REKLAMA

Klasyczne Wormsy trafiły na Facebooka

Nie mogę powiedzieć, że Wormsy są moją ukochaną grą, ale jak wiele dzieciaków wychowujących się w latach 90-ych, często grałem w nie z przyjaciółmi, gdy nad głowami kręcili się nasi rodzicie, a zabawa w to, co tygrysy lubią najbardziej (Carmageddon!), była moralnie ryzykowna. 

07.02.2013 15.04
wormsy na facebooku
REKLAMA
REKLAMA

Zresztą Wormsy, obok takiego Heroes of Might nad Magic III, były jedną z najbardziej uniwersalnych gier w dziejach - swoje epizody mieli z nią i starsi, i młodsi, chłopcy, dziewczyny. Dzięki trybowi multiplayer w trybie "gorącego krzesła", była to jedna z prostszych zabaw umożliwiających zabawienie większej grupy dzieciaków, choć sam pomysł nie był przecież nawet nowy. Inspiracją na pewno było Scorched Earth, w środowisku dzieciaków znany pod nazwą "Czołgi" czy nawet "Tanki", czyli bardzo prostą grą, w której za pomocą zaawansowanej artylerii staraliśmy się zdemolować wroga i całe otoczenie dookoła niego.

Za nami drogi szmat, robota owocna

Potem nastała era Worms, wszystkiemu nadano atrakcyjną grafikę, urozmaicono arsenał broni, całość miała wydźwięk radosny, humorystyczny. Dzieciaki to pokochały, pokochali też rodzice. Tak powstało kilka części, w 1999 roku chyba najbardziej udane (a na pewno najpopularniejsze) Worms Armageddon. Potem jeszcze kupony odcinały nieco Worms World Party i nagle ktoś w Team 17 wpadł a pomysł, żeby przenieść grę w trójwymiar. Nie winię ich za tę decyzję, stara formuła się już trochę wyeksploatowała, a to były czasy, gdy dla graczy 3D automatycznie oznaczało "lepsze". Wyszło, jak wyszło, wcale nie tak źle, ale też cała konwencja, dawny pomysł i urok jakby prysły.

Z tym Team 17 to w ogóle fajna historia. Wspominałem jakiś czas temu na Twitterze o tym, że ekipa po kilkunastu latach wypuściła ostatnio łatkę do Worms Armageddon, poprawiając szereg problemów (m.in. ze zgodnością). Naprawdę miła firma!

Po kilku latach Wormsy próbowały powrócić w starej konwencji 2D, oczywiście wykorzystując także potencjał mobilny, a teraz wreszcie dopełzały (z całą sympatią) do Facebooka. I choć nowe Worms grają w tej społecznościowej konwencji z jej wadami i zaletami, muszę przyznać, że ostateczny rezultat jest zadowalający.

Zaproszę dziewczyny, zaproszę chłopaków

Wormsy wydają się być lepszą zabawą niż chociażby facebookowe Angry Birds z jednego, głównego powodu - multiplayer. To zresztą jedna z nielicznych gier na Facebooku, w które możemy z naszymi znajomymi pograć w czasie rzeczywistym, a nie tylko na zasadzie prymitywnych interakcji czy tur. Gra się... prawie jak w stare dobre Wormsy, choć oczywiście mamy ograniczony arsenał. Można go urozmaicać zakupami i nawet sporą rzeszę gotówki da radę zdobyć w trakcie zabawy, choć - nie ma się też co oszukiwać - autorzy nastawiają się na system mikropłatności.

REKLAMA

Poza pojedynkami w czasie rzeczywistym ze znajomymi możemy mierzyć się w trybie zaocznym, lecz główną rolę zdaje się tam odgrywać wówczas nie sztuczna inteligencja zastępująca koleżankę/kolegę, tylko raczej zakupy związane z urozmaicaniem własnej "wyspy", jakie w międzyczasie poczynili nasi przyjaciele.

Mam nadzieję, że Worms na Facebooku będą jeszcze rozwijane, ponieważ gra się znakomicie, jak za starych dobrych lat. Brakuje tylko niektórych opcji i choć część z nich można szybko dokupić, fajnie by było, by znalazły się one w standardzie. Jako, że Team 17 to - jak wspominałem - fajna firma. Może z czasem skuszą się na takie rozwiązanie.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA