REKLAMA

Obsmaruj konkurencję, wykorzystaj do tego społeczność

13.07.2012 08.39
army
REKLAMA
REKLAMA

O internecie dużo mówi się w kontekście niezależności i możliwości, jakie tworzy wolna społeczność. Mamy więc internetowe zrywy, protesty, chwalebne czyny pomocy wykonywane przez zorganizowane społeczności, jak te na przykład Reddita, mamy też zorganizowaną krytykę i niemal lincze, zależy od sytuacji. Mamy erę Web 2.0, w której każdy internauta myśli, że coś znaczy, że w sieci pełno jest innych niezależnie myślących internautów, że komentarze, opinie i treści wrzucane przez zwykłych ludzi może są różne, ale uwiarygadniane właśnie przez ową wolność myśli i wolność od nacisków. Takim tłumem łatwo manipulować.

Wydaje nam się, że internet to oaza wolnej myśli i głosów, a coraz mocniejsze skupianie społeczności wokół konkretnych serwisów na podstawie zainteresowań i tematyki daje wrażenie, że internet jest rzetelny. Komu nie zdarzyło się szukać opinii o produktach czy usługach w sieci? W ich poszukiwaniu wchodzimy na fora, wpisujemy frazy w Google’a czy nawet korzystamy ze specjalnych serwisów typu Opineo.pl. Bardziej wierzymy opiniom i poleceniom znajomych, jednak oni nie zawsze mają odpowiednią wiedzę lub doświadczenie.

Jednak z opiniami w sieci spotykamy się też całkiem przypadkowo – a to ktoś zalajkuje stronę z żalami i krytyką danej firmy, a to taka pojawi się na Wykopie, i w ten sposób wyrabiamy sobie (mniej lub bardziej świadomie) zdanie. Poza tym wszyscy chyba znamy komentarzowych promotorów, czyli tych, którzy piszą komentarze pod różnymi, czysto przypadkowymi tekstami, o stricte reklamowej treści, często bezczelnie wyglądającej nawet tak “ Produkt A jest do bani, produkt B jest lepszy, bo ma czegoś tam więcej, sprawdźcie na www.produktA.pl”. Gorzej jednak, gdy tacy “szczekacze” stają się bardziej profesjonalni i wyrafinowani, i inteligentniej manipulują opiniami za pieniądze.

Przykład domowych prób takiego obsmarowywania. Z opinii o Zakładzie Pogrzebowym Hermes

Posty czy komentarze można kupić. Traktowane jest to jako praca dorywcza w kategorii “Zarabiaj przez internet”. Niektórzy zlecają pisanie wpisów i komentarzy po to, by rozkręcić swój serwis – w końcu nawet twórcy Reddita przyznali się, że na początku sami udawali użytkowników i wrzucali treści do serwisu, ale inni szukają po prostu pracowników, którzy będą wynajmowani do tworzenia atmosfery i opinii w internecie. Przykład? Tutaj można zgłosić się do pracy, pierwsza kategoria “zlecenia na pisanie postów na forach i w blogach”. Wymagana umiejętność to “umiejętność umieszczania wpisów reklamowych na blogach”

Często do obowiązków takich osób należy też dbanie, by w opiniotwórczych serwisach poleceń dane produkty zleceniodawcy miały odpowiednie opinie i dobre recenzje, no ale cóż – taki świat. Dlatego właśnie coraz bardziej skłaniamy się do brania pod uwagę opinii znajomych i na przykład znajomych znajomych, a nie “zosia93@buziaczek.pl”

Jednak to działalność, która czasem wychodzi na jaw, chociaż ilu internautów daje się nabrać na takie “opinie” to już słodka tajemnica sieci. Czasem nagłaśniane są afery związane z wykorzystywaniem takich nie do końca fair środków reklamowych, i afery takie lądują na przykład na Redditcie czy Wykopie. I tu zaczyna się prawdziwa “jazda”.

Bo… taką aferę może wywoływać też konkurencja. – “Chcesz obsmarować konkurencję i być poznany od najlepszej strony? Napiszemy odpowiednią opinię temu, którego wskażesz, gdy tylko nadarzy się okazja!”. To jest biznes! Nie wiem, czy ta firma czy cokolwiek to jest istnieje – skontaktować się nie da, a w internecie też żadnej wzmianki. Jednak pewien osobnik wpisuje ją sobie w profil na Wykopie, a i jego nick jest taki sam. I teraz powstaje kwestia – czy Wykopy, które dodaje, są wiarygodne, czy może wykorzystuje tę dosyć zamkniętą, specyficzną i znaną z nagłaśniania spraw społeczność do własnych celów?

O opinię na temat takich działań i firm wykorzystujących metody “obsmarowywania” konkurencji zapytałam Pawła Tkaczyka, specjalistę od komunikacji marek i właściciela Midea.pl:

Czy takie działania są skuteczne i często wykorzystywane?

Paweł: To bardzo mocno zależy od branży i od tego, o jakiej „skuteczności” rozmawiamy. Są branże, w których opinia tzw. „instant” (czyli powzięta dla konkretnej okazji, bez zagłębiania się w temat) jest ważna. To wszystkie te marki, z którymi wchodzimy w interakcję rzadko, przy konkretnej okazji. Hotel w Barcelonie – jeśli nie jeździsz tam co tydzień – jest świetnym przykładem. Tak samo jak chirurg plastyczny, u którego będziesz robić nos. To rzeczy, w które angażujemy się rzadko, nawet jednorazowo. Nie będziemy sprawdzać wszystkich na rynku, polegamy więc na opinii innych. Tu opinia jest kluczowa i jeśli znajdziemy w internecie coś o hotelu czy chirurgu, co wzbudzi nasz niepokój, dla świętego spokoju staramy się ominąć tę firmę.

Tylko że to nie znaczy, że skorzystamy od razu z usług konkurencji, która za „obsmarowanie” zapłaciła – to nie działa w ten sposób. „Nie rób nosa u doktora X, lepiej zrób u Y” brzmi fałszywie, bo mało kto zna to środowisko na tyle, by potrafił porównać dwie te same usługi w dwóch różnych klinikach. Zatem: odgonić ludzi od konkurencji, być może. Przyciągnąć ludzi do nas – na to już nie ma gwarancji.

Należy tu wziąć pod uwagę jeszcze kilka czynników. Po pierwsze, są branże, które bez większego wysiłku sprawdzimy sami – odwiedzenie kilku klubów fitness w okolicy, kilku restauracji czy nawet (przy odpowiednim zaparciu) kilku dentystów nie stanowi problemu. Po drugie, opinie od znajomych cenimy bardziej, niż opinie anonimowych użytkowników. Zatem, jeśli mamy okazję (wizyta nie jest jednorazowo), możemy zweryfikować nasze poglądy pod wpływem ludzi, których znamy.

Czy to jest dobrze przyjmowane i taka forma nie jest zakazana?

Zakazane jest pisanie nieprawdy, więc „obsmarowany” może dochodzić swoich praw w sądzie, ale w przypadku takich „incydentalnych” opinii jest to mało skuteczne – wątpliwości zostają. Pokazanie światu całej negatywnej kampanii szeptanej ma lepszy skutek, niż wyroki sądowe, dlatego uważam, że z takimi firmami należy walczyć.

Czy to może negatywnie odbić się na zleceniodawcy?

Zdecydowanie tak. Zwłaszcza, kiedy – jak mówiłem wcześniej – cała kampania zostanie wykryta i wyciągnięta na światło dzienne. Tak jak szybko podjęliśmy decyzję, by nie korzystać z danego hotelu czy chirurga, tak szybko możemy zmienić zdanie, kiedy dowiemy się, że za negatywne opinie ktoś zapłacił. Najlepszą metodą jest uprzedzenie potencjalnych klientów z góry. Nie zawahałbym się nawet umieścić ostrzeżenia przed „czarną kampanią szeptaną” na oficjalnej stronie firmy. Wtedy człowiek, który chce się dowiedzieć więcej i trafia na fora internetowe wie już, żeby traktować te informacje z dystansem. Kluczem jest tu oczywiście monitoring – warto być w tych miejscach, w których nas obsmarowują, pokazać własne stanowisko i… pozwolić użytkownikom podjąć decyzję, komu zaufają.

 

Czyli takie kampanie mogą odbić się czkawką także na zleceniodawcy. Jednak na riposters.tk czytamy przechwałkę, że ich pracownicy nigdy nie zostają wykryci. Mam poważne wątpliwości co do samego Riposters, bo nie istnieją nigdzie (ale to może kwestia specyfiki “szarej branży” a nagrody, którymi chwalą się na stronie, po prostu nie istnieją, jednak to dobry punkt wyjścia do tematu.

Właśnie, samo “obsmarowywanie” to nic, jak widać po opisie niektórzy starają się robić to naprawdę umiejętnie, na przykład obserwując sytuację i wykorzystując każde potknięcie, następnie przypasowując je do odpowiedniego miejsca, w którym przyjmie się w sieci. To wyższa szkoła jazdy. Dobry “PRowiec” czy ktoś znający się na socjotechnice może narobić dużo szkód, które na zawsze zawisną w sieci i będą do odnalezienia po zwykłym “google’owaniu”.

Od razu nasuwa mi się pytania, ile z tego, co czytam w sieci, jest prawdziwe, a ile zmanipulowane? Jak częste są takie praktyki, czego dotyczą i kto zleca negatywne kampanie szeptane w sieci? Jak mocno my, internauci, którzy staramy się działać w dobrej wierze, jesteśmy manipulowani? Ba, czy ludzie o odpowiednich umiejętnościach nie potrafią wywołać zrywów i poruszeń, tak cenionych przez internautów, o których mówi się, że są oddolne?

W końcu Facebook został kiedyś przyłapany na tym, że zlecił agencji PR-owej Burson-Marsteller sprzedawanie mediom artykułów szkodzących wizerunkowi Google’a. Sprawa wyszła na jaw, ale ile nie ujrzało i nie ujrzy nigdy światła dziennego?

Na te pytania chyba nigdy nie poznamy rzetelnej i szczerej odpowiedzi.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA