REKLAMA

Przyszłość według Piotra Wilama mogłaby być teraźniejszością gdyby...

09.12.2011 20.01
Przyszłość według Piotra Wilama mogłaby być teraźniejszością gdyby…
REKLAMA
REKLAMA

Smutne jest, że wszystkie wieści jakie napływają do nas z USA odbieramy jako coś nienamacalnego. Opowiadamy sobie o stanach piękne historie. Dla nas, zwykłych śmiertelników ameryka to taki inny świat. Tam wszystko jest lepsze, większe, bogatsze, fajniejsze, bardziej cool i trendy (niepotrzebne skreślić/potrzebne dodać). Gdy słyszymy historie rodem zza Atlantyku przed oczami naszymi pojawia się obraz utopii. Pięknej krainy, mlekiem i miodem płynącym. Krainy, w której technologia przeplata się z codziennym życiem bardziej niż gdziekolwiek indziej. Patrzymy z uwielbiem na budowane żmudną pracą fortuny i internetowe biznesy myśląc, że to takie łatwe, proste i przyjemne. Nie wiem jak jest w rzeczywistości, ale gdy słyszę/czytam opinie ludzi mądrzejszych ode mnie to oczekuję, że będą one miały podstawy do tego by przełożyć je do szarej rzeczywistości.

Ostatnio spotkałem się z bardzo fajnym cyklem krótkich artykułów autorstwa Piotra Wilama dotyczących jego wspólnej podróży do USA z przedstawicielami kilku polskich startupów z aspiracjamido budowania globalnych biznesów. Kilka tekstów łyknąłem jak pelikan, ale ostatni, który jest podsumowaniem całej eskapady, wzbudził we mnie mieszane uczucia.

Po pierwsze – szukaj swojego miejsca na rynku. Nie opowiadaj co będzie, jak będziesz miał 100 tysięcy użytkowników… Nie opowiadaj też o swojej technologii, ani tym bardziej o przeróżnych funkcjonalnościach produktu. Zamiast tego poszukaj odbiorcy, który będzie chciał skorzystać z twojego produktu: kto to jest i dlaczego miałby kupić ofertę twojej firmy? Obsesyjne szukanie “market fit” jest typowe dla Doliny Krzemowej i sądzę, że im więcej będzie podobnego myślenia w Polsce, tym lepiej!

Ok fajnie, ale jak to się ma do tego jakie podejście reprezentują przedstawiciele polskich instytucji finansowych? Według nich młody biznesmen powinien spojrzeć w kryształową kulę i przewidzieć jakie jego firma będzie generować przychody i zyski z dokładnością do 10 zer po przecinku.

Komuś, kto osiągnął sukces łatwo jest mówić – rób to, rób tamto. Ale rynek rządzi się swoimi prawami, a ja, jako młody biznesmen muszę się do niego dostosować. Muszę przygotować analizę na temat “Gdy będę miał 100 tysięcy użytkowników to…”. W innym wypadku nie mam najmniejszy szans na podjęcie rozmów z większością instytucji posiadających środki na inwestycje w młode firmy.

Co w sytuacji, gdy już mam odbiorców, ale nie mam ich tylu by móc rozwijać się w odpowiednim tempie? Skupiony na gapieniu się w kryształową kulę i dodawaniu kolejnych cyferek w Excelu nie mogę pełną parą działać tam, gdzie mój biznes mnie naprawdę potrzebuje. Pół biedy, gdy jestem programistą, potrafię zbudować i rozwijać swój produkt samodzielnie. Ale gdy nie mam takiej możliwości? Następuje impas, który przełamać nie będzie łatwo.

Po drugie – jeśli znalazłeś już swoje miejsce na rynku, jeśli postawiłeś pierwszą hipotezę i wyraźnie widzisz, że stoją za nią mocne argumenty, to zaangażuj się w jej weryfikację z pełną energią. Postaw sobie cel, który jest wyraźny – najlepiej, żeby to był prototyp i pierwszy klient albo dowód, że jest trakcja – czyli, że produkt działa, a odbiorcy są faktycznie zadowoleni. Jeżeli właśnie taki cel realizujesz, to nie rozpraszaj się w tym czasie na nic innego. Jeśli po kilku miesiącach nie będzie ci wychodziło – to się poważnie zastanów: co dalej?

I znów, w kolejnym moim tekście pojawia się pytanie – jak żyć? Palców obydwu dłoni zabrakłoby mi do tego by policzyć osoby, które mają mocne argumenty i pierwszych klientów. Wiedzą, że ich produkt działa i jest na niego zapotrzebowanie. Ale z drugiej strony co z tego? Utrzymanie firmy kosztuje, rozwijanie produktu kosztuje. Na początku  żadna firma nie zarabia tyle, by utrzymać jej właściciela a trzeba przecież coś jeść, pić, bawić się. Nie każdy otrzymuje finansowanie ze strony rodziców, krewnych itp., itd. Jak pogodzić jedno i drugie? Jak żyć?

I na koniec.

Po wizycie w Dolinie jestem przekonany, że nie ma sensu pytanie: czy polski startup ma szansę za oceanem? Wolę zadać inne: JAKI polski startup ma szansę w Ameryce?

Po pierwsze, firma musi mieć określony kierunek strategiczny.

Po drugie, projekt musi mieć lidera, który wyraźnie wie czego chce, ma energię, motywację .

Po trzecie, muszą być postawione cele, które są wyraźne i przekonujące, a przy tym zgodne z logiką rozwoju firmy: pierwszy klient, trakcja, launch i rozwój bazy odbiorców.

Po czwarte, lider i zespół muszą wiedzieć czego chcą, jeśli chodzi o wizję rozwoju firmy.

Panie Wilam. Znam przynajmniej kilka osób, które spełniają większość z powyższych warunków. Co dalej mają robić, gdy nie chcą bawić się we wróżki? Gdzie iść, co robić, jak żyć?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA