REKLAMA

Czy Premier League na pewno może zabronić publikacji powtórek goli?

Redaktor naczelny Spider's Web przed kilkoma dniami pisał o tym, że we władzach najpopularniejszej piłkarskiej ligi świata prawdopodobnie źle się dzieje, a niektóre pomysły dalekie są od racjonalności. 

19.08.2014 13.30
shutterstock
REKLAMA
REKLAMA

Moją szczególną uwagę zwróciły zarzuty dotyczące woli walki z powtórkami pięknych bramek i spektakularnych akcji publikowanymi w sieci przez internautów. Tego typu treści w kontekście światowej piłki pojawiały się w sieci od dłuższego czasu i ich żywot zawsze był krótki - kawałki meczów prędzej czy później znikały jednak z YouTube'a, choć w walce tej już dawno zaczęli się poddawać twórcy muzyki, filmów czy seriali.

Nikt jednak tak rygorystycznie nie usuwał treści, jak stacje telewizyjne, federacje piłkarskie czy właśnie przedstawiciele lig - tych dużych i tych małych.

Wraz z pojawieniem się kanałów wideo w usługach takich jak Facebook, Instagram czy umiłowany przez fanów futbolu Vine, kontrola nad powtórkami piłkarskich wydarzeń stała się jednak zdecydowanie trudniejsza niż na YouTube, gdzie wspomniane instytucje miały już wypracowane względne mechanizmy działania. Ale Premier League mimo to zapowiedziało twardą walkę.

I teraz - co istotne. Zapowiedź ta dotyczyła nie tylko fragmentów transmisji telewizyjnych, ale też nieoficjalnie zarejestrowanych fragmentów spotkań, czyli np. rejestrowania za pośrednictwem telefonu komórkowego telewizora, na którym akurat emitowana jest część meczu.

Nie wiadomo też czy Premier League nie próbowałaby rościć sobie prawa do filmiku zarejestrowanego w trakcie meczu np. Arsenal-Manchester United z trybun za pośrednictwem smartfona. Jest to możliwe, ponieważ różnej maści crawlery wychodzą przeważnie z założenia, że w wątpliwych sytuacjach lepiej zgłaszać naruszenie.

Steven Gerrard

Problemem jest fakt, że mam w pamięci jeden z wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który przed kilkoma laty (właśnie w sprawie dotyczącej praw autorskich do transmisji telewizyjnej) dość zdecydowanie poddawał wątpliwości czy mecz piłkarski może być w ogóle traktowany jako utwór w rozumieniu prawa autorskiego. Z tego też względu trudno oczekiwać, by Premier League mogła uznać film nagrany z trybun za naruszenie praw autorskich, nie mają tu znaczenia też żadne stadionowe regulaminy, niezależnie od tego czy wnoszenia lub używania urządzeń rejestrujących by zakazywały.

Transmisja telewizyjna meczu może być natomiast rozpatrywana w kategorii praw pokrewnych (ta sama ustawa, ale już trochę inna klasyfikacja na mapie pojęć własności intelektualnej), zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę ich całościowy charakter, wraz dodaniem komentarza, animacji, zegara czy okienka z rezultatem spotkania.

W odróżnieniu od praw autorskich chroniących twórców, prawa pokrewne chronią interesy podmiotów, które zajmują się redystrybucją utworów, a więc np. stacji telewizyjnych, kin, itd.

Załoga chyba najlepszego na świecie bloga o własności intelektualnej (IPKat) w bardzo podobny sposób analizowała całą sytuację, wskazując jednak, że być może publikujący na Twitterze czy w Vine powtórki strzelonych bramek mogliby upierać się przy przepisach wynikających z dozwolonego użytku (część z nich ma zastosowanie także do praw pokrewnych obowiązujących w Polsce) - a przede wszystkim "działalność informacyjną". Miałoby to sens, ponieważ Twitter jest już powszechnie uznawany za medium o charakterze quasi-informacyjnym, a duże agencje prasowe traktują go jako jedno ze swoich bardzo ważnych narzędzi.

Ten sam blog słusznie zauważa jednak, że kontrargumentem Premier League mogłoby być to, że działalnością informacyjną jest podanie do wiadomości, że Wayne Rooney strzelił gola w określonej minucie, a nie powtórka całej sytuacji i być może mieliby w tym wiele słuszności. Wszak esencją relacjonowania meczu jest jednak jego rezultat, jedenastki, strzelcy.

Powtórka sytuacji to tylko jego jakby... audiowizualna warstwa. Jakkolwiek nieprawdopodobnie to brzmi, skłonny jestem uwierzyć w taką argumentację władz ligi.

shutterstock_207420460

Moja ocena tej sytuacji jest następująca. Piłka nożna jest dziś najpopularniejszym sportem świata, obok koszykówki jest też jednym z najbardziej dochodowych, a ponadto wciąż jest sportem rozwijającym się - dwa bardzo chłonne rynki, czyli Stany Zjednoczone i szeroko pojętą Azję być może dopiero czeka futbolowa rewolucja. A przykłady takiego Manchesteru United czy od niedawna wykupionego przez Indonezyjczyka Interu Mediolan pokazują, że "egzotyczne" dla piłki nożnej rynki to gra warta świeczki.

W tle tej komercyjnej machiny jednym z kluczowych trybów są stacje telewizyjne generujące spektakularne zyski. Tylko na ostatnim Mundialu FIFA zarobiła około 2 miliardów dolarów na przychodach z transmisji telewizyjnych.

Nic zatem dziwnego, że Premier League stara się ograniczać rozprzestrzenianie treści ze swoich meczów i potencjał wynikający z przychodów z transmisji.

Z drugiej jednak strony jest rzeczą niespotykaną, że w dobie powszechnie dostępnego internetu, smartfonów i Netflixa, światowy internet nie doczekał się miejsca, w którym w cywilizowany sposób mógłby oglądać powtórki meczów sportowych i najważniejszych akcji. Premier League być może ma słuszność w walce o prawa autorskie i - zwłaszcza - prawa pokrewne, jednocześnie jednak popełnia (ona i inne ligi, federacje i stacje telewizyjne) klasyczny błąd, nie oferując sensownej alternatywy, która rozwiązałaby ten problem. A przecież twórcy muzyki, filmów czy seriali pogodzili się z naruszającymi prawo (no, z wieloma z nich) właśnie za sprawą dostarczenia odpowiednich narzędzi konsumpcji.

Dlatego po cichu liczę, że prędzej czy później Premier League, UEFA, telewizja Sky czy jakikolwiek inny uprawniony podmiot zaoferuje zawodową, profesjonalną usługę, która legalnie pozwoli oglądać powtórki  z meczów piłki nożnej, nawet jeśli przed każdym golem Sergio Aguero trzeba będzie przebrnąć przez reklamy. I to jest chyba jedyny "win-win" w tej sytuacji.

kralka

Jakub Kralka – prawnik, specjalizuje się we własności intelektualnej i problemach prawa cywilnego, wspiera nowe media, startupy i e-commerce, autor bloga Techlaw.pl – Prawo Nowych Technologii. W sierpniu szczególnej uwadze polecamy artykuł Czy ostrzeżenia o cookies są konieczne? oraz dział prawo autorskie.

REKLAMA

Więcej wieści na temat logo techlaw Prawa Nowych Technologii w serwisie Facebook.

Zdjęcia pochodzą z Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA