REKLAMA

To nie startup, to będzie dobre dziennikarstwo! - Rozmowa z Jakubem Górnickim

05.01.2012 10.16
To nie startup, to będzie dobre dziennikarstwo! – Rozmowa z Jakubem Górnickim
REKLAMA
REKLAMA

E-magazyny to jedna z najciekawszych form publikacji treści w dzisiejszym internecie. Powstaje ich coraz więcej. Jednym z takich przedwsięziec jest Travinger.Magazyn o podróżach będący pomysłem i dziełem Anny i Jakuba Górnickich. Spider’s Web w ramach cyklu Egzekucja przepytał twórcę tego ciekawego projektu. Czy e-magazyny to przyszłość?

Jesteś człowiekiem pracującym, żadnej pracy się nie boisz. Obserwując ilość działań które podejmujesz i w których uczestniczysz, można powiedzieć, że jest tego naprawdę dużo. Nie brakuje Ci czasu? Jak go rozdzielasz na poszczególne projekty?

Na co dzień dzielę czas między pracę w Sourcefabric – organizacji, która tworzy wolne oprogramowanie dla mediów oraz Fundację ePaństwo, gdzie tworzymy i wydajemy takie serwisy, jak Sejmometr.pl i ePaństwo.net. Reszta moich aktywności to tzw. czas wolny. Choć to, co robię jest dla mnie bardzo pasjonujące, od czasu do czasu odczuwam potrzebę spróbowania czegoś nowego albo wspieram inicjatywy, które wydają mi się ciekawe. Choć to karykaturalne stwierdzenie, to w pełni się z nim zgadzam – jeśli chcesz mieć coś zrobione na czas, daj to komuś, kto ma za dużo pracy. Za mało obowiązków działa na mnie demobilizująco, zawsze wydaje mi się, że mam jeszcze czas by skończyć, a potem okazuje się, że było to zdradliwe i wcale go tyle nie ma. Rozdzielam go dobrze planując nadchodzące dni, skupiając się tylko na zaplanowanych zadaniach, nie pozwalając utracić kontroli nad tym. Z reguły się to udaje.

 

Właśnie wystartowałeś z nowym e-magazynem podróżniczym Travinger. Zapowiadałeś go już wiele miesięcy temu, czemu tak długo trzeba było czekać na pierwszy numer?

Ponieważ to przedsięwzięcie hobbystyczne, tworzone po godzinach, choć realizujące moją największą pasję jaką jest dziennikarstwo. Od pomysłu do publikacji pierwszego numeru minął niemalże rok. To strasznie długo z jednej strony, choć dla mnie 2011 r. owocował w wiele fajnych wydarzeń osobistych i dopiero po ślubie czas na inne przedsięwzięcia powrócił. Nad Travingerem myśleliśmy z Anią, w tej chwili już moją żoną, właściwie odkąd się poznaliśmy. I to w 50% jej dziecko, w 50% moje. Udało nam się skompletować zespół bardzo ciekawych podróżników oraz osób, które pomagają nam go realizować technicznie. Dwukrotnie zmieniliśmy wizję. Przez moment patrzyliśmy na to bardziej “biznesowo”, ale chwilowa przygoda z inwestorem pomogła nam ochłonąć i skupić się na tym, co oboje najbardziej lubimy – pisaniu. Kiedy magazyn był już raz złożony, zapadła decyzja o zmianie formatu z “magazynowego” na “panoramiczny”, co także wydłużyło cały proces. Teraz wiemy, czego będziemy się trzymać.

Uda się wydać kolejny numer już w lutym ? Jaki cykl wydawniczy planujesz?

Do 9 lutego ukaże się drugi numer a kolejne będą się ukazywać w pierwszych tygodniach danego miesiąca. W tej chwili skupiamy się tylko na jednym – rutynie. Jak to wypracujemy, będziemy szli dalej.

Dlaczego zdecydowałeś się na publikację w Spoti? Czy w przyszłości wykorzystasz ich płatny system dostępu do treści?

Bo Spoti jest polskie. Ale Travingera można również czytać na Issuu. Serwis ten, choć jest najpopularniejszą platformą publikacji e-magazynów, to odkąd dostał od Apple lewym sierpowym i ich aplikacja nie znalazła się w AppStore, zachowuję się jak zawodnik bliski nokautu. Widać, że ekspansja na iPada była ich celem nadrzędnym, a kiedy to się nie udało, nie wiedzą, w którą stronę iść. Owszem – szumnie zapowiadają nadejście wersji iPadowych w formacie HTML5, ale patrząc na innych, którzy udostępniają magazyny w tym formacie jest to bardzo niestabilne i mało komfortowe dla czytelnika. Spoti lepiej radzi sobie z wyświetlaniem PDFów. Wystarczy porównać spis treści magazynu na Issuu i Spoti. Do tego, możliwość ustawienia widoku pojedynczej strony, jako domyślnego, była kwestią decyzyjną. Jeśli chodzi o płatności – to raczej w tę stronę nie będziemy iść.

Branża turystyczna niewątpliwie jest niezwykle atrakcyjna pod względem możliwości komercjalizacji projektu. Czy Travinger zarabia na siebie już od pierwszego numeru? Czy obecni i przyszli autorzy zarabiają  na swoich działaniach w magazynie?

Korzenie tego przedsięwzięcia tkwią tylko w pasji. Rozmawiamy z reklamodowcami i potencjalnymi partnerami. Chciałbym, aby wynagrodzenie dla autorów pojawiło się między 3 a 6 numerem. Wszyscy na to ciężko pracujemy. Póki co, projekt zrealizowaliśmy z prywatnych środków i od samego początku jasno stawialiśmy sprawę. Cieszymy się, że tak wiele osób nie zniechęcił brak wynagrodzenia, a wręcz bardzo nam pomogło.

Na rynku istnieje wiele papierowych magazynów o podobnej tematyce, widzisz w nich konkurencję ? Może to National Geographic ma wkrótce poczuć zagrożenie ze strony Travingera?

National Geographic to taka legenda dla osób piszących reportaże z podróży. Czytamy, inspirujemy się i analizujemy jego teksty, by lepiej samemu pisać. Jeśli chodzi o inne magazyny podróżnicze to dla mnie prezentują one bardzo niską jakość i nie zawierają żadnych cennych informacji. Celem Travingera na ten rok jest stworzenie społeczności kilkunastu świetnych reporterów oraz kilku edytorów. Praca nad jednym tekstem wydłuży się do dwóch miesięcy, ale marzy mi się, by ludzie czekali na magazyn nawet nie znając jego zawartości, bo zawsze dostaną kawał dobrej lektury do czytania. Chcemy się skupić na trzech formach – reportażach, felietonach i recenzjach książek.

Wierzysz, że w niedalekiej przyszłości turystyka na wschód bliski i daleki stanie się popularna, może nie tak, jak masowe wyjazdy do Egiptu, jednak będzie to znaczący segment rynku?

Nie zajmuje się turystyką i nie aspiruję do miana eksperta tej branży. Wiem, za to, że jeśli dwutygodniowy wyjazd zorganizowany do Kenii kosztuje 6 tysięcy złotych w popularnym biurze podróży. W tej cenie mogę śmiało spędzić miesiąc w Azji. I to z przelotami. Trzeba to tylko samemu zorganizować. Patrząc na rozwój portali, które są takim turystycznym Do It Yourself widać, że lata (tak, to już lata) działalności tanich linii lotniczych oraz powiększająca się siatka “tanich” połączeń do Azji robią swoje i ludzie sami się organizują.

Czy e-magazyny w formie pdfów mają w ogóle przyszłość? Powiedzmy sobie szczerze, te głośne tytuły typu iMagazine czy Mediafun Magazyn są adresowane do swoich nisz. W przypadku magazynu podróżniczego grupa docelowa wydaje się znacznie szersza.

Tak. Hasło podróże jest superatrakcyjne i można do niego wszystko wrzucić. Przez to jest też bardzo nijakie i nieprecyzyjne. Ale w Travingerze nie będzie poradników – tylko dobre artykuły. To wystarczy, by na dzień dobry zdobyć 80% “turystycznej grupy docelowej”.Jeśli chodzi o tablety to PDF, póki co jest najlepszą formą publikacji. Jedyną inną wersją, którą rozważam w tej chwili, jest format ePUB, bo dla mnie to przełom i już jakiś czas temu podjąłem prywatnie decyzję o przerzuceniu się na e-czytniki.

Travinger jest projektem docelowym czy to tylko furtka do kolejnych działań, które będziesz chciał podejmować?

Travinger to najważniejsza dla mnie i Ani rzecz, ale by go utrzymać i wspierać rozwój, powstaje kilka inicjatyw wspierających. Pierwsza ujrzy światło dzienne 25 stycznia – i tu z premedytacją podaję datę. Dobry e-magazyn musi być wspierany zapleczem “webowym” i takie mu właśnie tworzymy.

Z którego z dotychczasowych internetowych projektów, w które się angażowałeś, jesteś najbardziej zadowolony?

Bardzo ciężko udzielić mi jednoznaczej odpowiedzi. Jestem megazadowolony z mojej obecnej sytuacji. ePaństwo pozwala mi na co dzień eksperymentować z danymi i łamiąc głowę nad tzw “data journalism”. Z kolei Sourcefabric to codzienna praca z wybitnymi dziennikarzami z Gruzji czy od niedawna Jemenu. I to takimi bardziej “tradycyjnymi”. Ale opragromowanie, które tworzymy (tu zastrzeżenie – nie jestem programistą) łączy w sobie elementy tradycyjne i “nowoczesne”. Fajnie jest móc patrzeć, jak to się łączy i zmienia dziennikarstwo na lepsze. Ta wiedza pozwala mi realizować takie przedsięwzięcia jak Travinger – a doświadczenia z nim trafiają z powrotem “do pracy”. Patrząc na przeszłe doświadczenia – wszystkie zaprowadziły mnie tutaj, więc fajnie.

Czy któryś okazał się totalną porażką?

KosmoShow nie okazał się porażką, ale do dziś bardzo żałuję, że nie mam aż tyle czasu by móc ten projekt kontynuować. W zamierzeniu chciałem wykorzystać częste podróże do przeprowadzania ciekawych wywiadów z ludźmi internetu w innych krajach. Zacząłem wysoko – streamując i nagrywając wywiad z gruzińskimi blogerami na dachu jednego z najwyższych hoteli w Tbilisi. Potem była Anne Nelson w Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie. Niestety samotne podróże mają jedną wadę – jest się samemu. Ciężko jednocześnie zrobić live, sprawnie nagrać materiał, przygotować się do wywiadu i zrobić to w wykrojonych kilku godzinach w napiętym grafiku. Do tego umówić spotkanie i zadowolić wszystkich partnerów przedsięwzięcia. Szansa, że coś nie wypali jest dwustuprocentowa. Do dziś z dużym sentymentem oglądam nagrania z Chile, Kenii czy Pałacu Parlamentu Rumunii, które udało mi się zrealizować. Chciałem, żeby to było megaprofesjonalne, ale w dwóch przypadkach zdarzyło się na przykład, że źle podpiąłem mikrofon i dźwięk jest po prostu tragiczny. Ja sam z trudem kończę oglądanie tych odcinków. Co dopiero normalni widzowie.

Masz jakieś rady dla osób planujących tworzenie swoich magazynów czy start-upów?

Dla tych, co chcą tworzyć swoje magazyny mam tylko jedną radę – pieśćcie się z treścią. Reszta sama przyjdzie. Co do start-upów, muszę podkreślić, że nie jestem startupowcem, tylko z wieloma osobami z tej branży się znam i lubię. Nie ukrywam, że wiele lat spędzonych na branżowych konferencjach i wiedza tam zgromadzona miała wpływ na kształt Travingera. Ale to nie startup, to będzie dobre dziennikarstwo.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA