REKLAMA

Polski Sherlybox zebrał na Kickstarterze dwa razy więcej niż zakładano - rozmawiamy z twórcą o przepisie na sukces internetowej zbiórki

Kickstarterowa kampania startupu Sher.ly zakończyła się pod koniec tygodnia ufundowaniem projektu. Polski zespół odniósł sukces, zebrał poprzez crowdfunding więc niż dwukrotność kwoty, jaką postawił sobie za cel i został ciepło przyjęty przez społeczność serwisu. Chociaż teraz osoby odpowiedzialne za wprowadzenie Sherlyboksa na rynek mają pełne ręce roboty aż do listopada, udało mi się przez chwilę porozmawiać z CEO w Sher.ly, Błażejem Marciniakiem. Zadałem mu kilka pytań dotyczących przebiegu kampanii i dalszych planów firmy.

08.07.2014 14.25
Polski Sherlybox zebrał na Kickstarterze dwa razy więcej niż zakładano – rozmawiamy z twórcą o przepisie na sukces internetowej zbiórki
REKLAMA
REKLAMA

Sherlybox to produkty firmy Sher.ly, który jest dyskiem sieciowym połączonym z dedykowanym oprogramowaniem do współdzielenia plików. Projekt ten można nazwać “chmurą bez chmury”, a jego zasadę działania opisywałem już na łamach Spider’s Web kilkukrotnie, również przy starcie kampanii polskiego startupu na Kickstarterze.

Podsumowanie kampanii

Podsumowując kickstarterową kampanię Sher.ly warto zaznaczyć, że już po sześciu dniach zebrano wszystkie środki potrzebne do realizacji projektu - 69 tys dol., o czym zresztą pisałem już na Spider’s Web. Na sam koniec zbiórki na koncie twórców Sherlyboksa uzbierało się 154 106 dol., czyli 223% początkowo zakładanej kwoty, a projekt wsparło 896 osób.

Najczęściej wybieraną formą wsparcia było przelanie na konto twórców 199 dolarów, gdzie w zamian kickstarterowicz ma otrzymać już w listopadzie własnego Sherlyboksa wyposażonego w dysk twardy HDD o pojemności jednego terabajta. Jedna osoba była też na tyle hojna, że przelała zespołowi Sher.ly jednorazowo aż 10 tysięcy dolarów.

Postanowiłem dopytać się o szczegóły i kulisy kampanii Sher.ly u źródła i zadałem kilka pytań szefowi tego polskiego startupu.

sher.ly-Błażej_Marciniak_TechCrunch

Piotr Grabiec, Spider's Web: Pewnie nie muszę o to pytać, ale i tak spytam - czy jesteście zadowoleni z kampanii na Kickstarterze?

Błażej Marciniak, CEO w Sher.ly: Tak, ale nie dotyczy to bezpośrednio tylko kampanii, ale efektu domina, jaki wywołała. Naszym celem nie było samo zebranie kasy, porównując do innych kampanii nie zebraliśmy jej aż tak dużo i nie zbijemy na Sherlyboksie kokosów. Ale też to nie było naszym celem. Było nim pokazanie szerszemu i świadomemu audytorium użytkowników naszego oprogramowania: Sher.ly.

Po kampanii i serii artykułów ludzie są już świadomi, że wpychanie wszystkich plików do chmury i synchronizowanie jak leci na wszystkich urządzeniach wcale nie jest ani takie magiczne, ani konieczne. Społeczność zebrana wokół Kickstartera jest bardzo pozytywnie nastawiona do twórców i życzliwa: podkreślają co im się podoba i konstruktywnie krytykują. Byłem bardzo zaskoczony, kiedy po artykule o naszej propozycji żeby mobilna aplikacja Sher.ly działała jak prywatny iCloud (tylko cross-platform), żeby na smartfonie z nawet niewielką ilością pamięci na nowe zdjęcia i filmy było zawsze wolne miejsce posypała się mała lawina pozytywnych komentarzy i gratulacji, że takie coś jest bardzo potrzebne.

Jak widać cloud nie zaspokaja tych potrzeb i choć to jak dla mnie dość oczywista funkcja dla takiego rozwiązania jak nasze i nie jest to wynalezienie koła – tylko ulepszenie istniejącego. Podobnie mój występ w TWiT.tv (wideo poniżej) był bardzo dobrze przyjęty i choć sędziowie byli sceptyczni na początku, dali 3/3 punkty. Bardzo interesujące były ich komentarze, że rynek dojrzał do tego typu urządzeń, cena nie jest zaporowa i rozwiązanie jest bardzo ciekawe. Kickstarter był naszą kampanią PR i udał się nam znakomicie!

Czy coś okazało się wyjątkowo trudne w przygotowaniu kampanii od strony technicznej; czy coś pochłonęło niewspółmiernie dużo czasu w porównaniu do innych elementów?

Dla firmy której założyciele nie są obywatelami amerykańskimi uruchomienie kampanii jest trudniejsze, weryfikacja zwłaszcza konta Amazon Payments była bardzo pracochłonna i zajęła nam kilka frustrujących tygodni. Dopiero pomoc życzliwych kolegów - founderów z Founders Network - pomogła nam znaleźć obejście i rozwiązać problem. Zawsze warto zapytać przyjaciół o pomoc, można sobie oszczędzić wiele czasu i nerwów.

W którym momencie kampanii otworzyliście szampana i zrozumieliście, że osiągnęliście sukces - w momencie przekroczenia 100% zebranych środków, wcześniej, później?

Start mieliśmy rewelacyjny i byliśmy zachwyceni osiągając cel podstawowy 69 tysięcy dolarów już piątego dnia, ale w połowie kampanii straciliśmy impet z powodu paru błędów jakie popełniliśmy przygotowując strategię PR i trochę zaczęliśmy panikować. Do końca kampanii nie byliśmy pewni jak to się potoczy. Zmiana platformy z RaspberryPI na BananaPi w trakcie kampanii to była jazda bez trzymanki, ale końcówka kampanii była świetna i jesteśmy z niej bardzo zadowoleni.

sherlybox 12

Czy zebranie większej ilości pieniędzy - ponad dwukrotnie - niż zakładaliście zmienia coś w Waszej strategii rozwoju na najbliższy rok?

Nie, zupełnie nie zmienia to naszych planów. Szczerze mówiąc bardzo się ten „nadmiar” przyda, ponieważ BananaPi jest droższa od RaspberryPI, ale na tyle lepsza, że zdecydowaliśmy się na tą zmianę mając świadomość, że nieco pogarsza to naszą opłacalność; ale jak wspominałem to Sher.ly jest celem, Sherlybox jest środkiem do tego celu.

Jak długo trwał proces decyzyjny o stworzeniu Sherlyboksa opartego o Banana Pi, czy ten projekt dojdzie do skutku?

Nie było czasu na długie namysły. Board jest fajny: ma dwurdzeniowy procesor 1 GHz, 1 GB RAM-u, SATA wbudowane pod podłączenie dysku i ważny dla nas port Gigabit Ethernet. Udało mi się dość szybko nawiązać kontakt z producentem w Shenzhen i kluczowe do podjęcia decyzji były negocjacje czy przy zamówieniu większej ilości sztuk uda się obniżyć cenę wyjściową z 50 dolarów do możliwego do zaakceptowania dla nas poziomu bez podnoszenia ceny Sherlybox’a - tego nie chcieliśmy. Cena w internecie (29,99 dol.) jest niestety wyssana z palca. Udało się osiągnąć porozumienie i zmieniając wnętrze urządzenia pod BananaPi dodatkowo powiększyliśmy miejsce na dysk, żeby można było zamontować grubszy, 15mm dysk o pojemności 2 TB.

sherlybox 7

Czy teraz po zakończeniu kampanii, uzbrojeni w wiedzę na temat jej przebiegu, organizując ją jeszcze raz, zmienilibyście cokolwiek? Czy przygotowali byście inaczej materiały promocyjne lub zmienili liczbę różnych form dotacji?

Skontaktował się ze mną tuż przed startem kampanii przedstawiciel Indiegogo i przekonywał do startu na ich platformie. Muszę przyznać, że ich oferta jest nieco korzystniejsza finansowo (mniejsze prowizje) oraz ich team naprawdę się stara wyjść naprzeciw twórcom kampanii. Ekipa Kickstartera nie jest taka chętna do kontaktu. Gdybym poprzez znajomych nie uzyskał namiarów na odpowiednią osobę mielibyśmy kłopot z zatwierdzeniem kampanii.

Nie rozumiem tu logiki: dobrze udokumentowana kampania fizycznego urządzenia jest kwestionowana, a kampania na miskę sałatki z ziemniaków przechodzi „weryfikację” bez problemu? Trochę kpina z procesu Kickstartera. Na pewno mając obecną wiedzę zmienilibyśmy podejście do PR-u: mniej działań ilościowo, ale bardziej skoncentrowane na osiągnięcie konkretnych wyników.

sherlybox 5

Jak oceniacie zainteresowanie mediów polskich i zagranicznych tematem Sherlyboksa i jak oceniacie odzew społeczności Kickstartera na ten produkt?

Polskie media bardzo dobrze nas wspierały i tu słowa uznania należą się agencji Sarota PR, która nam świetnie przygotowała polskojęzyczną kampanię. Mniej jesteśmy zadowoleni z amerykańskich agencji które wynajęliśmy – w mojej ocenie za bardzo starają się iść na łatwiznę, zamiast zainwestować w projekt więcej starań. Społeczność Kickstartera bardzo ciepło przyjęła pomysł i produkt, ku mojemu zaskoczeniu nie było szczególnego odzewu od fascynatów platformą RaspberryPI. Wniosek z tego płynie taki, że świetnie spełnia ona swoją rolę jako platforma edukacyjna, ale do rozwiązań komercyjnych ludzie po prostu chcą szybkiej elektroniki.

Czy jest coś, z czego nie jesteście zadowoleni po zakończeniu kampanii, czy może wszystko zagrało jak w zegarku i zrealizowaliście już swój “american dream”?

Nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być lepiej, ale jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu. Ja szczególnie jestem dumny z mojego teamu, który stanął na wysokości zadania i nadal pomimo wakacji wytrwale pracujemy nad kolejną wersją Sher.ly, który swoją finalną postać pokaże już wkrótce. Pozwolę sobie z tego miejsca podziękować Markowi Cieśli, Krzyśkowi Koszyce, Wojtkowi Wojtanowskiemu, Asi Lasek, Piotrkowi Leszkowicz, Maćkowi Młynkowi, Agnieszce Bronowskiej, Przemkowi Rodzaj, Krzyśkowi Heyda, Kubie Buszyńkiemu, Mateuszowi Łukaszence, oraz naszej „Matce Chrzestnej” Asi Wasiluk za starania i niezwykłe zaangażowanie w projekt - to jest efekt prawdziwie zespołowy. Dla mnie to jest „polish-american dream”: zespół zgranych ludzi, z którym można zrobić każdy projekt.

sherlybox 8

Skoro Sherlybox jest już ufundowany, to jaki jest kolejny krok dla Sher.ly, czy będziecie się zajmować?

REKLAMA

Haha, ufundowany co prawda jest, a teraz go trzeba będzie zrobić. Po powrocie ze Stanów polecę do Chin spotkać się do podwykonawcami: mam tam dobre kontakty dzięki pomocy życzliwych przyjaciół, ale chińscy wykonawcy większą wagę przywiązują do ilości sztuk na minutę niż to jakości - dlatego trzeba każdego etapu prac dopilnować.

Mamy do wyprodukowania około tysiąca Sherlyboksów - nie jest to szczególnie dużo, dlatego tym bardziej chcę żeby jakość wykonania była bez zarzutu. W tym czasie Sher.ly będzie rozwijane: po wydaniu wersji na desktopy zajmiemy się wersją na platformy storage (serwery plików: Windows, Linux oraz NAS-y), oraz mobile: iOS, Android oraz Windows Phone. Mamy przed sobą dużo pracy i zapowiada się ekscytująco.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA