REKLAMA

Burze słoneczne, czyli czym nas straszą w mediach

Raz na jakiś czas popularne media informują o wysokiej aktywności słonecznej i, jak to mają w zwyczaju, straszą nas ewentualnymi bardzo negatywnymi konsekwencjami tego zjawiska. Czym ono jest? Czy powinniśmy się obawiać naszego Słońca?

28.08.2013 07.01
Burze słoneczne, czyli czym nas straszą w mediach
REKLAMA

Burze słoneczne to bardzo spektakularne zjawisko. Obserwujemy je w momencie, w którym w atmosferze Słońca dochodzi do potężnych eksplozji. W jej wyniku z powierzchni Słońca wyrzucana jest ogromna ilość materii. Nie jest to zjawisko szczególnie rzadkie, zazwyczaj też nie jest groźne dla naszej planety. Ale czy serio nie mamy się czego obawiać?

REKLAMA

Pierwszy rozbłysk słoneczny, co zarazem jest zazwyczaj zwiastunem burzy, został zaobserwowany w 1705 piątym roku prze Stephena Gray’a. Kolejna udokumentowana obserwacja nastąpiła jednak ponad sto lat później. Rozbłysk dostrzegł w 1859 roku Richard Carrington, amerykański astronom-amator. O burzach słonecznych świat astronomii dowiedział się jednak dużo później. Z bardzo prostej przyczyny: by je wykryć, potrzebna jest nowoczesna aparatura.

A tą ludzkość wynalazła dopiero w ubiegłym stuleciu. Pierwsze obserwacje Słońca w zakresie rentgenowskim i nadfioletu to fragment historii nowoczesnej. Zostały przeprowadzone za pomocą aparatury badawczej umieszczonej w rakiecie V2, tuż po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej. Dopiero pod koniec lat sześćdziesiątych, dzięki wspaniałemu wynalazkowi jakim okazał się sztuczny satelita, rozpoczęto stałą obserwację naszego Słońca w wyżej wspomnianym zakresie. Wtedy też odkryto, że na powierzchni Słońca dzieją się dużo gwałtowniejsze rzeczy, niż wcześniej uważano.

Sklasyfikowano nowe zjawisko, które do dziś się określa jako koronalny wyrzut masy. Nazwa jest bardzo opisowa. To olbrzymi obłok plazmy, ważący miliardy ton i składający się głównie z elektronów i protonów, który na skutek aktywności Słońca jest wyrzucany w przestrzeń kosmiczną. Co się dzieje w momencie, w którym dociera na Ziemię?

Mimo paniki, jaką nieraz sieją popularne media, niewiele. Intensywne promieniowanie nadfioletowe jest pewnym zagrożeniem dla satelitów krążących wokół naszej planety, pozbawionych ochrony jaką ona nam zapewnia. Intensywne promieniowanie nadfioletowe może uszkodzić ich panele słoneczne, inne cząstki mogą zaś wpłynąć na uszkodzenie zaszytej w nich elektroniki.

Znaczna ilość cząstek jest przechwytywana przez ziemską magnetosferę, po czym, w myśl prawideł rządzących naszym polem magnetycznym, przemieszczają się w okolice bieguna. Efektem tego są spektakularne zorze polarne. Fenomen, którego jeszcze na oczy nie widziałem i który kiedyś zobaczyć muszę. Bardzo intensywne burze wpływają też na pracę urządzeń radiowych, zmniejszając ich zasięg. Właśnie dlatego podczas intensywnych burz słonecznych loty nad Arktyką są odwoływane.

Najbardziej ekstremalny przypadek działania burzy słonecznej odnotowano w marcu 1989 roku. Wtedy to wywołane burzą zaburzenia magnetosfery spowodowały, że w liniach wysokiego napięcia zostało wywołane zjawisko indukcji napięcia, co doprowadziło do uszkodzenia wielu transformatorów. Nigdy w historii bardzo pilnej obserwacji Słońca nie odnotowano poważniejszego incydentu.

REKLAMA

Nie należy się więc tych tajemniczych burz obawiać. Jeżeli jakimś cudem podczas jednej z nich znajdziecie się w północnej Skandynawii, tańczcie i skaczcie z radości. Bo to oznacza, że czeka was niesamowity spektakl zorz polarnych. Jeżeli jednak wolicie spędzać czas w cieplejszych krajach, śpijcie spokojnie. Nasza ziemska magnetosfera chroni nas od tysiącleci bardzo skutecznie.

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA