REKLAMA

Facebook znów chce zagrozić Snapchatowi, ale robi to w bardzo dziwny sposób

Poke, facebookowy odpowiednik Snapchata, nie miał ani łatwego, ani zbyt długiego życia. Pomimo gigantycznej bazy użytkowników portalu Zuckerberga, jego popularność była nieporównywalnie mniejsza od wyraźnie mniej majętnej konkurencji. Śmierć tej aplikacji nie była więc niespodzianką. Jest nią natomiast kolejna próba detronizacji produktu, który Facebook chciał zresztą swego czasu kupić za kilka miliardów.

10.06.2014 07.51
Facebook znów chce zagrozić Snapchatowi, ale robi to w bardzo dziwny sposób
REKLAMA

Sukces Snapchata był i nadal jest dla wielu obserwatorów (oraz prawdopodobnie samego jego twórcy) ogromnym zaskoczeniem. Banalnie prosty program, początkowo oferujący właściwie jedną funkcję – przesyłania „sekretnych” wiadomości – podbił jednak serca milionów osób na całym świecie, jednocześnie uruchamiając lawinę naśladowców.

REKLAMA

Jednym z nich był Facebook, który rok po debiucie Snapchata wystartował z własnym odpowiednikiem specyficznego komunikatora. Pomimo mocnej marki, ogromnej liczby własnych użytkowników oraz o wiele bardziej rozbudowanej funkcjonalności, Poke nie był jednak w stanie na poważnie zagrozić Snapchatowi. Z czymkolwiek nie kojarzy się Facebook, z całą pewnością – mimo usilnych starań – do grona tych skojarzeń z całą pewnością nie zalicza się prywatność czy bezpieczeństwo.

Poke_1

Snapchat był natomiast czymś „z zewnątrz”, czymś odłączonym od „kontrolowanej” sieci coraz mniej już modnego (co nie znaczy, że mniej popularnego) Facebooka. Podobnie jak w przypadku WhatsAppa, to właśnie po części ta niezależność przyczyniła się do tego, że z obydwu komunikatorów korzystały miliony osób, nawet mają alternatywę na FB, z którego i tak korzystali.

Facebookowi ponad rok zajęło jednak przyznanie się do błędu i wycofanie swojej aplikacji ze sklepów z oprogramowaniem. Zespół Zuckerberga zrobił to raczej dyskretnie, ale prawdę mówiąc, prawdopodobnie i tak nikt specjalnie tego posunięcia nie odczuł. Minął jednak zaledwie miesiąc i… Facebook znowu przymierza się do ataku na ten segment rynku mobilnych aplikacji. I robi to w nieco odmienny sposób niż do tej pory, licząc oczywiście na inny rezultat.

slingoshot

Najnowsza „próba” zupełnie odcina się od Poke i zyskuje nową nazwę - Slingshot. „Proca” jest przy tym dobrym określeniem dla dość oryginalnego mechanizmu, jaki został zastosowany w komunikatorze obrazkowym FB. Wybrane przez nas grafiki lub krótkie nagrania wideo należy „wystrzelić” do wybranych osób, które z kolei mogą zobaczyć je dopiero wtedy, kiedy… odeślą inne zdjęcie w zamian.

Żeby zobaczyć tak naprawdę jedno zdjęcie, użytkownicy muszą więc przesłać dwa i spędzić więcej czasu w aplikacji. Sprytne, choć można mieć spore wątpliwości odnośnie tego, czy takie rozwiązanie w ogóle się przyjmie.

Różnic w porównaniu do Snapchata jest zresztą jeszcze więcej. Przede wszystkim wiadomości nie znikają od razu po odebraniu. Pozostają w aplikacji do momentu, kiedy o ich usunięciu nie zdecyduje nadawca – wtedy dopiero stracimy do nich dostęp. Podobnie odcięci od zdjęcia zostaniemy w momencie, kiedy nie zaakceptujemy przychodzącego „strzału z procy” – takie odrzucenie będzie równoznaczne z całkowitym usunięciem treści.

slingshot

Oczywiście nie zabrakło niezbędnych dodatków – prostych narzędzi graficznych do ozdabiania zdjęć czy opcji wysyłania naszej „reakcji” na przesłany materiał, ale mimo wszystko cały pomysł na Slingshot brzmi po prostu dziwnie i naprawdę trudno jest założyć, że tym razem plan Facebooka wypali i Zuckerberg będzie mógł cieszyć się trzecim (po FB Messengerze i WhatsAppie) popularnym komunikatorem.

Być może "w praniu" idea ta będzie sprawować się o wiele lepiej, niż brzmi to w opisie, ale tak czy inaczej - na razie wygląda to na pomysł mocno na siłę. Choć oczywiście, jak zawsze, nawet w takim szalonym pomyśle może kryć się geniusz.

Tym bardziej, że Slingshot raczej nie jest w stanie konkurować ze Snapchatem z wielu innych względów. Przede wszystkim inna jest cała koncepcja aplikacji, choć inspiracji produktem Evana Spiegela raczej trudno nie zauważyć. Podczas gdy jednak Snapchat próbuje przekonać do siebie „poufnością” komunikacji, Slingshot stawia raczej na prostą zabawę w komunikację obrazkową.

Być może więc Slingshot celuje w zupełnie inną grupę odbiorców, choć trzeba zadać pytanie, czy taka grupa w ogóle istnieje, czy może Slingshot trafi w pustkę i docelowo podzieli los poke?

REKLAMA

PS: Aplikacja trafiła do sklepu wczoraj przez pomyłkę i została z niego dość szybko usunięta. Nie jest pewne, kiedy trafi do niego ponownie.

Zdjęcie pochodzi z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA