REKLAMA

iPodowe inspiracje: Peter Gabriel - Scratch My Back

15.02.2010 10.30
iPodowe inspiracje: Peter Gabriel – Scratch My Back
REKLAMA
REKLAMA

– Jesteś bogiem – rzuciła w kierunku Petera Gabriela fanka podczas jednego z jego koncertów w latach 80 ubiegłego wieku. Gabriel tak się tym przejął, że zaprosił na miesiąc do siebie, aby przekonać ją, że jest zwykłym człowiekiem.

To nie odosobniona opinia na temat Petera Gabriela wśród fanów. Bogom się ponoć wybacza wszystko. Trudno jednak będzie wybaczyć „Scratch My Back”. 13 lutego Peter Gabriel skończył lat 60. Za pięć lat będzie w wieku emerytalnym. Czy do tego czasu doczekamy się następcy „Up” z 2002 roku? Śmiem wątpić, bo ze „Scratch My Back” Gabriel zafundował sobie kolejnych kilka lat wymówek przed wydaniem pełnoprawnego albumu z nową muzyką.

Z żalem śledzi się ostatnie lata w wykonaniu Petera Gabriela, który robi wszystko, aby odsunąć w czasie wydanie prawdziwej nowej płyty. Był w trasie „Growing Up”, później „Still Growing Up”, potem projekt z artystami z własnej wytwórni Real World „Big Blue Ball”, w końcu „Scratch My Back”. A przecież po wydaniu „Up”, jeszcze w 2002 r. mówił, że kolejny album ma na ukończeniu; że w zasadzie jeszcze tylko teksty zostały? Pewnie pojedzie w kolejną trasę – proponuję ją nazwać „I’m Really Still Growing Up” – zanim wyda album z nową muzykę. Zaraz – przecież będzie jeszcze odpowiedź na „Scratch My Back” – „I’ll Scratch Yours„. Jak nic nowej płyty Gabriela przed 2015 r. raczej nie będzie. No?, chyba, że zaprzyjaźnieni muzycy zamkną go w pomieszczeniu 4m x 4m i każą napisać teksty, tak jak to miało miejsce przez „Up”.

Trudno bez żalu pisać o „Scratch My Back”. To po prostu covery piosenek innych artystów nagrane przez Petera Gabriela tylko z orkiestrą. Bez gitary Davida Rhodesa, bez basa Tony’ego Levina, bez perkusji. Nudy, nudy, nudy. Jak wizyta w filharmonii, kiedy masz ochotę na koncert rockowy. Jak kościelne przygrywajki zamiast duchowej uczty. Pewnie wielu powie: ach jak wspaniale zinterpretował „Heroes” Davida Bowie’ego, jak fantastycznie zmienił linię melodyczną w „Street Spirit” Radiohead. Tyle, że w „Heroes” nie ma definiującej utwór, wbijającej się głęboko w serce gitary (przy okazji: mało kto wie, że na gitarze w tym utworze grał? (w mojej ocenie największy w historii muzyki rozrywkowej gitarzysta) Robert Fripp, który tak wstydził się swojej pracy, że robił wszystko, aby Bowie usunął go z płyty), a „Street Spirit” po prostu nie chce się słuchać w wersji recytowanej.

Oczywiście znajdziemy na „Scratch My Back” piękne momenty – „Listening Wind” (cover Talking Heads) – przejmujący dynamiczny dialog pomiędzy orkiestrą a wokalem Petera – czy „The Book of Love” (cover Magnetic Fields) – przepiękna, ze ścieżki filmowej wręcz aranżacja i świetne chórki córki Petera – Melanie Gabriel. To jednak nie zmienia ogólnego obrazu, który jest po prostu? smutny. Płyt Gabriela słucha się po setki razy, aby zabsorbować wszystkie niuanse, wszystkie smaczki wygrywane przez wybitnych muzyków w bandzie Petera. Niestety, „Scratch My Back” to płyta do posłuchania dwa, trzy razy. Ot taka ciekawostka i odpowiedź na kilka pytań w stylu: a co tam Peter zrobił z Nielem Youngiem, czy Lou Reedem.

Ach, i będzie jeszcze odpowiedź artystów, których utwory Peter Gabriel nagrał na „Scratch My Back”. Peter podrapał ich po pleckach, a ci podrapią jego. Fascynujące?

„Scratch My Back” od dziś w sklepach muzycznych na całym świecie.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA