REKLAMA

Współczesny internet ma jeden wielki problem

04.06.2010 13.24
Współczesny internet ma jeden wielki problem
REKLAMA
REKLAMA

Współczesny internet ma jeden wielki problem – ochrona prywatnych danych jego użytkowników. Na bazie zmieniających się zwyczajów korzystających z dobrodziejstw sieci osób, Facebook wyznaczył nawet swoją wizję biznesu. Wydaje się jednak, że ciemne chmury zbierają się nie tylko nad szefem Facebooka Markiem Zuckerbergiem, ale także nad firmami analitycznymi, które handlują danymi na temat ruchu w internecie.

To na pierwszy rzut oka dwie niezwiązane ze sobą sprawy – coraz poważniejszy problem wizerunkowy Facebooka, który wymyka się poza ramy zwykłego przejściowego kryzysu PR oraz problemy firmy Flurry Analytics, która w styczniu 2010 r. przekazała światu informację o niewydanym jeszcze wtedy tablecie Apple’a. Obie skutkują poważną debatą medialną, która może doprowadzić do zmiany ustawodawstwa wobec zarządzania danymi zbieranymi z sieci.

Młody szef Facebooka, Mark Zuckerberg, może pisać otwarte przesłania do świata w Washington Post, może naprędce upraszczać ustawienia prywatności konta w serwisie, może w końcu pocić się i jąkać, kiedy przepytują go dziennikarze, ale nie zawróci już swojej pędzącej biznesowej lokomotywy, której sukces zależy w głównej mierze od tego, czy użytkownicy korzystający z serwisu zaakceptują fakt „poluzowanych” zasad związanych z prywatnością swoich danych osobowych.

Problem Facebooka przedostaje się bowiem do świata polityki – najpierw powstała inicjatywa senacka w Kongresie Amerykańskim, której celem jest zbadanie, czy Facebook i inne serwisy społecznościowe nie łamią podstawowych wartości obywatelskich, jaką jest prawo do zachowania prywatności własnych danych osobowych, a teraz Facebook wykorzystywany jest już nawet w politycznej walce kandydatów na stanowisko stanowego ministra sprawiedliwości w stanie Kalifornia. Jednym z ubiegających się jest Chris Kelly, były pracownik Facebooka odpowiedzialny właśnie za politykę prywatności. Jego przeciwniczka Kamala Harris wykorzystuje ten fakt w swoim spocie reklamowym bezpardonowo przekonując, że „Chris Kelly wyjawił twoje prywatne informacje” i że „odpowiedzialny był za przygotowanie polityki prywatności Facebooka, która potępiona została w całym kraju”.

To tylko z pozoru mała, lokalna rozgrywka polityczna w Kalifornii. W takich agresywnych kampaniach wykorzystuje się bowiem bardziej emfatyczny stosunek do pewnych nurtujących daną społeczność spraw niźli merytoryczne przesłanie (vide polskie „dziadek z Wermachtu” oraz „zabierz babci dowód”). Te ukryte prztyczki niosą za sobą emocjonalny bagaż, który skutkuje ugruntowaniem pewnej obiegowej opinii o istniejącym fenomenie. Dlatego Facebook może mieć spore problemy jeśli dyskusja o jego „potępionej w całym kraju polityce prywatności” wejdzie właśnie na rejestry emocjonalne.

Flurry Analytics ponownie jest na ustach świata, gdyż wspomniał o firmie Steve Jobs podczas niedawnego wywiadu na konferencji D8. W styczniu Flurry Analytics – firma zajmująca się analityką mobilnych platform – wydała publiczne oświadczenie, że w okolicach kampusu Apple’a w Cupertino zdołała złapać ponad 50 logów prototypów nowych urządzeń – nowego iPhone’a i tabletu. We wtorek Steve Jobs wrócił do tej sprawy komentując: – Po tym jak uspokoimy się po porządnym wkurzeniu, porozmawiamy sobie z tymi analitycznymi firmami. Ale jeszcze nie dzisiaj. W międzyczasie Apple zmienił zasady uczestnictwa w programie deweloperskim uniemożliwiając firmom trzecim zdobywanie danych na temat iPhone’ów, czy iPadów (dokładnie nowa klauzula brzmi następująco: The use of third party software in Your Application to collect and send Device Data to a third party for processing or analysis is expressly prohibited„.

Podobnie jak Facebook, widząc co jest grane, Flurry Analytics zareagował szybko przyznając się do błędu i „pracy nad zmianami w systemie” wspólnie ze swoimi 30 tysiącami klientów, które będą skutkować lepszym wykorzystaniem generowanych statystyk. W ładnym PRowo oświadczeniu wiceprezes Flurry, Peter Farago, mówi, że Flurry „pozostaje skoncentrowane na tym, co najlepsze dla deweloperów (zbieranie informacji, które pozwolą im lepiej prowadzić własne biznesy), konsumentów (chroniąc ich dane osobiste) oraz dla samej firmy (kontynuując bycie dobrym partnerem dla dostawcy platformy, czyli Apple’a)”.

Tyle, że szybka reakcja Flurry na dzisiejsze twarde przesłanie Jobsa nie zmienia faktu, że swoim czynem w styczniu naraził Apple’a na poważne konsekwencje finansowe. Podobnie jak sprawa Gizmodo ze zgubionym/skradzionym prototypem iPhone’a 4G, także doniesienia Flurry mogły przecież skutkować utratą przyszłych korzyści finansowych oraz przekazaniem informacji konkurencji.

W ten sposób obie sprawy sankcjonują istnienie problemu należytej ochrony prywatnych danych i informacji we współczesnym internecie, w którym informacja przemierza cały glob w mgnieniu oka. Wystarczy jedna iskierka gdzieś na końcu świata, aby w dobie Facebooka, Twittera i innych cały świat się o niej dowiedział. W niewirtualnym świecie nie pozwalamy przecież reklamodawcom wieszać swoich reklam na naszych klamkach od drzwi; nikomu nie pozwalamy bez naszej wiedzy zbierać i przekazywać dalej informacji o tym, co mamy we własnym domu. W internecie takie sytuacje – jak widać – mają miejsce na porządku dziennym.

Chyba pora to prawnie uregulować.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA