REKLAMA

Steam, Battle.net, Origin, Twitch.tv i policja w drzwiach – atak hakerski na ogromną skalę pokazuje niesamowitą dziecinadę

Steam, Battle.net, serwery League of Legends, Twitch.tv oraz Origin – platformy zrzeszające miliony graczy na całym świecie zostały dzisiaj unieruchomione na krótki okres. Do ataków przyznała się grupa o poważnie brzmiącej nazwie „DERP”. Ogromne zamieszanie zostało spowodowane przez prozaiczny powód, natomiast cała sytuacja posiada znacznie szerszy oraz przerażający kontekst.

03.01.2014 15.34
Steam, Battle.net, Origin, Twitch.tv i policja w drzwiach – atak hakerski na ogromną skalę pokazuje niesamowitą dziecinadę
REKLAMA
REKLAMA

Wszystko zaczęło się od społeczności League of Legends, do której należy stosunkowo popularny gracz PhantomL0rd. Obywatel Stanów Zjednoczonych został zatrzymany we własnym domu przez policję, pod zarzutem przetrzymywania zakładników.

DERP 3

Oczywiście nastolatek związany ze sceną League of Legends nie miał nic wspólnego z zarzucanym mu procederem. Nie przeszkodziło to jednak amerykańskiej policji zakuć go w kajdanki, na podstawie donosu o rzekomym przetrzymywaniu u niego ludzi. Biorąc pod uwagę histeryczne w ostatnim czasie reakcje Jankesów na podejrzenia o pozbawienia kogoś wolności, rozdmuchiwane jedynie przez kolejne doniesienia mediów, nikogo nie zdziwi, że do domu, w którym mieszkał PhantomL0rd wpadły z hukiem ograny ścigania, aby dopiero potem zadawać pytania.

league of legends

Po pewnym czasie okazało się, że młody Amerykanin nie jest terrorystą, nie przetrzymuje żadnych zakładników ani nikomu nie ogranicza jego konstytucyjnych wolności i swobód. Kto w takim razie złożył na niego donos? Wcześniej wspomniana grupa DERP, po tym, jak weszła w posiadanie jego prywatnego adresu. W dobie globalnej wioski oraz potężnych baz danych nie jest to oczywiście nic trudnego. Przeraża mnie jednak powód, przez który PhantomL0rd ściągnął na siebie gniew hakerów.

Okazało się, że grupa DERP sabotowała streaming rozgrywek z gry League of Legends Amerykanina na Twitch.tv, żądając od niego pieniędzy w zamian za zaprzestanie ataków DDoS.

Nie ma co się okłamywać. Raczej nikt nie bierze na poważnie żądań osób z grupy o dźwięcznej nazwie „DERP”, wywodzącej się od popularnej serii internetowych memów. Tego typu groźby można wsadzić tam, gdzie nie dochodzi światło tym bardziej, że mówimy o profesjonalnym graczu, który zarabia na rozgrywkach w League of Legends. Tego typu jednostki codziennie spotykają się z krytyką, która często przekracza jakiekolwiek dopuszczalne normy.

DERP 2

Z tego powodu PhantomL0rd postanowił „DERPów” mieć w nosie, kontynuując zabawę z League of Legends, nawet mimo niedziałającego stramingu na Twitch.tv. Oddział SWAT zapukał niedługo później. Szał, w jaki wpadli hakerzy, nie zakończył się jednak na męczeniu profesjonalnego zawodnika. Za pomocą ataków DDoS grupa „DERP” rzuciła się z furią na serwery League of Legends. Potem poszło już z górki – Steam, Origin, Battle.net – dostało się większości z najważniejszych społeczności graczy. Dlaczego i w imię czego? Czy faktycznie motywacją hakerów było jedynie to, że nie dostali od profesjonalnego gracza wyłudzonych pieniędzy, na które liczyli? Czy to miała być kolejna próba nacisku? Niezależnie od motywacji, sprawa poszła zdecydowanie za daleko.

Grupa „DERP” przypominała rozjuszone zwierzę, które atakuje wszystko w pobliżu, bez większej logiki i sensu. Amatorzy kilkoma posunięciami zniweczyli starania hakerów z Annonymous, którzy w romantycznym stylu uprawiają propagandę walki Dawida z Goliatem.

Pozytywny wizerunek hakerów, w białych, plastikowych maskach, przedarł się już do zbiorowej świadomości opinii publicznej. Niczym Robin Hood, specjaliści w kapturach atakowali rządowe witryny, wspierając „analogowych” protestantów. Ci z kolei przyklaskiwali Anonimowym, z dziką radością obserwując nieudolne tłumaczenia rzecznika rządu o „nadmiernym zainteresowaniu witrynami”. Tego typu wizerunek, będący na fali wznoszącej wiatrami ACTA, NSA i wielu innych, niweczy właśnie grupa pokroju DERP. Robin Hood zamienił się w zwykłego rzezimieszka, który sieje zło i zamęt dla samej idei, niżeli dla osiągnięcia celu, który już dawno jest stracony.

Kto na tym stracił? Po raz kolejny sami gracze. Grupa hakerów o dziecinnych skłonnościach, być może nawet w wieku dziecięcym, nie dostała tego, na co miała ochoty. Przez to miliony klientów nie mogło w określonym czasie zagrać w posiadane przez siebie produkcje. W imię czego?

Ataki DDoS to skuteczne, ale również jedne z najbardziej prymitywnych i najczęściej stosowanych narzędzia hakerów. Nie ujmuję oczywiście umiejętności „DERPom”. Ujmuję ich zachowaniu, taktyce, drodze do celu, przenikliwości. Tego typu praktykami nikomu nieznana grupa stała się wrogiem numer jeden, zarówno dla graczy, jak również producentów gier.

anonymous

Mnie przeraża jednak co innego. Po raz kolejny gracze przypomnieli sobie, w jak dziwacznych czasach żyjemy. Zabezpieczenia największych platform cyfrowych dystrybucji na świecie okazały się zbyt słabe, aby obronić się przed dziecinną, na swój sposób nawet żałosną furią osób, które nie dostały szybkiego zastrzyku gotówki. Sprawa iście jednostkowa miała swoje konsekwencje dla milionów graczy. To tak, jak gdyby bójkę pod wiejską remizą odczuli obywatele całego kraju, albo i grupy zrzeszonych państw.

REKLAMA

Niesamowita, ale również niesamowicie nieprawdopodobna historia, która pokazuje, w jakim zwichrowanym świecie żyjemy. Mam tylko nadzieję, że „DERPowi” bardzo szybko ukrócą głowę „koledzy po fachu”, jak często ma to miejsce w tego typu sytuacjach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA