REKLAMA

Jak entuzjazm pewnego naukowca doprowadził do PR-owej wpadki misji Curiosity

Wszystko zaczęło się od komentarza jednego z naukowców pracujących przy Curiosity, który oświadczył, że najnowsze odkrycie łazika (analiza dwóch próbek gleby, ślady po ich pobraniu ilustruje powyższe zdjęcie) trafi do podręczników. NASA jednak wstrzymywała się z publikacją wyników przed ich dokładną weryfikacją, na dodatek próbowała uspokajać prasę. Za późno. Media z niecierpliwością czekały na Wielką Sensację, która nigdy nie nadeszła.

04.12.2012 19.09
Curiosity nie znalazł życia na Marsie. Jeszcze.
REKLAMA

Żeby sprawa była jasna: najnowsze odkrycie łazika Curiosity jest ciekawe i dość istotne. Ale dla naukowców i entuzjastów. Niewiele to zmienia dla ludzkości. Dowiedzieliśmy się dużo ciekawych rzeczy na temat składu marsjańskiej gleby. Jak dotąd nie wykryto jednak składników niezbędnych do podtrzymania życia. Medialny alarm okazał się fałszywym, a media wyszły z konferencji rozczarowane. A drażnić media, to bardzo niebezpieczny krok. Zwłaszcza, że NASA musi teraz udowodnić opinii publicznej, że dalej jest potrzebna i że miliardy dolarów z kieszeni podatnika są dobrze inwestowane. A skąd swoją opinię czerpie publika? Z mediów…

REKLAMA

Skomplikowane instrumenty pomiarowe Curiosity jednak coś wykryły. Owym czymś była woda i mieszanina związków chemicznych. To, czego zabrakło, to skomplikowane węglowe molekuły, niezbędne, według świata nauki, do istnienia życia. Jak stwierdził Paul Mahaffy w wypowiedzi prasowej, wręcz ciężko się ich spodziewać. Surowe środowisko panujące na Marsie, zwłaszcza wystawione na wpływ promieniowania kosmicznego, sugeruje, że nawet jeżeli kiedyś były one obecne, zostały dawno przez owo promieniowanie zniszczone.

Tego komentarza, rzeczowego i stonowanego, zabrakło dwa tygodnie, kiedy John Grotzinger, jeden z kierujących misją naukowców, ogłosił w publicznej rozgłośni, że dane z Curiosity, które obecnie są weryfikowane, trafią do książek historycznych. NASA próbowała uspokoić media. Tłumaczyła, że Grotzinger „z całą pewnością miał na myśli całą misję, a nie wyniki badań”. Jasno wręcz powiedziała, że na konferencji nie będzie żadnych istotnych doniesień. To, rzecz jasna, tylko pobudziło fantazję internautów. „CHCĄ UTAJNIĆ PRZED NAMI ISTNIENIE MARSJAN!!!!11jeden”. Nie, nie chcieli. Agencja PR po prostu ratowała sytuacje po wyrażeniu entuzjazmu przez duże dziecko (którymi jesteśmy, my faceci, wszyscy, ale niektórzy z nas jednak umieją się opanować).

To, czym się Grotzinger ekscytował, to woda, siarka i nadchloran, czyli wysokoutleniająca sól. Wszystko to zostało znalezione przez lądownik Phoenix podczas jednej z poprzednich misji. Gwoździem programu jest prosty związek węgla, ale NASA nie jest nawet jeszcze pewna, czy pochodzi on z Marsa, czy też został przywieziony wraz z Curiosity z Ziemi.

Sam łazik dalej zmierza w kierunku szczytu Mount Sharp. Naukowcy są zdania, że jeżeli na Czerwonej Planecie znajdziemy węgiel, to właśnie tam. Pojazd dotrze na miejsce na początku przyszłego roku. Sama misja to koszt w wysokości 2,5 miliarda dolarów z kieszeni podatnika. Powodzenia więc…

REKLAMA

Źródło: NASA JPL

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA