiem. Włączanie i wyłączanie autokorekty, import nazw kontaktów, automatyczna nauka słów, zamiana liter na wielkie czy dodawanie spacji. Brak wprawdzie opcji rozdzielania klawiatury czy zmiany jej położenia, ale w przypadku telefonów i tak niezbyt często korzysta się z takich dodatków.

Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że Fleksy jest dość specyficzną klawiaturą i bardzo szybko można się do niej zniechęcić, jeśli nie damy sobie czasu na naukę.

Aplikacja opiera się bowiem w dużej mierze na gestach i ewentualnych dłuższych przyciśnięciach, zamiast na bezpośrednich skrótach w postaci wirtualnych klawiszy. Przykładowo aby skasować wyraz, wystarczy przesunąć palcem w lewo po klawiaturze, aby zmienić poprawiony wyraz - przesunąć nim w górę, aby dodać do słownika - przesunąć w górę dwa razy, a aby wstawić kropkę czy inny, podobny znak - przesunąć palcem dwa razy w prawo. Pełną listę znaków specjalnych można uzyskać po prostu przytrzymując palec na klawiaturze - potem bez odrywania go wybieramy odpowiedni znak i puszczamy.

Screenshot_2014-10-02-13-07-37

Kiedy opanujemy te zasady, Fleksy nie ma prawie konkurentów, jeśli chodzi o wygodę pisania, atrakcyjność UI i ogólną płynność pracy. W przeciwnym wypadku korzystanie z tej klawiatury jest niezwykle frustrujące i daje nam niewiele korzyści. Na głównym panelu brakuje chociażby tak bardzo podstawowej kropki czy przecinka. Wstawienie jej gestem jest szybkie i banalne, ale trzeba wyrobić sobie odpowiedni odruch.

Autokorekcie w przypadku języka polskiego trudno jest wiele zarzucić. Z większością wyrazów radzi sobie doskonale, nawet jeśli początkowo przypominają one zlepek losowych liter. Na niektórych słowach potrafi się wprawdzie "wyłożyć", ale po kilku dniach ona uczy się nas, a my jej. Cieszy również łatwość, z jaką możemy zmieniać języki słowników - wystarczy wykonać poziomy gest na wirtualnej spacji.

Nieco drażnić może natomiast odmienny niż u konkurencji mechanizm podpowiadania wyrazów.

W rzeczywistości trudno jest go w ogóle określić takim mianem. W takcie wpisywania tekstu nad klawiaturą nie pojawiają się bowiem żadne podpowiedzi - dopiero po jego wpisaniu i naciśnięciu spacji zostaje on poprawiony, a na górze pojawiają się proponowane wyrazy, na które możemy dane słowo zamienić.

Nie jest to trudne, bo wystarczy machnąć palcem do góry lub do dołu, ale powoduje, że nie wiemy tak naprawdę na co poprawiony zostanie nasz wyraz. W przypadku np. SwiftKey możemy uniknąć kasowania całego źle poprawionego wyrazu, cofając się tylko o jedną czy dwie litery. Tutaj musimy zacząć wszystko od nowa.

fleksy
REKLAMA

Mimo tego, i mimo faktu, że na Fleksy zdążyłem się już zdenerwować bardziej, niż na jakąkolwiek inną klawiaturę, jestem niemal pewien, że gdy zakończy się okres testowy, sięgnę do portfela i wykupię pełną wersję. Początkowe problemy z przyzwyczajeniem się dość szybko są bowiem rekompensowane z nawiązką przez świetny wygląd, możliwość zmiany rozmiaru (przy zachowaniu wysokiej użyteczności) oraz kilka świetnych rozwiązań ułatwiających korzystanie z klawiatury.

Muszę przy tym przyznać, że szczególnie przypadł mi do gustu chyba najdziwniejszy z trybów pisania - bez spacji. Nawet przy największym rozmiarze przycisków pozostaje wtedy multum powierzchni roboczej ekranu. Tyle tylko, że trzeba się przyzwyczaić do tego, że nie mamy wtedy absolutnie żadnych dodatkowych przycisków - ani Shifta, ani Backspace, nic. Wszystko opiera się na gestach, ale zdecydowanie warto spróbować.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA