REKLAMA

Apple musi oddać użytkownikom ponad 30 mln dol, ale lepiej samemu chronić się przed nieautoryzowanymi zakupami w aplikacjach

Co najmniej raz w tygodniu, przeglądając feedly, widzę informacje o tym, że rodzicom na całym świecie siwieją włosy. Wszystko w skutek tego, że ich pociechy zostawiły setki dolarów w ramach mikropłatności w mobilnych grach na smartfony i tablety. Po przyjrzeniu się sprawie nie powiem jednak już nigdy więcej, że każdy sam jest sobie winien. To Apple i Google nie grają fair. Na szczęście można przed tym problemem łatwo uciec, a przynajmniej zminimalizować straty.

20.01.2014 10.39
Aplikacja Moje ING
REKLAMA

Mikropłatności chyba nigdy nie były takie “mikro”, jak wskazywałaby ich nazwa. Nic też dziwnego w tym, że twórcy mobilnych gier wolą wypuszczać do sklepów z aplikacjami darmowe tytuły freemium, zamiast płatnych produkcji. Możliowść późniejszego zachęcania użytkowników do płacenia za dodatki za pomocą tzw. in-app purchaces to w końcu dziś najlepszy sposób na zarabianie na użytkownikach smartfonów i tabletów (ale jak twierdzi Przemek Pająk, nie dotyczy to Polski). Szkoda tylko, że twórcy tak naprawdę żerują na nieświadomych klientach.

REKLAMA

Właściciele mobilnych sklepów nie są do końca w porządku

aplikacje android

W ramach zabezpieczenia przed nieautoryzowanymi zakupami (których w myśl regulaminu nie da się cofnąć) przed akceptacją każdej transakcji wewnątrz aplikacji należy wpisać hasło użytkownika. Tym samym, przynajmniej w teorii, każdy zakup dodatkowych żetonów, map lub innego rodzaju bonusów w grach, dokonywany jest przez użytkownika z pełną świadomością. Kluczowym fragmentem jest: “przynajmniej w teorii”.

Jeśli zabezpieczenia działałyby poprawnie, nie współczułbym zbytnio rodzicom, którzy przez nieuwagę pozwolili dzieciom wydać na nowe ciuszki dla wirtualnego awatara pół miesięcznego budżetu. Problem w tym, że sklepy z aplikacjami zapamiętują wpisane hasło na kwadrans (w przypadku App Store) lub nawet pół godziny (w Google Play). Problem dotyczy więc zarówno urządzeń z systemem iOS, jak i Androidem, więc tym samym dotyka posiadaczy co najmniej 90% urządzeń mobilnych na świecie.

W praktyce po każdym zakupie dziecko ma kilka minut na wyczyszczenie konta rodzica

angry birds buy credits

Rodzice na całym świecie bardzo często przekazują swoje tablety i smartfony dzieciom, dla których sprzęty elektroniczne są kolejną zabawką pełną setek różnych kolorowych gier. Niestety, produkcje freemium bardzo często po chwili stają się cholernie irytujące, a jedynym sposobem na ułatwienie sobie rozgrywki jest zakup tych nieszczęsnych bonusów. Ceny takich dodatków zaczynają się już od kilku złotych, więc wielu rodziców dla świętego spokoju na taki zakup się zgadza - nieświadomie dając dziecku pozwolenie na kolejne zakupy.

Jednorazowe wpisanie hasła przy zakupie bonusu za niegroźnie wyglądającego dolara pozwala na zakup bez konieczności potwierdzenia znacznie droższych paczek. Górnej granicy - dla pazerności deweloperów - chyba nie ma. Jak włączyłem dziś najnowsze Angry Birds, to wbudowany w grę sklep kusił mnie zakupem wirtualnych żetonów, które to mogę później wymienić na kolejne ptaszki za kwotę… 402 złotych i 16 groszy. Z pewnością taka płatność nie ma w sobie nic "mikro"; jeśli zaś uruchomić grę na podstawowym modelu telefon GoClevera, to okaże się, że Rovio chce więcej pieniędzy za smartfonowe wirtualne ptaki, niźli warty jest sam telefon.

Ile takich paczek może kupić w kilka minut małe dziecko, które jeszcze nie rozumie pojęcia pieniądza?

mikropłatności

W niektórych, skrajnych przypadkach kwoty przekraczały kilka tysięcy dolarów, więc nic więc dziwnego, że oburzeni rodzice żądają zwrotu pieniędzy od twórców App Store. Co więcej, Apple pokornie pieniądze oddaje, a ku uciesze deweloperów nie anulując samych transakcji. W grę wchodzi tutaj naprawdę kosmiczna łączna kwota “niechcianych zakupów” na ponad 30 milionów dolarów. O tym, ile osób dało się naciąć i nie wystąpiło o zwrot pieniędzy od Apple nawet nie chcę myśleć.

Jestem jednocześnie zdania, że deweloper ma prawo żądać za swoją pracę dokładnie tyle, ile mu się podoba. Nie muszę kupować kilku nowych wściekłych ptaków za kilkaset złotych, ale jeżeli ktoś bardziej zamożny ode mnie uzna, że Angry Birds są tego warte, to niech ma możliwość za nie zapłacić nawet i kilka tysięcy! Błąd leży w stu procentach po stronie sklepów z aplikacjami, które nie informują o tym, że po jednym zakupie przez najbliższy kwadrans lub dwa zakupów będzie można dokonywać do woli.

Można się przed tym jednak łatwo obronić.

fruit ninja in-app purchases

Nie ulega wątpliwości, że zanim Google i Apple zaktualizują swoje sklep z aplikacjami, rodzice powinni odczekać te pół godziny po zakupie bonusu w grze, zanim przekażą znowu tablet dziecku. Można jednak podejść do problemu inaczej i zamiast siedzieć ze stoperem w ręku, odpiąć od swojego konta kartę kredytową. Nie namawiam tutaj do całkowitej rezygnacji z zakupów w aplikacjach, bo to wylewanie dziecka z kąpielą. Wystarczy dodać do swojego konta jedną z wielu wirtualnych kart typu prepaid.

Po pierwsze, pozwoli to na dokładną kontrolę wydatków, a konieczność późniejszego doładowania karty ogranicza, przynajmniej w moim wypadku, te co bardziej impulsywne zakupy. Sam na swojej karcie prepaid nie trzymam więcej niż kilkadziesiąt złotych, ładując ją co jakiś czas. Z takiego podejścia jestem bardzo zadowolony, bo chociaż jestem świadomym użytkownikiem komputera, to sam bym się na ten błąd związany z mikropłatnościami dał prędzej czy później złapać. O problemie dowiedziałem się z artykułu na stronie Consumer Reports.

angry birds star wars

Faktycznie, tak jak opisuje autor, dziura w zabezpieczeniach sklepów App Store i Google Play, jest potężna - a komunikaty sklepu, delikatnie mówiąc, nieprecyzyjne. Nie chcę też wyrokować, czy jest to wyrachowane zagranie ze strony Apple i Google, czy zwykły błąd i niedopatrzenie. Firmy w końcu od każdej transakcji za pośrednictwem aplikacji pobierają prowizję, więc zależy im na tym, aby użytkownicy dokonywali ich jak najwięcej. Łatwo jednak takim podejściem zrazić posiadacza smartfona i tabletu do płatnych aplikacji jako takich, który po jednej takiej sytuacji na zawsze usunie dane swojej karty.

REKLAMA

Może dzisiaj klient zapłaci ten rachunek na kilkaset dolarów, ale przez najbliższe 10 lat nie da takiemu Rovio zarobić ani centa. Strasznie to krótkowzroczne.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA