REKLAMA

Angry Birds wylatują z mojego telefonu

13.06.2012 12.24
angry birds
REKLAMA
REKLAMA

Mateusz Nowak swojego czasu opisał bardzo ciekawe narzędzie do analizy aplikacji na Androidzie, pozwoleń im przydzielonych, informacji, do których mają dostęp itp. Ad Network Detector poinformował mnie wczoraj o bardzo ciekawej rzeczy – płatne Angry Birds, czyli te bez reklam, korzystają aż z 6 różnych sieci reklamowych, które zbierają dane o urządzeniu, sieci i użytkowniku, a 3 z nich bezpośrednio o lokalizacji.

JumpTap, AdMod, InMobi, Millennial, Burstly i GreyStripe, bo tak nazywają się owe rozwiązania reklamowe, zbierają informacje o unikalnym ID Androida, modelu urządzenia, sieci, jakiej używamy, lokalizacjach, IMEI telefonu… Sporo tego. I nie miałabym dużych pretensji, jeśi nie dwie rzeczy: fakt, że zapłaciłam za aplikację po to, by nie wyświetlały mi się reklamy, a co za tym idzie by nie być śledzona w celach reklamowych i to, że w Angry Birds używane jest aż 6 niezależnych, różnych rozwiązań reklamowych! Nie jedno, nie dwa, nawet nie trzy, a sześć.

Smutna prawda jest taka, że jesteśmy tylko mięsem, któremu można wyświetlać reklamy. Teraz, za tydzień w innej aplikacji korzystającej z tej samej sieci reklamowej – nieważne. Potrzeba informacji o nas, żeby można było nas “stargetować”, najlepiej jak najbardziej precyzyjnie. Gdyby urządzenia mobilne miały takie możliwości, to pewnie zbierałyby po cichu informacje o rozmiarach naszych butów, wymiarach, kolorze oczu, skóry, a najlepiej o naszych myślach i reakcjach. Dopasowana reklama – to jest to!

Wielu z nas woli, gdy wyświetla się reklama czegoś, co lubimy, niż kompletnie przypadkowa i niedopasowana reklama (pozdrawiam Facebooka, który uparcie reklamuje mi otwarcie Klubu Swingerskiego w Warszawie – oprócz tego, że z takimi klubami nie mam nic wspólnego, to na dodatek w Warszawie bywam bardzo rzadko i nie przepadam za tym miastem) rzeczy od czapy. Tylko, że takie zbieranie informacji o nas może wywoływać całkiem słuszny niepokój odnośnie prywatności. Najgorsze, że osoby takie, jak ja – które chciałyby zapłacić, żeby nie otrzymywać reklam i nie być śledzonym – nie mają praktycznie żadnego wyjścia.

No bo co z tego, że zapłaciłam te kilka złotych, skoro 6 różnych podmiotów zbiera sobie o mnie dane i część z nich przesyła nawet niezaszyfrowaną, ot tak. Angry Birds wylatują z hukiem z mojego telefonu i obiecuję sobie, że więcej nie zagoszczą w moim telefonie. Darmowe aplikacje, które też zbierają o mnie dane zostają, bo to część naszej umowy: korzystam bez opłat w zamian za reklamy etc. To podobnie jak z usługami Google’a czy Facebooka, dopóki są za darmo to zgadzam się na oddanie części swojej prywatności.

Jednak też bez przesady. W momencie, w którym ktoś zaczynie analizować moją mimikę, robić mi w tym celu zdjęcia czy nagrywać, to mam prawo poczuć, że moja prywatność jest naruszana w byt dużym stopniu – a Microsoft złożył podanie o przyznanie patentu na wyświetlanie reklam zgodnie z nastrojem reklamobiorcy przeanalizowanym przez Kinecta. Pewnie to się sprawdzi, ale… Gdzie jest granica?

Najgorsze jest to, że wpadliśmy w błędne koło. Im więcej kolorowych, nachalnych reklam, lub reklam w treściach, wyświetla i podaje się nam, tym rzadziej w nie klikamy i stajemy się niechętni. Więc reklamodawcy próbują podawać nam je jeszcze bardziej dopasowane, co szybko wychodzi nam uszami… Błędne koło.

Angry Birds gra według mnie nie fair i może jestem mało nowoczesna, ale nie mam zamiaru tolerować takich zagrywek.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA