REKLAMA

Kim Dotcom o Megaupload, piractwie i o tym, że ma zamiar walczyć - słusznie?

04.03.2012 13.49
Kim Dotcom o Megaupload, piractwie i o tym, że ma zamiar walczyć – słusznie?
REKLAMA
REKLAMA

Kim Dotcom to założyciel i szef Megaupload, czyli firmy, która w ostatnich miesiącach stanęła na świeczniku w kontrowersyjnej sprawie walki z piractwem. Amerykańskie FBI aresztowało Dotcoma i zamknęło Megaupload odcinając jednocześnie dostęp do plików użytkowników, a firma i jej szefowie oskarżeni zostali o ułatwianie piractwa i naruszanie praw autorskich. Cała historia ma wiele kontekstów, bo FBI w aktach oskarżenia ujawniło, że w pracownicy Megaupload zachęcali do wrzucania na serwery treści naruszających prawa autorskie, robili to sami i nie usuwali na żądanie linków do takich treści, tylko je zmieniali.

Z drugiej strony powstało pytanie, czy rządowe FBI miało podstawy, by wszcząć postępowanie w tej sprawie, ponieważ Federalne Biuro Śledcze, jak sama nazwa mówi, zajmuje się śledztwami rządowymi, a nie z powództwa cywilnego. A w Stanach Zjednoczonych naruszenie praw autorskich podchodzi pod cywilne powództwo. W trakcie zamieszania media rozpisywały się o szczegółach prywatnego życia Kima Dotcoma, jego szarej przeszłości czy majątku, jakiego dorobił się na Megaupload.

Wszystko to ma wiele odcieni szarości i uderza o gorące ostatnio tematy – piractwa, zysków, nowych mediów i tego, jak zmieniają przemysł wydawniczy, praw autorskich i prawa w ogóle… Kim Dotcom wyszedł z aresztu i udzielił pierwszego wywiadu. Po wielu oświadczeniach prawnych, zarzutach przeciw Megaupload Kim Dotcom w końcu przemówił:

Kim Dotcom’s first TV interview przez hibbss

Przez lata korzystaliśmy z doradców prawnych, tak by wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Zapewniali nas, że jesteśmy dostawcą usług i nie jesteśmy odpowiedzialni za działania osób trzecich.(…)

Zostaliśmy oskarżeni o spowodowanie strat w przemyśle muzycznym na 500milionów dolarów w ciągu dwóch tygodni. To śmieszne, bo według tych wyliczeń roczne straty miałyby wynosić 14 miliardów dolarów. Cały przemysł muzyczny w Stanach Zjednoczonych wart jest dziś niecałe 20 miliardów dolarów. (…)

Istnieją prawa dotyczące prywatności, które chronią użytkowników i zakazują nam wglądu w konta użytkowników w celach prewencyjnych. To jak poczta – jest prywatne. Dlatego mieliśmy warunki korzystania z usługi, mówiące, że nie możesz wrzucać niczego, co narusza czyjeś prawa.(…) Użytkownik przed wrzuceniem pliku musiał je zaakceptować.(…)

Zapewnialiśmy właścicielom treści narzędzia do usuwania naruszających ich prawa autorskie treści. Mieli bezpośredni dostęp do naszego systemu i kasowania jakiegokolwiek linku, który pojawił się w sieci i nawet nie musieli nas w to angażować. Mówimy tutaj o 180 partnerach, wliczając w to wszystkie największe studia filmowe, Microsoft i wszystkich dużych producentów treści. Używali oni tego systemu często – w ten sposób usunęli ponad 15 milionów linków. Taki system nie był nawet wymagany przez prawo, wprowadziliśmy go dobrowolnie.

Inne firmy mają takie same usługi – Mediafire, Filesonic, nawet Microsoft ma SkyDrive. Wszystkie firmy, które oferują usługi chmurowe mają ten sam problem walki z piractwem, który miało Megaupload.

Nie jesteśmy odpowiedzialni za stworzenie tego problemu. Ważniejsze pytanie to skąd bierze się piractwo? Piractwo pochodzi od ludzi, jak w Europie, którzy nie mają dostępu do takich samych treści, jak Amerykanie w tym samym czasie. To problem zrodzony ze starego podejścia do licencji, które stworzył Hollywood – wypuszczają coś tylko w Stanach Zjednoczonych, ale pokazują trailery ludziom dookoła świata ale czternastolatek z Francji nie może tego oglądnąć przez kolejne 6 miesięcy. Gdyby model biznesowy zakładał dostęp do treści na całym świecie w tym samym czasie nie byłoby problemu piractwa. W mojej opinii rząd Stanów Zjednoczonych broni przestarzałego, monopolistycznego modelu biznesowego, który nie działa w erze internetu. Nie jestem żadnym królem piratów – oferowałem użytkownikom miejsce na serwerach i to wszystko.

Kiedy tworzysz usługę, która rozwiazuje jakiś problem, która podoba się ludziom i jest używana automatycznie zarabiasz pieniądze. Ludzie używali Megaupload, bo dzięki temu mogli ominąć wiele ograniczeń i oszczędzić pieniądze – nie musieli kupować własnego serwera, używali naszej usługi do przechowwania plików, legalnych plików. Mogłeś użyć nas do zrobienia backupu swoich plików, wszystkich. Piractwo to tylko jedna z wielu możliwości i nie powinien być elementem, na którym skupia się cała uwaga.

Nigdy nie dostaliśmy żadnego oficalnego dokumentu od żadnego studia filmowego. Jedyne, co otrzymywaliśmy, to notki dotyczące użycia naszego zdalnego systemu do usuwania linków. (…)

Czy to nie dziwne, że skoro prowadziłem firmę, która podobno wyrządzała wielimiliardowe szkody żadna wytwórnia nie pomyślała o pozwaniu nas? Gdybyś prowadził biznes, któremu wyrządzam takie szkody nie siedziałbyś przecież bezczynnie. Śledztwo przeciw nam było prowadzone 2 lata Megaupload działa od siedmiu. MPAA nazywała nad różnie, ale nigdy nie zrobiła nic, by sprowadzić nas do sądu. Z jednego, prostego powodu: w Stanach istnieje prawo, które chroni Megaupload. Nazywa się Digitall Millenium Copyrght Act i chroni usługodawców internetowych przed działaniami użytkowników. To jest to samo prawo, które pozwala, by wciąż istniał Google, YouTube. Viacom pozwał Google, ale Google bornił się DMCA i wygrał. Im się udało, wygrali sprawę sądową i wciąż są w biznesie, a ja siedziałem w więzieniu, mój dom został zarekwirowany, cały mój majątek został zamrożony bez procesu sądowego, bez rozprawy. To szaleństwo.(…)

Jestem łatwym celem. Mam hakerską przeszłość, nie jestem Amerykaninem i mieszkam gdzieś w Nowej Zelandii, mam dziwne teksty na tablicach rejestracyjnych. Nie jestem Google’em, nie mam 50 miliardów dolarów na koncie.( …)

Mam zamiar walczyć i wygrać z tą niesprawiedliwością, ponieważ nie jestem kryminalistą i nie zrobiłem nic nielegalnego.

Zarzuty postawione przez FBI to nie zarzuty, a oświadczenie prasowe pełne rzeczy wyrwanych z kotekstu i stowrzone tak, bym wyglądał tak źle, jak to tylko możliwe.

Według FBI Megaupload nie stosowała się do praw, które każą usuwać treści, do których właściciel zgłosi prawa, to tak gwoli wyjaśnienia. Usuwanie linków nie dawało dużo, bo sam plik zostawał na serwerach i były tworzone do niego nowe linki. Cały proces aresztowania i inne kontrowersje pewnie nigdy nie zostaną wyjaśnione.

Kim Dotcom poruszył za to bardzo ważną kwestię – tego, że żyjemy w XXI wieku, w którym internet likwiduje ograniczenia terytorialne i ułatwia komunikację. Internauci zdają sobie sprawę, że technicznie mają takie same możliwości na błyskawiczny odbiór informacji, oglądanie wideo czy nawet umieszczanie swojego, jak inni w większości świata. I tu rodzi się problem, którego przed laty nie było – jak pogodzić prawa autorskie, jak czerpać z nich zyski i jednocześnie udostępniać treści wszędzie w tym samym czasie?

Obecnie to pewnie niemożliwe. Ciekawe, czy ktoś kiedykolwiek wymyśli na to rozwiązanie. Oprócz piratów oczywiście. Bo że ograniczenia terytorialne i restrykcje nie pomagają, to już wiemy.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA