REKLAMA

Joe Belfiore wschodzącą gwiazdą Microsoftu

Szef Windows Phone, działu symbolizującego początek kafelkowej rewolucji w Microsofcie, właśnie zyskał nową odpowiedzialność. Będzie się opiekował również Internet Explorerem. Pozycja Belfiore’a rośnie w siłę.

13.11.2013 17.40
Joe Belfiore wschodzącą gwiazdą Microsoftu
REKLAMA

Joe Belfiore. Niski, niepozorny człowieczek, który na początku 2009 roku zajął się działem, który szybko stał się symbolem tego, co Microsoft rozumie przez awangardę. Chodzi tu o Windows Phone. System operacyjny, który, bazując na wzornictwie Zune’a, był zwiastunem microsoftowej rewolucji, zarówno jeżeli chodzi o design produktów, jak i ich funkcjonalność.

REKLAMA

Belfiore, swoją drogą, zanim trafił do działu Windows Phone, opiekował się również Zunem.

Jest też współodpowiedzialny za Menu Start i pasek zadań w Windows 95. Im więcej czytam o tym człowieku, tym odkrywam co rusz nowe fakty na jego temat, o których niespecjalnie się mówi. Belfiore nawet za młodu odnosił niemałe sukcesy, ukończył informatykę na Stanford z wyróżnieniem.

I, wygląda na to, że w końcu zaczyna być doceniany w Microsofcie. Belfiore otrzymał nowe zadanie, a zarazem dalej pozostaje szefem Windows Phone.

Jakie to zadanie? Otóż będzie on się opiekował przeglądarką Internet Explorer. Jego awans wynika jednak nie tylko z jego osiągnięć, ale również i z awansu innej osoby.

Dotychczasowy szef Internet Explorera, Dean Hachamovitch, również awansował, aczkolwiek okoliczności tej promocji pozostają niejawne. Zajmie się on „niejawnym projektem Microsoftu”. Hachamovitch jak najbardziej powinien być doceniony. To właśnie on odpowiada za metamorfozę Internet Explorera, z powolnej, dziurawej i niewygodnej przeglądarki w jeden z najszybszych i najbardziej zgodnych ze standardami browserów na rynku.

Belfiore nie będzie jednak nadzorował Internet Explorera jako całości.

W myśl nowej struktury Microsoftu, ekipa pracująca nad przeglądarką została podzielona na dwie grupy. Ta, która zajmuje się silnikiem renderującym Trident, będzie teraz częścią grupy systemów operacyjnych. To logiczne, biorąc pod uwagę fakt, że systemy Windows coraz chętniej wykorzystują do renderowania interfejsu akcelerowanych sprzętowo technologii webowych. Belfiore zajmie się użytkową stroną Internet Explorera, a więc jego integracją z innymi usługami, interfejsem i tym podobnymi.

To również bardzo ważne. Internet Explorer, jak już wspominałem, stał się szybką i zgodną ze standardami przeglądarką. Na ekranie dotykowym sprawdza się wręcz idealnie. Niestety, ma też ewidentne braki. Baza dodatków, wtyczek i rozszerzeń dla tej przeglądarki to śmiech na sali. Po części w wyniku samej konstrukcji IE, a po części też z dużej niechęci deweloperów do tej przeglądarki, na którą ta, przez lata, zdecydowanie sobie zasłużyła.

Rolą Belfiore’a będzie więc zachowanie prostoty interfejsu Internet Explorera, a zarazem przystosowanie go do świata w chmurze, gdzie wiele usług nie tylko ma dostępne bardzo funkcjonalne wersje webowe, a wręcz nie oferuje dedykowanych Windows aplikacji. Użytkownicy Chrome’a doskonale wiedzą o czym mowa.

Jak sobie z tym poradzi? Efekty zobaczymy nieprędko.

REKLAMA

Póki co, w Microsofcie wydano rozkaz „all hands on the deck” i wstrzymano wszystkie prace nad wszystkim (sic!), by gigant mógł się skupić na dopieszczaniu oprogramowania i usług dla Xboxa One. Na dodatek po wznowieniu prac nad resztą produktów Microsoftu musi upłynąć sporo wody w rzece Sammamish (nieopodal Redmond), byśmy mogli dostrzec wpływ Belfiore’a na rozwój Internet Explorera. Jedno jest pewne: Joe Belfiore stał się jedną z najważniejszych postaci w Microsofcie. Tak jak, swego czasu, Steven Sinofsky. Czuję jednak, że Belfiore pozostanie w tej firmie, w przeciwieństwie do Sinofsky’ego, na dużo dłużej…

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA