REKLAMA

Canon w końcu dorobił się bezlusterkowca

24.07.2012 18.26
Canon EOS M
REKLAMA
REKLAMA

Dopiero teraz japoński producent sprzętu fotograficznego zdecydował wkroczyć na segment rynku, na którym jest już kilka aparatów, które znalazły swoich wiernych użytkowników. Czy aby ten ruch nie jest zbyt późny?

Już od kilku lat bez większego problemu, jeśli posiadamy odpowiednie fundusze, możemy nabyć ciekawy sprzęt z tego segmentu rynku od wszystkich producentów sprzętu fotograficznego. Nie wdając się w szczegóły w wyróżnianie kilku kategorii aparatów kompaktowych umożliwiających wymianę obiektów, warto odnotować, że pierwszy taki aparat pojawił się już w 2004 roku wraz z pojawieniem się Epsona R-D1, dwa lata później pojawiła się Leica M8, a dopiero wraz z pojawieniem się systemu Micro 4/3, jaki wprowadzono wraz z premierą Panasonica Lumix DMC-G1. W październiku 2008 roku rozpoczęto prawdziwe upowszechnianie tego typu klasy aparatów.

Niemal 4 lata fani marki Canon czekali na odpowiedź firmy na produkty konkurencji, która oferowała w szerokiej dystrybucji swoje produkty. W świecie nowych technologii jest to bardzo długi czas. W świecie fotografii również, jednakże Canon wydawał się być niewzruszony poczynaniami największych konkurentów, pokazując, iż jeszcze nie czas na taki sprzęt.

Jest w tym trochę prawdy, gdyż wszelkiej maści bezlusterkowce do tanich aparatów nie należą i chyba jeszcze długo należeć nie będą. W dobie bombardowania potencjalnych nabywców przez media wiadomościami o kryzysie finansowym, wprowadzanie do sprzedaży zupełnie nowego sprzętu jest obciążone jeszcze większym ryzykiem, niż w dobie powszechnej prosperity.

Canon EOS M

Niemniej jednak przyszedł czas na Canona, który zaprezentował model EOS M. W skrócie do jego skonstruowania wykorzystano serce lustrzanki EOS 650D, gdyż w obydwu aparatach znajdziemy 18-megapikselową matrycę typu APS-C CMOS oraz procesor przetwarzania obrazu DIGIC V. Wykorzystanie tego procesora pozwala uzyskać wartość ISO równą 12800 (z możliwością rozszerzenia czułości ISO do 25600). Bez problemu zrobimy nim zdjęcia bawiących się dzieci czy w innych sytuacjach, gdzie liczy się szybkość wykonywania zdjęć, gdyż EOS M wykonuje zdjęcia z szybkością do 4,3 klatki/sekundę.

Jedną z rzeczy, którą Canon chwali się przy okazji zaprezentowania swojego nowego aparatu jest również hybrydowy system autofokusa z 31 punktami, oferujący detekcję fazy oraz kontrastu. Dzięki temu aparat ma bardzo dobrze sprawdzać się również podczas nagrywania materiałów wideo w rozdzielczości Full HD przy 30 klatkach na sekundę.

Canon EOS M

Całość obsługi będzie odbywała się za pomocą trzycalowego dotykowego monitora o rozdzielczości 720 x 480 pikseli, który nie jest ani obrotowy ani chociaż odchylany – co na pewno negatywnie odczujemy nagrywając nim filmy. Według zapowiedzi producenta właśnie EOS M ma być promowany jako idealny aparat do nagrywania materiałów wideo. Mam pewne wątpliwości o jego „idealności”, chociażby ze względu na wcześniej wspomniany wyświetlacz. Niemniej jednak na pewno podczas filmowania powinniśmy w znaczy sposób odczuć zalety zastosowania Servo AF czyli ciągłego autofokusa w czasie rzeczywistym. Dopełnieniem jego filmowych możliwości jest wyposażenie w mikrofon stereo oraz gniazdo minijack do podłączenia zewnętrznego mikrofonu.

Jak widać na zdjęciach producent do minimum ograniczył obsługę aparatu za pomocą pokrętła wyboru trybu fotografowania i to za pośrednictwem menu aparatu wybierzemy większość ustawień, np. wybierzemy punkt ostrzenia oraz wyzwolimy migawkę poprzez dotknięcie ekranu palcem. Czyżby Canon miał zapędy, aby oduczyć nas używania spustu migawki? Oby nie!

Wraz ze sklepową premierą aparatu do sprzedaży trafią również dwa dedykowane do niego obiektywy oraz specjalny adapter w cenie około 700 złotych, umożliwiający wykorzystanie obiektywów dedykowanych do lustrzanek – DSLR.

Aparat wykonany w magnezowej obudowie będzie dostępny w czterech kolorach: biały, srebrnym, czerwonym oraz czarnym. Jego cenę ustalono na około 800 dolarów wraz z obiektywem 22 mm (f/2). Sprzedaż ma ruszyć już w październiku.

Canon EOS M

Czy ruch ze strony Canona nie jest spóżniony? Czy EOS M znajdzie swoich nabywców? Pewnie tak, Canon tak jak Nikon posiada grono bardzo wiernych klientów, którzy na pewno uzupełnią swój arsenał aparatów o EOSa M. Ja jednak mając do wyboru lustrzankę czy też bezlusterkowca wybrałbym tego pierwszego, kosztem mniejszej poręczności podczas podróży itd. Wolałbym używać urządzenia, które jest kwintesencją obcowania z fotografią. Do kogo trafi zatem nowy produkt Canona? Najprawdopodobniej do entuzjastów fotografowania oczekujących bardzo dobrych zdjęć przy jak najbardziej kompaktowych wymiarach aparatu, posiadających przy tym odpowiedni budżet na taki wydatek, czego Wam oraz sobie życzę 🙂

Dwa lata temu będąc nad polskim morzem obserwowałem zakupowy szał dotyczący cyfrowych lustrzanek od Sony. Miał je prawie każdy i możecie mi wierzyć, albo i nie, ale osób z kompaktami lub super-zoomami była garstka osób. Nie sądzę, aby w tym nadmorskim kurorcie odbywało się szkolenie dla sprzedawców aparatów Sony, więc tak jak pojawiła się moda na posiadanie cyfrowej lustrzanki, tak i może pojawi się moda na bezlusterkowce.

Rynek obfituje w bezlusterkowce. Możemy wybrać spośród aparatów Nikona, Panasonica, Olympusa, Samsunga, Leica, a teraz nawet i Canona. Tylko czy klienci są chętni do zakupu tego klasy sprzętu? Czy czytelnicy Spider’s Web podczas rozważania zakupu aparatu rozważają wybór bezlusterkowca z dużą matrycą oraz wymiennymi obiektywami?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA