REKLAMA

W 1850 r. podróż do Las Vegas była niemożliwa. Dziś zajmuje 20 godzin. A w 2050 r.? Cóż, jak dożyję, to z chęcią polecę

Jedną z najbardziej spektakularnych oznak postępu cywilizacyjnego, który w głównej mierze jest wynikiem kolejnych rewolucji technologicznych, jest znaczne skrócenie czasu transportu, przemieszczania się z jednego miejsca na drugie. Dziś trudno sobie wyobrazić, że zaledwie 150 lat temu, czyli co najwyżej 3 pokolenia wstecz, podróż ze wschodniego na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych zajmowała… 6 tygodni. Dziś to ok 6 godzin, a i tak wszyscy narzekają.

03.01.2013 12.11
W 1850 r. podróż do Las Vegas była niemożliwa. Dziś zajmuje 20 godzin. A w 2050 r.? Cóż, jak dożyję, to z chęcią polecę
REKLAMA

Wiem coś o tym, bo gdy rok temu leciałem na targi Consumer Electronic Show w Las Vegas, to ostatni etap podróży - z Waszyngtonu do Las Vegas, był dla mnie niewyobrażalną męczarnią. 6 godzin lotu w wypełnionym po brzegi samolocie (plus ponad 2 godziny oczekiwania na start na lotnisku) było dla mnie prawie nie do wytrzymania, szczególnie że miałem już w kościach 10 godzinny lot z Wiednia do Waszyngtonu oraz wcześniej 1,5 godzinny lot z Warszawy do Wiednia. Już dziś współczuję Ewie Lalik, która z ramienia Spider's Web wybiera się na tegoroczne targi CES i za kilka dni przebędzie podobną podróż, tyle że via Paryż i Nowy Jork.

REKLAMA

Nie znam osób korzystających dziś z transportu lotniczego na długich dystansach, które nie narzekałyby z jednej strony na dłużyznę, a z drugiej na komfort transportu (nawet w klasach wyższych niż ekonomiczna). 6 godzin z jednego wybrzeża USA na drugie to jednak nic w porównaniu do tego, czego musieli dokonywać podróżujący wcale nie tak dawno temu. Około roku 1800 podróż z Nowego Jorku na Florydę zajmowała 3 tygodnie. W 1857 r. z Nowego Jorku na zachodnie wybrzeże można się było dostać w ok 5 tygodni. 73 lata później, w 1930 r. ta sama podróż zajmowała już "tylko" 3 - 4 dni. Dziś - przypomnijmy - to nieco ponad 5 godzin.

Komfort, długość, a także bezpieczeństwo podróży to jedno, zupełnie inną kwestią był koszt takich wypraw w przeszłości. Dziś, mimo iż loty transatlantyckie wciąż należą do drogich imprez, większość pracujących osób jest w stanie kupić bilet bez znacznego uszczerbku na majętności. Jeszcze 100 lat temu, na dużo krótsze wyprawy mogli pozwolić sobie jedynie najbogatsi przedstawiciele społeczeństwa.

Cywilizacja, a wraz z nią postęp technologiczny nie stoją jednak w miejscu. Jest pewne, że za 50, 70, 100 lat ludzie podróżować będą znacznie szybciej niż dziś. Zapewne nie będzie to skok 10-krotny, tak jak miało to miejsce pomiędzy 1850 a 2000 rokiem (no, chyba że w ciągu stulecia odkryjemy jak teleportować własne ciała), ale na pewno znacznie skrócimy czasy przelotu pomiędzy najważniejszymi miejscami na świecie. Ba, ta konieczność wynikać będzie głównie z geopolitycznych uwarunkowań, bo decyzyjne centrum świata przesunie się z kierunku Europa-USA, na Azja-USA (o ile już się nie przesunęło).

Od lat wiadomo, że zarówno możliwości prędkości, jak i komfortu przewozu pasażerów współczesnych maszyn latających dochodzi do granic rozwoju i potrzeba zupełnie nowych rozwiązań w konstrukcji samolotów pasażerskich. Ciekawą wizję tego jak będzie wyglądał i funkcjonował samolot pasażerski w 2050 r. przedstawił pod koniec zeszłego roku Airbus.

Dla zwiększenia prędkości przelotów kluczowe mają być trzy kwestie: start, lot swobodny w przestworzach oraz zejście do lądowania.

W przypadku startu przyszłe samoloty mają mieć znacznie bardziej stromą ścieżkę wznoszenia, co ma znacznie przyspieszyć osiągnięcie wysokości przelotowej.

Podczas lotu z kolei, samolot ma wykorzystywać tzw. lot swobodny, czyli maszyna ma być na tyle inteligentna, że będzie sama wybierała odpowiednią trasę przelotu z wykorzystaniem panującej pogody oraz przemieszczaniu się naturalnych prądów powietrznych. Co więcej, samoloty mają latać w formie tzw. szyku, co oznacza, że będą one latały w… stadach na wzór lecącego stada ptaków. Lądowanie ma się odbywać przy znacznie mniejszych prędkościach dolotowych, również z wykorzystaniem swobodnego zejścia do podłoża.

REKLAMA

A komfort lotu? No cóż, w tym przypadku koncepcyjna kabina pasażerska samolotu przedstawiona przez Airbusa może zachwycać, a przeskok wygody podróży jest bliski temu jaki miał miejsce między 1850 a 2012 rokiem. W trakcie lotu pasażerowie mają mieć możliwość chociażby uczestniczenia w interaktywnych konferencjach biznesowych bądź też przeczytania bajki na dobranoc pozostawionym w domu dzieciom. W kabinie pasażerskiej mają się znajdować strefy rewitalizujące, w których dzięki wzbogacanemu w witaminy i antyoksydanty powietrze podróżujący zregenerują swoje siły i zniwelują negatywne skutki przekraczania kolejnych stref czasowych.

Tak ma wyglądać samolot pasażerski już za 37 lat. Kto wie - może w 2050 r. dane mi więc będzie lecieć na CES 2050 do Las Vegas w takich warunkach i znacznie szybciej niż dzisiaj. Nawet nie będę jeszcze taki stary...

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA