REKLAMA

Inteligentny samochód musi jeździć po inteligentnych drogach, czyli podróż do przyszłości w fotelu autonomicznego samochodu

W zależności o punktu widzenia autonomiczne pojazdy mogą być końcem albo początkiem motoryzacji, niechcianą rewolucją lub długo wyczekiwaną ewolucją, przekleństwem albo wybawieniem. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób sami korzystamy z samochodów i czego doświadczyliśmy na drogach. Niezależnie jednak od naszego podejścia musimy pogodzić się z jednym – tak właśnie będzie wyglądać przyszłość. Odległa, ale jednak nieubłaganie nadchodząca.

06.05.2014 19.17
tesla model s
REKLAMA
REKLAMA

Wpis ten jest drugą częścią publikacji poświęconej przyszłości motoryzacji. Przed jego lekturą proponujemy zapoznanie się z artykułem: "Drogi bez znaków, wypadków i... kierowców, czyli podróż do przyszłości w fotelu autonomicznego samochodu".

Jak to w ogóle ma jeździć?

Spora część współczesnych aut wyposażona jest w tyle kamer, że zawstydziłyby niejedno małe studio nagraniowe i tyle czujników, że przeciętnemu kierowcy trudno je wszystkie nazwać i określić. Mimo wszystko to nadal zbyt mało.

google pojazd autonomiczny

Autonomiczne samochody można, w największym uproszczeniu i przy niewielkiej liczbie danych w obecnym czasie, podzielić na dwie kategorie. Do pierwszej z nich zalicza się samochód i system opracowywany przez Google. W jego ramach pojazd oprócz standardowych kamer czy radarów wyposażony jest dodatkowo m.in. w mapy z oznaczonymi krytycznymi punktami (światła, etc.) oraz kulę z 64 laserami jest w stanie bez większych problemów już teraz poruszać się po drogach publicznych i w ruchu miejskim. Nie wymaga żadnej dodatkowej infrastruktury – wszystko realizowane jest lokalnie - i w momencie kiedy prace nad nim zostaną zakończone, może w formie „as-is” trafić do komercyjnych aut.

Pomimo jednak, że można go uznać za faktycznie samodzielny, nie można go określić jako naprawdę „połączony” i zapewniający praktycznie całkowite bezpieczeństwo. Brak połączenia z jakąkolwiek infrastrukturą (choć możliwe, że kiedyś będzie to miało miejsce), brak informacji na temat komunikacji samochód-samochód sprawiają, że pojazd ten może i jest inteligentniejszy od innych na drodze, ale do układu idealnego brakuje bardzo wiele. Czego dokładnie?

Nie tylko „czym”, ale i „gdzie”

Brakującym elementem jest oczywiście komunikacja i infrastruktura – w rozumieniu zarówno fizycznych obiektów na drogach i przy nich, jak i oprogramowania - wliczając w to wymianę informacji samochód-samochód oraz samochód-infrastruktura. Auto musi wiedzieć, że zapaliło się czerwone światło, że za 800 m trwają roboty drogowe, i tak dalej i tak dalej. Musi wiedzieć więcej niż my i to z wyprzedzeniem. Dopiero przy takim pełnym połączeniu, które z całą pewnością nie nastąpi w najbliższych latach, będzie można mówić o bezpiecznych autonomicznych pojazdach.

Niestety na drodze do realizacji tego elementu jesteśmy dopiero na samym początku. Nie wiadomo jeszcze jaki standard łączności zostanie do tego celu wykorzystany (choć coraz częściej mówi się o 5G), jaki system zostanie uznany za standard, która firma zajmująca się przetwarzaniem „big data” będzie odpowiedzialna na przygotowanie rozwiązań do zarządzania tak niesamowicie delikatnym materiałem, w związku z czym podejmowanie jakichkolwiek decyzji w tym momencie byłoby absurdalne.

bmw

Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że trzeba takie rozwiązania przynajmniej brać pod uwagę już teraz. Badania na ten temat prowadzi m.in. MIT, wskazując sposoby, w które dałoby się łatwiej oznaczyć np. przejścia dla pieszych, brytyjski rząd bada wszystkie za i przeciw takiej formy transportu, Amerykanie już przygotowują się do wyboru pasma na komunikację V2I, a Unia Europejska współfinansuje prace w tym zakresie oraz zakresach zbliżonych, jak m.in. projekty takie jak CityMobil.

Ponownie, rozwiązań jest obecnie tak dużo, jak producentów, którzy będą starali się do nich przekonać wszystkich pozostałych. Przykładowo Volvo zaprezentowało niedawno ideę drogi wyłożonej… magnesami. Dzięki nim oraz odpowiedniemu czujnikowi umieszczonemu w aucie, nasz pojazd mógłby wiedzieć dokładnie gdzie znajduje się w danym momencie i dosłownie dać się prowadzić drodze.

Zanim jednak zostaną zakończone badania nad wszystkimi możliwościami, zanim zostaną zaakceptowane przez większość, prawnie dopuszczone do stosowania i znajdziemy je na naszych drogach, minął lata, przez które będziemy zmuszeni korzystać z rozwiązań pośrednich, takich jak chociażby samochód Google.

Kto na to pozwoli?

Gdybyśmy jakimś cudem już teraz weszli w posiadanie autonomicznego pojazdy i chcieli się dowiedzieć, czy możemy wyjechać nim na drogę, odpowiedź byłaby niejednoznaczna.

W wybranych Stanach w USA (m.in. Floryda, Kalifornia i Nevada) poruszanie się „świadomymi” pojazdami jest legalne w przypadku pojazdów testowych – w przeciwnym przypadku Google nie mogłoby realizować swoich badań, natomiast kolejne stany rozważają wprowadzenie takich przepisów, z ewentualną możliwością rozszerzenia ich o prywatne zastosowania (np. w Luizjanie). Oficjalnie National Highway Traffic Safety Administration chce już w 2017 roku rozpocząć legalizację komunikacji V2V i idących w parze z nią rozwiązań.

v2v

W Europie natomiast brak jakichkolwiek konkretnych praw związanych z poruszaniem się po drogach publicznych w autonomicznych pojazdach. Niestety aktualnie obowiązuje regulacje dość skutecznie wykluczają taką możliwość, przez co niektóre ze współczesnych samochodów, nawet pomimo tego, że teoretycznie potrafią dać namiastkę samodzielnego kierowania, nie pozwalają na takie zachowania. Widać to chociażby w przypadku najnowszego Mercedesa S, który potrafi podążać z określoną prędkością np. za innym pojazdem, utrzymać się w danym pasie, wliczając w to zakręcanie oraz zatrzymać się samodzielnie, ale pozwala na zdjęcie rąk z kierownicy tylko na kilka sekund, po czym – w związku z ograniczeniami prawnymi – wyłącza te udogodnienia (chyba, że dotkniemy kierownicy).

Zanim jednak problem zostanie rozwiązany w skali całej Europy, poszczególne kraje pracujące nad technologią autonomicznych aut decydują się na wprowadzenie mniejszych lub większych zmian. Tak właśnie postąpiła m.in. Wielka Brytania, gdzie trwają obecnie prace nad dopuszczeniem do ruchu prototypowych samodzielnych aut. Docelowo rząd chce, aby do 2017 po kraju poruszało się co najmniej 100 tego typu pojazdów, a UK stało się „światowym centrum rozwoju tej technologii”.

Zanim więc w pełni legalnie będziemy mogli wyjechać na drogę samochodem, w którym kierownica jest tylko dekoracją, minie jeszcze wiele lat. Nawet pod koniec tej dekady będzie to prawdopodobnie nie tylko niemożliwe, ale też nie do końca legalne.

Wyścig zbrojeń w pokojowej atmosferze

Doskonale rozumieją to zresztą producenci samochodów, którzy wprost zapowiadają, że wizja w pełni niezależnych od kierowców aut nie do końca jest tym, czego powinniśmy się spodziewać w najbliższym czasie.

Tym, czego możemy obecnie oczekiwać (a to i tak dopiero za kilka lat) jest pojazd, który nadal wymaga uwagi kierowcy, ale potrafi go w wielu sytuacjach wyręczyć.

Na liście producentów, którzy pracują aktywnie nad takimi rozwiązaniami odnajdziemy praktycznie wszystkie największe marki. Mercedes, BMW, Tesla, Volvo, Nissan, Toyota, Audi, Renault i GM – ta lista wygląda naprawdę imponująco, a trzeba zaznaczyć, że z całą pewnością nie jest kompletna.

tesla s

Każdy z tych producentów zdążył już pochwalić się osiągniętymi wynikami lub zaprezentować albo zapowiedzieć odpowiednie prototypy. Auta Mercedesa i BMW pokonały już setki tysięcy kilometrów na autostradach, Volvo rozpoczęło testy już w zeszłym roku, a w 2017 rozpocznie je na szerszą skalę.

Większość z nich, na czele z Mercedesem i Toyotą podkreśla jednak na każdym kroku, że to jeszcze nie czas na całkowite odebranie kierowcy kontroli nad samochodem. System samodzielnej (w pewnym stopniu) jazdy będzie można włączyć i wyłączyć w dowolnym momencie lub według własnych potrzeb ograniczać. Na to bowiem pozwoli technologia oraz prawo i tego na razie będą oczekiwać klienci.

Ile trzeba będzie poczekać na takie inteligentne, ale jednak kontrolowane przez użytkownika auta? Według Mercedesa, GM i Nissana będą to okolice 2020 roku, Toyota chce zadebiutować dwa lata wcześniej, natomiast Tesla, jak to Tesla, uważa, że to jej modele jako pierwsze, jednocześnie nie podając żadnych konkretów. Eksperci nie mają przy tym żadnych wątpliwości, że od premiery do powszechnego przyjęcia się tego rozwiązania minie prawdopodobnie kolejna dekada, a według prognoz IHS pół-autonomiczne auta będą stanowić większość aut na drogach w okolicach 2035 roku.

Nissan-TeRRA-concept-5-248672-1

Swój udział w motoryzacyjnej (r)ewolucji z całą pewnością będą miały udział także firmy, które do tej pory kojarzyliśmy z telefonami czy komputerami. IBM, Cisco, Google, QNX, Nvidia, Qualcomm i dziesiątki innych starają się obecnie mieć swój udział (a więc i zysk) w rozwoju pojazdów, które nie będą od nas wymagać zbyt wiele uwagi podczas prowadzenia. Czy chodzi o dostarczanie podzespołów, o systemy lokalne i komunikacyjne czy o tzw. „big data”, firmy motoryzacyjne nie mają zbytniego wyboru – muszą zwrócić się właśnie do tych lub podobnych podmiotów.

Co ciekawe, choć w branży motoryzacyjnej nie mamy żadnego istotnego przedstawiciela, w naszym kraju również powstaje projekt autonomicznego samochodu (czy raczej systemu autonomicznej jazdy). Zajmują się tym wrocławscy studenci, a swoje dzieło nazwali… Jurek.

Chcieć znaczy... czekać

Prawdziwie autonomiczne pojazdy, połączone w jedną gigantyczną sieć nie tylko ze sobą, ale z całą infrastrukturą drogową są czymś, co może zmienić nie tylko nasz sposób przemieszczania się, ale też wszystko, co jest związane z komunikacją. Teoretycznie szybszy, wygodniejszy transport i zmniejszony negatywny wpływ na otoczenie, połączone z możliwością ocalenia milionów osób, które każdego roku ginął w wypadku jest z całą pewnością czymś, dla czego można zrezygnować z tzw. przyjemności z jazdy.

bmw orange

Zanim to jednak nastąpi, minął całe dziesięciolecia i nie ma żadnej pewności, że wizja ta zostanie kiedykolwiek zrealizowana. Tym bardziej, że na przeszkodzie stoi cały szereg utrudnień, zaczynając od czysto technicznych i związanych z infrastrukturą, aż po ludzką mentalność i przyzwyczajenia.

W najbliższych latach będziemy jednak z całą pewnością świadkami ogromnych zmian, które mogą potencjalnie nie tyle dać odpocząć w trakcie długiej drogi, co przede wszystkim wspomóc w sytuacjach, kiedy ludzki kierowca z jakiegoś powodu zawiedzie. I jak bardzo by nie kochać samochodów, to jest to bardzo dobry kierunek.

REKLAMA

Wpis ten jest drugą częścią publikacji poświęconej przyszłości motoryzacji. Czytaj również: "Drogi bez znaków, wypadków i... kierowców, czyli podróż do przyszłości w fotelu autonomicznego samochodu".

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA