REKLAMA

Druga strona popularności na YouTubie - Sylwester Wardęga na celowniku prokuratury

Sylwester Wardęga jest jednym z najpopularniejszych polskich youtuberów. Jego klip z pająkiem bawił nie tylko Polaków w całym kraju, ale spodobał się użytkownikom portalu Google na całym świecie. Film nabił oszałamiające 25 milionów wyświetleń w 2 dni od premiery i trafił na międzynarodową stronę główną YouTube’a. Na nieszczęście dla autora, nie wszyscy jednak podzielają jego poczucie humoru. Filmami zainteresowała się prokuratura.

25.09.2014 13.37
Druga strona popularności na YouTubie – Sylwester Wardęga na celowniku prokuratury
REKLAMA
REKLAMA

Sukcesu Sylwestrowi Wardędze omówić nie można. Niezależnie od tego, czy bawią nas jego filmy i czy akceptujemy jego sposób na zarabianie pieniędzy polegający na straszeniu niewinnych ludzi, materiały oglądane są z zaciekawieniem na całym świecie. W polskiej części YouTube’a kanał SA Wardega święci triumfy.

Film “Mutant Gigant Spiderdog” zdobył już niemal 100 milionów odsłon.

Wardęga ze swoim zmutowanym psiakiem wyprzedził zresztą w kilkanaście dni wakacyjny hicior “Ona tańczy dla mnie” zespołu Weekend. Warto dodać, że poprzedni film zajmujący czołowe miejsce w rankingu udostępniony został ponad dwa lata temu i przez cały ten czas zbiera kolejne wyświetlenia. Sylwester Wardęga nie jest oczywiście chłopcem znikąd i swoją działalność w sieci prowadzi od kilku lat, a film nie odniósłby takiego sukcesu, gdyby nie zbudowana wobec autora społeczność fanów.

Popularność w formie blisko 2,5 miliona subskrybentów i ponad 300 milionów wyświetleń filmów na przestrzeni kilku lat nie zawsze jest jednak pożądana i może przysporzyć kłopotów. Szymon Majewski nagrał zresztą swój film, w którym sugeruje Wardędze, żeby miał się na baczności. Co prawda nie znam intencji autora nagrania, ale odbieram to jako ostrzeżenie przed fiskusem - pożycz pińcet złotych - który może youtuberowi zacząć zacząć teraz zaglądać z zaciekawieniem do portfela, na konto bankowe, do garażu i lodówki.

Okazuje się jednak, że prokuratura próbuje teraz podejść Sylwestra Wardęgę z zupełnie innej strony.

Jak donosi dziennik.pl, filmem “Mutant Gigant Spiderdog” zainteresowani są nie tylko internauci. Do Prokuratury Rejonowej w Mławie spłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Nie chodzi jednak o to, że Sylwester Wardęga zarabia kokosy na swoich filmach i unika podatków, co często sugerują komentarze w sieci, najpewniej od zazdrośników. Sam jestem przekonany, że youtuber po tylu latach działalności wszystkie kwestie finansowe ma dopięte na ostatni guzik.

Prokuratura ma 30 dni na zbadanie, czy Wardęga nie popełnia przestępstwa strasząc w swoich filmach przypadkowych ludzi. Po tym czasie dowiemy się, czy zostanie wszczęte postępowanie w tej sprawie. Na czym przestępstwo miałoby polegać wedle osoby, która składała zawiadomienie? Na “narażaniu człowieka na na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu co podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Wardega

Co ciekawe, zgłoszenie nie wpłynęło bezpośrednio po publikacji filmu.

Zawiadomienie do prokuratury miało być wedle redakcji portalu dziennik.pl skutkiem wypowiedzi Wardęgi, której udzielił dla TVP Info. Autor filmów rozrywkowych przyznał wtedy, że nie bierze pod uwagę tego, że jego żarty dokonywane na przypadkowych przechodniach mogą spowodować u kogoś zawał serca. Problem w tym, że to naprawdę może się stać. To, że zdrowa osoba “skacze na bungee lub ze spadochronu” nie oznacza, że każdy na ulicy jest okazem zdrowia.

Co prawda Wardęga przekonuje, że jak dotąd nikt nie ucierpiał, ale może faktycznie powinien zainwestować w statystów - których podobno u niego w filmach nie ma - zamiast prosić się o tragedię? My oglądając film w domowym zaciszu doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że to tylko żart. Osoba o słabych nerwach widząca w nocy takiego zmutowanego psa może nie tylko dostać zawału, ale też nabawić się traumy, albo nawet… zbić telefon. Takie rzeczy naprawdę trzeba brać pod uwagę kręcąc rozrywkowe materiały.

sa wardega youtube

To też nie pierwszy raz, kiedy Sylwester Wardęga jest na celowniku.

Wardęga, jako autor filmów zwanych popularnie “prankami” (co można tłumaczyć jako psiukus), miał już kilka spięć z wymiarem sprawiedliwości i policją. W przeszłości dostawał już mandaty oraz grzywnę za “brak zgłoszenia działalności gospodarczej do ewidencji. Jestem jednak przekonany, że youtuber takie karty może sobie wrzucić w koszty, które zyski z odsłon mogą spokojnie pokryć.

Wydaje mi się jednak, że pierwszy raz zarzuty są tak poważne. Jeśli prokurator przychyli się do wniosku zgłaszającego, to ewentualna kara może być dla youtubera bardzo bolesna.  Wiąże się bowiem nie tylko z grzywną, ale też z pozbawieniem wolności. Nie podejmuję się jednak dywagacji na temat tego, czy przepisy pozwalają na to, żeby Wardęgę ukarać i zrobić z niego “straszak” na inne osoby nagrywające “pranki”.

Nie zajmuję też stanowiska, czy takie karanie jednej osoby, która odniosła sukces jest zasadne, gdy podobne filmy nagrywa setki innych osób. Jestem jednak zdania, że osoby robiące sobie żarty kosztem nieznajomych nie powinny mieć na to społecznego przyzwolenia. Zdecydowanie nie chciałbym, aby przebrany za zmutowanego pająka pies nastraszył nocą mnie lub moich bliskich.

REKLAMA

Możliwe też, że decyzję o skończeniu z “wygłupami” Sylwester Wardęga podjął nieco za poźno. Tego, czy miarka się przebrała dowiemy się w przeciągu najbliższego miesiąca.

Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA