REKLAMA

Serwis społecznościowy, który ma w nosie Google+

13.07.2011 10.40
Serwis społecznościowy, który ma w nosie Google+
REKLAMA
REKLAMA

Sina Weibo (Weibo to po chińsku mikroblogging) ma już 140 milionów użytkowników, a jego starszy brat z Ameryki działający na całym świecie raptem 200 milionów. Nic dziwnego, że światowe firmy i celebryci zaczynają z Weibo korzystać. Chiński rynek jest niezwykle obszerny, a przede wszystkim jeszcze zupełnie nienasycony.

Chiński serwis mikroblogowy, podobnie jak polski Blip, umożliwia już na starcie dodawanie zdjęć i filmów do swoich wpisów. W dodatku w języku chińskim w 140 znakach można powiedzieć znacznie więcej niż w językach posługujących się alfabetem łacińskim i mu pokrewnymi.

Z serwisu korzysta już ponad 5000 firm. Weibo zatwierdził również 60 tysięcy kont gwiazd, sportowców i pozostałych celebrytów. Potęgę chińskiego mikroblogingu pragną wykorzystać również gwiazdy Hollywood. W ostatnim czasie zaczęli z niego korzystać Tom Cruise i gwiazda sagi o Harrym Potterze, Emma Watson.

Właściciele Weibo zapowiadają również ekspansję na Japonię oraz stworzenie konkurenta Twittera dla świata zachodniego. Jednak jeśli nie globalny sukces, to gigantyczny i chłonny rynek chiński i tak jest najlepszym miejscem na rozwój. Google poddał się na tym dość trudnym rynku, więc serwis nie musi martwić się o konkurencję ze strony googlowskiego Plusa.

Mikroblog Weibo oferuje „lajki” przy wpisach. Dostępne są również rankingi i ankiety, a cała społeczność jest mocno skoncentrowana na celebrytach. Jednak użytkownicy muszą pogodzić się z wszechobecną w Chinach cenzurą. To jednak nie przeszkadza by serwis się rozwijał.

Wielokrotnie wcześniej pisaliśmy, że to właśnie w krajach rozwijających się należy poszukiwać nowych trendów – tam ludzie korzystają z sieci w sposób zupełnie inny niż w kulturze Zachodu. Większość z nich nie miała bowiem okazji korzystać z komputerów i nowych technologii w erze PC.

Twórcy serwisu posiadają również azjatycki odpowiednik Foursquare: Sina Weilingdi. Analitycy przewidują bardzo dobre wyniki serwisu – Weibo ma wygenerować w tym roku 10 mln dol. przychodu w tym roku a w kolejnych ma to być odpowiednio 45 i 100 milionów dolarów. Oczekiwania są więc bardzo duże, możliwości rozwoju również.

Co prawda serwisy powstające w Chinach to wciąż kopie zagranicznych hitów, głównie rodem ze Stanów Zjednoczonych, jednak w ostatnim czasie w technologiach stało się to rzeczą normalną. Można być jednak pewnym, że kolejny Mark Zuckerberg nie będzie pochodził z USA ani zapewne z Europy, lecz właśnie z Azji, a może nawet z samych Chin, gdzie stworzenie społeczności obejmujących 10 mln użytkowników to żaden wyczyn.

A rynek w Chinach wciąż nie jest nasycony.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA