REKLAMA

Google+ to dowód, że można uczyć się na błędach - pierwsze wrażenia

29.06.2011 17.21
Google+ to dowód, że można uczyć się na błędach – pierwsze wrażenia
REKLAMA
REKLAMA

Próbowałam opisać Google+ z perspektywy funkcjonalności, interfejsu, wyglądu i tym podobnych. Próbowałam, ale nijak nie można tego opisać. Google+ trzeba wypróbować, by w pełni zrozumieć te wszystkie pozytywne reakcje. Inaczej są to tylko czcze słowa, które nie dają pełnego obrazu tego, jak dużej pracy dokonało Google w tworzeniu alternatywy do sieci społecznościowych i serwisu zintegrowanego z większością swoich usług. Tym bardziej mam nadzieję, że Google+ zostanie uruchomione szybko, bo szczerze mówiąc chciałabym, by moi znajomi mogli z niego korzystać. Ułatwiłoby to życie mi i im.


Od pierwszego logowania serwis sprawia bardzo pozytywne wrażenie. Czysty, przejrzysty, przyjemny dla oka i co ważne – nie odstrasza przeładowaniem. Jak wszędzie trzeba poświęcić chwilę na ogarnięcie wszystkiego, ale nie jest trudno. Google wykorzystał znane rozwiązania typu stream czy grupy, dodał swoją część i stworzył miły interfejs. Miły – to chyba odpowiednie słowo dla UI które nie odstrasza miliardem zakładek.

Kręgi to podrasowana diaspora, Sparks to taki informacyjny Twitter bez znajomych, a strumień to kanał wiadomości z Facebooka ale wykastrowany z niepotrzebnych “like’ów” i informacji kto został czyim znajomym. Konkrety i wyeliminowanie wad.

Co ważne Google tym sposobem zapewniło sobie asekurację – przybysze z Facebooka zobaczą nieznane nowości, ale strumień czy sposób dodawania będzie znajomy. Większe prawdopodobieństwo, że zostaną. Dla tych, którzy mają już konto Google przyciągająca może być prezentacja ludzi, z którymi został nawiązany kontakt i sposób dodawania ich do kręgów. Przeciągnij, upuść, korzystaj.

Sam interfejs też przyciąga. Jest przejrzysty i niezagmatwany. Bez sensu jest opisywanie szczegółów. Google wykonało kawał dobrej roboty i widać, że doświadczenia z poprzednimi projektami plus obserwacja tego, co się dzieje w konkurencyjnych serwisach społecznościowych doprowadziły do dobrych wniosków. Opcje prywatności? Są łatwo dostępne i edytowalne. Pewnie to nauczka bo kłopotach z Buzzem.

Wisienką na torcie jest aplikacja na Androida. Z całą odpowiedzialnością uznaję ją za naładniejszą, najbardziej przemyślaną od samego startu aplikację od Google’a. Estetycznie bije Facebooka na głowę, tak samo zresztą funkcjonalnie. Zapewnia ona łatwy dostęp do funkcji, kręgów i udostępniania praktycznie wszystkiego, co można udostępnić. Zdjęcia czy filmy od razu po wykonaniu można wrzucić w chmurę, by potem w prosty sposób udostępnić je w dowolnym momencie. Powiadomienia rozwiązano w najnaturalniejszy dla Androida sposób – dolna wysuwana belka spełnia swoje zadanie, a dodatkowo można je jeszcze przerzucić na górną, systemową belkę.

Oczywiście w obu wersjach – mobilnej i webowej – jest jeszcze trochę błędów, ale to przecież jeszcze testy. Na tę chwilę Google+ wygląda na dopracowany, dogłębnie przemyślany – co najważniejsze stworzony tak, by korzystanie z niego było naturalne – serwis.

Google+ to serwis, który tak naprawdę jako pierwszy serwis ma potencjał na konkurencję z Facebookiem. Jest to przemyślany projekt, który po mocniejszym zbadaniu zachwyca drobnymi szczegółami. Wtedy pojawia się pytanie “dlaczego nikt tego nie wykorzystał wcześniej”?. Jasne, są błędy, niektóre rzeczy możnaby zrobić lepiej, ale na tle tego, co oferuje dziś konkurencja Google+ jest powiewem świeżego powietrza na szeroką skalę.

Co do tego, czy Google+ ma potencjał nie mam już wątpliwości. Jedyne, które pozostały to te czy Google da radę przekonać internautów (zwłaszcza tych korzystających z Facebooka) do przejścia i używania Plusa.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA