REKLAMA

Były inżynier Apple chce zmienić sposób komunikacji w samochodzie. I dobrze kombinuje

Komunikacja telefoniczna w trakcie jazdy autem, czy to w rozumieniu rozmów czy maili albo portali społecznościowych, w dalszym ciągu jest spory problemem dla producentów samochodów i zagrożeniem dla uczestników ruchu. Na razie nikt jeszcze nie wprowadził na rynek rozwiązania, które pozwoliłoby nam skupić się na prowadzeniu, jednocześnienie odcinając nas od dostępu do informacji. Czy poradzi sobie z tym były pracownik Apple?

31.10.2014 17.09
Były inżynier Apple chce zmienić sposób komunikacji w samochodzie. I dobrze kombinuje
REKLAMA
REKLAMA

Ron Isaac, wcześniej pracujący m.in. w Bose, opuścił Apple w 2013 roku. W obydwu firmach zajmował się technologiami związanymi z dźwiękiem, pomagając m.in. w projektowaniu układu mikrofonów w Makach, czy strony dźwiękowej Siri.

Ponad rok temu postawił jednak na własną firmę i na własny produkt - DRIVE, który teraz ujrzał światło dzienne, trafiając na Kickstartera. Kwota do uzbierania wydaje się spora, bo jest to prawie 90 tys. dol., ale kto wie, może będzie on w stanie przekonać potencjalnych kupców. Tym bardziej, że ma na to spore szanse.

drive

Jeśli jednak ktokolwiek liczył na gadżet tak efektowny, jak zaprezentowano niedawno Navdy, prawdopodobnie będzie rozczarowany. DRIVE nie wygląda jak, ani też nie działa jak urządzenie rodem z filmów SF.

Rozwiązuje za to dość poważny problem w stosunkowo prosty sposób.

Nowy produkt jest bowiem pod wieloma względami podobny do klasycznego zestawu głośnomówiącego, wyposażonego dodatkowo (a może przede wszystkim) w opcję odczytywania wszystkich naszych wiadomości i powiadomień, a także odpowiadania na nie lub tworzenia zupełnie nowych. Proste - DRIVE odczytuje wszystko (lub wybrane elementy) co przyjdzie na nasz telefon, a my wybieramy, czy chcemy na to odpisać czy też nie. Niezależnie od tego, w jaki sposób ktoś próbuje się z nami skontaktować.

W tym przypadku zaletą zestawu ma być przede wszystkim mechanizm rozpoznawania i przekazywania mowy, w czym pomóc mają trzy zainstalowane w urządzeniu mikrofony. W zależności od sytuacji, jej przetwarzaniem może zająć się albo dedykowana aplikacja, albo np. Siri, jeśli zdecydujemy się ją aktywować.

Co innego jednak wydaje się być największym argumentem, przemawiającym za zakupem DRIVE.

Jest to sposób, w jaki go obsługujemy. Urządzenie o niewielkich rozmiarach montuje się bowiem na osłonie kolumny kierownicy, dzięki czemu nie tylko jest zawsze w zasięgu, ale też jest w stanie obsługiwać banalnie proste gesty, które wykonujemy bez odrywania rąk od kierownicy, ani stwarzania jakiegokolwiek zagrożenia na drodze.

dr

Aby aktywować system wystarczy bowiem... rozprostować palce jednej dłoni.

Tak samo, jak rozprostowujemy je np. po dłuższej podróży. Tyle wystarczy, aby móc rozpocząć wydawanie komend czy np. tworzenie wiadomości. Bez naciskania jakichkolwiek przycisków, bez odwracania wzroku, bez odrywania rąk. Dodatkowo, dzięki dwóm skanerom DRIVE jest przy tym w stanie rozpoznać gesty wykonywane obydwoma dłońmi, więc nawet nie musimy się na tym specjalnie skupiać.

Owszem, podobne rozwiązania możemy już teraz znaleźć lub znajdziemy niedługo w sporej części samochodów. Samo odczytywanie wiadomości również nie jest niczym nowym. Trzeba jednak pamiętać o jednym ważnym czynniku cenie. Nie każdy może sobie pozwolić na zakup nowego samochodu tylko po to, aby współpracował lepiej z jego telefonem, a i często dopłaty za tego typu systemy są nieproporcjonalnie drogie.

Tymczasem DRIVE jest wyraźnie tańszy nawet o Navdy, kosztując na Kickstarterze około 130 dol., natomiast jeśli trafi do normalnej sprzedaży - około 200 dol.

REKLAMA

Jednocześnie nie dokłada nam do pojazdu i tak licznych już przycisków czy wizualnych rozpraszaczy. Jego istnienie i funkcjonowanie może być praktycznie niezauważalne i można się założyć, że łatwo się do niego przyzwyczaić.

Oczywiście tylko pod warunkiem, że działa tak, jak obiecuje jego twórca, zbiórka funduszy zakończy się sukcesem, a pierwsi kupujący potwierdzą jakość produktu. Póki co zapowiada się bowiem naprawdę świetnie, mimo że zupełnie nieefektownie. I może tak właśnie powinno być.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA