REKLAMA

7 grzechów głównych fotografii wakacyjnej

Wyjeżdżasz na wakacje i nie chcesz, żeby twoje zdjęcia były zwyczajne i nijakie? Chcesz czymś zaskoczyć siebie i odbiorców? Masz dobry sprzęt, ale brakuje ci umiejętności i nie wiesz od czego zacząć? Przeczytaj o poniższych siedmiu grzechach głównych fotografii wakacyjnej.

31.07.2013 17.44
7 grzechów głównych fotografii wakacyjnej
REKLAMA

1. Syndrom japońskiego turysty

REKLAMA

Czyli ilość ponad jakość. Wszyscy znamy tę sytuację. Nadgorliwi turyści nie odrywają aparatu od oka nawet na chwilę. Każdy szczegół, każda osoba i sytuacja muszą być dokładnie obfotografowane. Całość w imię bezmyślnej zasady „później się coś z tego wybierze”.

Nie wybierze. Efekt jest taki, że wracamy do domu z dwoma tysiącami zdjęć z weekendowego wypadu. Zdjęcia zgrywamy na komputer lub dysk zewnętrzny i po prostu o nich zapominamy. Najprawdopodobniej już nigdy więcej do nich nie wrócimy. Komu chce się przebijać przez tysiące podobnych, schematycznych kadrów? Wam? Ostatecznie, być może. Ale na pewno nie waszym znajomym, których zbombardujecie taką ilością zdjęć. Uwierzcie, nikomu nie chce się oglądać więcej niż setki zdjęć.

Klucz do sukcesu jest prosty – to właściwa selekcja i oszczędność już na etapie fotografowania. Selekcja zdjęć jest wbrew pozorom niesamowicie trudna i tak naprawdę niewiele jest osób, które potrafią to robić, nawet wśród profesjonalistów. Powiem szczerze, że po każdym zleceniu przebicie się przez zdjęcia i wybranie tych najlepszych zajmuje mi najwięcej czasu – często więcej niż sama obróbka.

Polecam po najbliższym wyjeździe zrobić następujący test dla samego siebie – z tygodnia podróży wybrać, powiedzmy, 30 najlepszych zdjęć. Ciekaw jestem ilu czytelników bez wahania wybrałoby najlepsze kadry. :) Bezsprzecznie zajmie to dużo czasu, ale efekt zachwyci wszystkich waszych znajomych, a po latach także was samych. Esencja wyjazdu w pigułce – naprawdę nic więcej nie potrzeba.

Koloseum

2. Słomiany zapał

Drugi grzech to słomiany zapał, czyli połączenie japońskiego turysty z polskim „olewactwem”. Jest to sytuacja, w której pojawiamy się pierwszy raz w nowym miejscu, np. pod Koloseum, mamy opad szczęki i robimy 50 identycznych zdjęć tego obiektu, po czy odkładamy aparat. To nic, że będziemy zwiedzać Koloseum pół dnia - byłem, pstryknąłem i wystarczy.

Nie tędy droga jeśli interesuje nas azymut ku lepszym zdjęciom. Po raz kolejny, liczy się oszczędność. Zobaczmy jak to przykładowe Koloseum wygląda z każdej strony, przyzwyczajmy się do jego widoku i dopiero chwytajmy za aparat. Prawdopodobnie już nawet po kilku minutach znajdziemy o wiele ciekawszy kadr, niż to co ukazało się naszym oczom w pierwszej chwili, tuż po wyjściu z rzymskiego metra ze stacji pod Koloseum.

Nie chodzi nawet o to, żeby czekać na właściwy moment do fotografii. Chodzi też o kadr, o sposób spojrzenia, o perspektywę. Może zamiast szerokiego kąta i pokazania całego obiektu warto wyjąć teleobiektyw i uchwycić detal? Może za pół godziny będziemy w środku, na piętrze i to stamtąd warto będzie zrobić zdjęcie tego detalu? Poza tym warto obserwować tło, czyli np. niebo. Czasem kilka chmur wystarczy żeby zdjęcie było ciekawsze.

3. Banalny kadr

Nie szata zdobi człowieka, ale i nie miejsce tworzy fotografię. Nie wystarczy być pod Koloseum, żeby zrobić dobre zdjęcie tego obiektu. Nie oszukujmy się, jeśli nie jedziemy w najdziksze rejony tropikalnych lasów równikowych, trudno jest zrobić coś oryginalnego. Pod Koloseum miliony turystów zrobiło już miliony (miliardy?) identycznych, sztampowych zdjęć. Czy naprawdę chcemy zamiast własnego zdjęcia przywieźć zwykłą pocztówkę?

Oczywiście, jeśli jesteśmy w nowym miejscu, nawet największa sztampa będzie dla nas czymś nowym. Gorzej jeśli swoje zdjęcia porównamy z innymi, profesjonalnymi fotografami. Albo kiedy po roku nasi znajomi przywiozą identyczny kadr z tego samego miejsca.

Warto poszukać czegoś nowego. Ciekawe są niebanalne zestawienia. Być może znany zabytek może posłużyć tylko jako tło dla głównego motywu zdjęcia? Może zabytek umieścić całkiem poza głębią ostrości? Może warto zastosować filtr szary, zrobić zdjęcie z długim czasem naświetlania i rozmyć wszystkich turystów i niebo? Na pewno podkreśli to majestat obiektu.

Koloseum

4. Pośpiech

Kolejny grzech, który często jest najtrudniej wyeliminować, zwłaszcza kiedy jesteśmy w grupie. Czasem na wycieczkach objazdowych nie ma czasu, żeby zastanowić się nad kadrem. Mamy 10 minut na wszystko. W tej sytuacji zbyt wiele nie zdziałamy. Podobnie gdy np. wybieramy się w góry całą ekipą, a nikt poza nami nie jest fotografem. Wtedy tylko opóźniamy ekipę.

Jeżeli naprawdę zależy nam na zdjęciach, polecam specjalne fotograficzne wyjazdy. Społeczność Nikoniarzy organizuje tego typu wyprawy kilka razy do roku. Toskania, Maroko, Indie – jedzie się tam tylko po to, żeby robić zdjęcia. Przy okazji można naprawdę poobcować z lokalną kulturą i zwyczajami. Jeżeli chodzi o wartość takiego wyjazdu, jest to on na pewno bardziej wartościowy niż zorganizowany i sztampowy wyjazd z biurem podróży. Trzeba się tylko nastawić na to, że po takim wyjeździe przyda się jeszcze tydzień urlopu na odpoczynek. :) Lekko nie jest, zwłaszcza, że najlepsze światło jest zaraz po wschodzie słońca.

Koloseum

5. Zły kadr

To niestety bolączka większości turystów. Tutaj należy się wyjaśnienie – czym innym jest banalny kadr Koloseum, a czym innym jest po prostu zły kadr. Przykład? Wspomniane Koloseum znajduje się na środku zdjęcia i zajmuje jakąś 1/9 powierzchni kadru. Wszystko wokół nie wnosi absolutnie nic do fotografii. Jeszcze gorzej, gdy robimy zdjęcie komuś, a ten ktoś znajduje się pod samym Koloseum. Na zdjęciu jest wtedy małą plamką, a po powrocie mama niezłą zagadkę, czy to zdjęcie zrobiliśmy Tomkowi, czy może Ani.

Warto przyswoić sobie też podstawowe zasady w fotografii, m.in. zasadę trójpodziału. Kiedy robimy komuś zdjęcie, przesuńmy go na wysokość 1/3 kadru, zamiast umieszczać go na środku. A jeszcze lepiej, kiedy oczy (głowa) fotografowanej osoby znajdą się w 1/3 kadru zarówno w poziomie jak i w pionie. Wyobraźmy sobie, że w kadrze rysujemy dwie poziome i dwie pionowe linie w taki sposób, że dzielą one każdy bok zdjęcia na trzy równe części. Przecięcia tych linii to tzw. mocne punkty, w których powinniśmy umieszczać główny motyw fotografii.

Świetny poradnik dotykający tego zagadnienia znajduje się na stronie SzerokiKadr.pl. Przyswojenie go powinno być absolutnym wymogiem przed wyjazdem wakacyjnym.

Koloseum

6. Brak obróbki

Po powrocie do domu popracujmy trochę nad zdjęciami. Zawsze przyda się wyprostowanie pionów, lub przykadrowanie zdjęcia, żeby obciąć niepotrzebne elementy (patrz akapit wyżej). Nie zaszkodzi też dodanie trochę kolorków i kontrastu. Tak naprawdę wystarczy nawet kliknąć opcję „auto” w programie do obróbki – zdjęcie będzie bardziej wyraziste, kolorowe i mniej płaskie. Ci bardziej ambitni mogą powalczyć z balansem bieli. Źle dobrany balans całkowicie psuje kolory. Czasem nie widać na pierwszy rzut oka, że kolory są przekłamane, ale po ustawieniu poprawnego balansu bieli zdjęcie nabiera profesjonalnego szlifu. Tyczy się to głównie zdjęć zrobionych wieczorem, przy sztucznym źródle światła. Balans bieli można ustawić podczas fotografowania, bezpośrednio w aparacie. Jeżeli się zapomnimy i będziemy chcieć naprawić go na komputerze, musimy mieć pliki RAW. Zwykłe zdjęcia JPG są wyjątkowo niewdzięczne jeśli chodzi o korektę balansu bieli.

7. Wyczerpana bateria, zapchana karta

Na nic nie zdadzą się powyższe rady jeśli nie zadbamy o aparat przed wyjazdem. Naładujmy baterię, jeżeli trzeba, weźmy kilka zapasowych akumulatorów. Podobnie z kartami pamięci – potrafią się one zapychać w strasznym tempie, zwłaszcza jeśli aparatem także filmujemy. Ostatnia ważna rzecz to czysty obiektyw i matryca. Nici z dobrych zdjęć kiedy na matrycy będą paprochy, a na obiektywie odciski palców. Brudny obiektyw to zmora głównie posiadaczy kompaktów. Jeżeli myślisz, że twój aparat generuje nieostre, mydlane zdjęcia, wyczyść obiektyw. Zaskoczenie gwarantowane.

Mam nadzieję, że tych 7 prostych rad sprawi, że przynajmniej część osób przywiezie z wakacji lepsze zdjęcia. Te kroki są banalnie proste, a poprawiają jakość zdjęć w dużym stopniu. Zastosowanie ich to wierzchołek góry lodowej. Obowiązuje tu zasada „easy to learn, hard to master” – można je łatwo zastosować, ale usprawniać je można przez całe życie (no, może poza ostatnią radą :) ). Powodzenia! 

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA