REKLAMA

Jedna kawa - trzy karty! To jest chore!

08.09.2012 17.15
Kupiłem jedną kawę, potrzebowałem do tego trzech różnych kart.
REKLAMA
REKLAMA

Po pracy skoczyłem do Empik Cafe, gdzie jak zwykle chciałem usiąść sobie z gazetką przy kawie i w spokoju poczekać, aż wybranka mojego serca skończy obchód po dwóch skrzydłach trzypiętrowej galerii handlowej. Zamawiam kawę frappe i przechodzę do płacenia za upragnioną szklankę orzeźwiającego i pobudzającego napoju. I… doznaję szoku – aby zrealizować transakcję i skorzystać z przysługujących mi punktów partnerskich oraz kuponów na darmową kawę potrzebowałem trzech różnych kart.

Ekspedientka podała kwotę do zapłaty, a ja podałem jej: kartę płatniczą MasterCard, kartę galerii handlowej, na której zbieram punkty za zakupy, oraz kartę, na której zbieram pieczątki, które zamieniam następnie na darmową kawę. Tak się złożyło, że wcześniej zawsze płaciłem w tej kawiarni gotówką i nigdy nie musiałem wyciągać tylu kart.

Gdy podawałem kelnerce arsenał kart ta aż się dziwnie uśmiechnęła. Odpowiedziałem na to słowami: “Pierwszy raz w życiu mi się coś takiego zdarza”. Wymieniliśmy serdeczności i udałem się do stolika. Usiadłem na krześle i popatrzyłem na to, co trzymałem w ręce. Były to wspomniane trzy karty oraz dodatkowe trzy potwierdzenia: paragon, wydruk z terminala płatniczego oraz potwierdzenie naliczenia punktów premiowych.

Jak to możliwe, że w czasach cyfrowej i elektronicznej rewolucji, cały czas pozostajemy ofiarami i niewolnikami tak szeroko zakrojonej i tak niewygodnej biurokracji, a w zasadzie kartozacji? Przecież wystarczyła by jedna aplikacja na smartfona, która pozwoliłaby na wprowadzenie danych ze wszystkich kart i premiowanie oraz rozliczanie wszelkich zakupów z poziomu smartfona.

Rozumiem, że nie jest łatwo stworzyć i wypromować system, który pozwoli na zrzeszenie wszystkich sprzedawców. Wiele znanych marek szczyci się swoimi kartami stałego klienta, oferuje również specjalne programy premium, w których najaktywniejsi klienci zbierają punkty szybciej niż inni. Duże i silne marki nie chcą wstępować do zbiorczych programów partnerskich, w których stają się małymi graczami.

Ciekawym rozwiązaniem może być projekt blue pocket, który ma zamiar zrzeszyć jak największą liczbę sprzedawców. Karty rabatowe i premiowe partnerów będą mogły być zastąpione cyfrowym odpowiednikiem, który klient będzie okazywał  z poziomu smartfona. Program mobilny jest już dostępny dla urządzeń z systemem iOS, Android, Blackberry oraz Windows, ale mimo dużego zasięgu, platforma cały czas oferuje bardzo okrojoną bazę firm, które z nią współpracują. Obawiam się, że z blue pocket będzie podobnie jak z punktami Payback, czyli zgromadzi pewną grupę firm, a następnie przestanie się dynamicznie rozwijać. Wątpię, aby wszyscy liczący się gracze i to z wielu branż zgodzili się na przystąpienie do jednego wspólnego programu premiowego lub jednego projektu ułatwiającego klientowi zbieranie punktów i otrzymywanie rabatów lub prezentów.

Chciałbym móc za pomocą smartfona zapłacić za drobne zakupy, naliczyć na moje konto punkty premiowe i odebrać przysługującego gratisa. Mimo iż wierzę w postęp technologiczny i ekspansję cyfryzacji, nie jestem przekonany, czy w końcu dojdzie do tak znaczących zmian na rynku.

Mimo wszystko życzę tego nam wszystkim!

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA