REKLAMA

Hajdarowicz ma plan B. Całkiem sprytny

16.02.2012 19.02
Hajdarowicz ma plan B. Całkiem sprytny
REKLAMA
REKLAMA

Cala historia zaczęła się – jak na internetowe warunki – dość dawno temu. Najpierw Presspublica spółka wydająca „Rzeczpospolitą”, objęła większościowy pakiet akcji w wysokości 52,49 proc e-Kiosku spółki notowanej na New Connect. Jak się później okazało, była to część działań mająca na celu fuzję e-Kiosku ze spółka eGazety należącej pośrednio do Presspubliki.

Dla niezorientowanych. e-Kiosk posiadał wtedy własny system sprzedaży e-gazet, e-magazynów, e-booków i audiobooków. eGazeta była niczym innym jak internetowym kioskiem z pokaźna liczbą tytułów prasowych w ofercie.
Później na pierwszy plan wysunął się Grzegorz Hajdarowicz i jego działania w kwestii przejęcia przez niego większościowego pakietu udziałów w Presspublice. W międzyczasie mieliśmy głośne zapowiedzi milionera na temat zbudowania internetowej potęgi, oburzenie załogi kolejnych uszczuplanych redakcji, zwolnienia i wreszcie rozpoczęcie procesu zamykania treści za ścianą płatności.

Teraz przyszła pora na obniżanie kosztów i odpowiednie przegrupowania na rynku dystrybucji prasy cyfrowej i publikacji cyfrowych. Kilka dni temu zarząd e-Kiosk S.A. poinformował, że podczas posiedzenia rady nadzorczej, podjęto uchwały o odwołaniu dotychczasowego zarządu e-Kiosk S.A. w składzie: Piotr Kubiszewski, Joanna Żukowska oraz Krzysztof Krala. Wymienione osoby pełnić będą teraz funkcję doradców zarządu – prawdopodobnie do czasu jak gdy ten przejmie od nich wszelkie kompetencje i informację związane z prowadzeniem spółki. Na stanowisko członka zarządu powołano natomiast Artura Łopuszko od lat związanego z kontrolowaną przez Hajdarowicza spółką Gremi Media.

Jaki wpływ wymiana zarządu będzie miał na funkcjonowanie spółki? Prawdopodobnie niewielki i to czego mogą spodziewać się inwestorzy będzie dotyczyć głównie zmniejszenia kosztów jej działalności. Oczywistym jest dalszy rozwój spółki przez poszerzanie oferty lub wykluczenie z niej nierentownych tytułów.

Dużo większy wpływ powyższe działania będą miały na ogólny rozwój i dystrubucję płatnych treści w internecie. Posiadając w swoim portfolio spółkę będącą jednym z największych podmiotów na rynku i do tego kontrolowaną przez zaufanego współpracownika, Hajdarowicz będzie w stanie ominąć pośredników i stworzyć własny, bardzo szeroki kanał dystrubucji tytyłów prasowych, dzienników, tygodników i magazynów. Dzięki prostemu zabiegowi skróci drogę pomiędzy poszczególnymi podmiotami, dzięki temu straci zdecydowanie mniej pieniędzy przeznaczonych uprzednio na cele marketingowe i reklamowe.

Gdy połączymy systemy dystrybucji e-wydań, z którym świat podbił e-Kiosk.pl, internetowe archiwum i kiosk z tytułami prasowymi oraz morze kompetencji, staje nam przed oczami pełny obraz przyszłości według Hajdarowicza. Jak świetnie swego czasu zauważył Kominek, Hajdarowicz ma jaja i dał temu niejednokrotnie wyraz. Jego wizja na rozwój prasy w naszym kraju dla wielu z nas graniczy z literaturą S-F. Ale ilu z nas, tych osób, które myśli podobnie może pochwalić się tym, że dysponuje kawałkiem ziemi w Brazylii? Raczej nikt. Dlatego mimo abstrakcji jaka biję na kilometr od kroków jakie wykonuje Gremi Media trzymam mocno kciuki za ich sukces. Jest to odmienna droga od tego, co próbują zrobić Tomasze dwa z z Natemat.pl i tym ciekawsza będzie to rywalizacja.

Zmiana zarządu e-Kiosk SA jest wielkim krokiem dla przyszłości tej spółki, ale równocześnie jest tylko małym kroczkiem dla przyszłości całej Presspubliki. Statystyki i przykłady „Financial Times”, “The Dailly” absolutnie nie wróżą wielkiego sukcesu, ale gdy kilka miesięcy Hajdarowicz na łamach Spider’s Web mówił – “Zrobienie ulepszonego PDF to za mało. Użytkownik internetu i tabletu szybko się takimi produktami nudzi. „Przekrój” zaoferuje coś zupełnie innego.” – to wtedy nikt nie brał jego słów na poważnie. Dziś widać, że nie rzucał słów na wiatr.

Należy czekać na nowe aplikacje na tablety, unifikację całej sieci sprzedaży, dalsze cięcia kosztów i realizację strategii, której nawet głosy sprzeciwu kolejnych publicystów nie będą w stanie uczynić wielkiej szkody.

Jedno jest pewne. Prasa drukowana nie umiera, po prostu przechodzi na margines. Znajdzie swoje miejsce gdzieś obok internetu i treści dostarczanych do użytkowników w cyfrowej formie. Pytanie brzmi, która wizja będzie lepsza. Budowanie wszystkiego od zera w oparciu o głośne nazwiska, czy zażynanie kury przynoszącej wielomilionowe straty i gotowanie rosołu, który przecież z kurą nie będzie miał już wiele wspólnego…

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA